Prof. Dębska: Dla kobiecej atrakcyjności jest coś ważniejszego niż napompowane usta
"Zdrowa, atrakcyjna wagina to ważna sprawa, wpływająca zarówno na komfort życia, jak i samoocenę kobiety. Jeśli o nią nie dbamy, może nam przysporzyć wielu różnych dolegliwości, takich jak brak satysfakcji ze współżycia, nietrzymanie moczu czy podatność na infekcje." Rozmawiamy z prof. Marzeną Dębską, ginekolożką, położniczką i perinatolożką.
Eliza Dolecka, Poradnik Zdrowie: Profesorka belwederska, wybitna ekspertka lecząca płody w łonie matki, wdrażająca innowacyjne metody naprawiania kilkumilimetrowych serc i pęcherzy moczowych, zgadza się na rozmowę o waginach w kontekście urodowym? Temat uchodzi raczej za banalny.
Prof. Marzena Dębska: Niesłusznie! Rzeczywiście, kobiety nie są przyzwyczajone do tego, że ktoś może dostrzegać ich potrzeby i role inne niż bycie w ciąży i rodzenie dzieci. Ja, gdy widzę, że jest problem, staram się delikatnie, tak, żeby nie urazić kobiety, podejmować temat waginy i czasem także ginekologii estetycznej. Przede wszystkim jestem lekarką kobiet, a nie tylko ich dzieci.
- Medycyna estetyczna wydaje się dość śliską tematyką, zwłaszcza ostatnio, gdy lekarze czy celebryci są wręcz ścigani za jej promocję.*
- Nie mam nic przeciwko medycynie estetycznej, ale ginekologia estetyczna to jednak jeszcze coś innego. Większość zabiegów, które się do niej zalicza, ma udowodnione działanie prozdrowotne, a niektóre nawet przeprowadza się w szpitalach, w ramach ubezpieczenia NFZ. Wprowadzono nawet oficjalny termin "ginekologia plastyczna i rekonstrukcyjna".
Jest kilka towarzystw naukowych, które się tym zajmują. Dyskomfort spowodowany wadami wrodzonymi budowy warg sromowych, uszkodzeniami poporodowymi, czy wreszcie tak zwaną atrofią urogenitalną, jest subiektywny, ale zauważam, że bagatelizowanie tych spraw, lekceważenie prawa kobiety do tego, żeby czuć się lepiej w swoim ciele, to zbyt często nie kwestia oceny medycznej, a raczej obowiązującej mentalności.
- Tak czy owak, ginekologia estetyczna wydaje się być daleko od zainteresowań zawodowych pani profesor?
– Jeśli ma pani na myśli terapię płodu – to rzeczywiście tak. Ale na co dzień, jako ginekolożka, muszę być znacznie bardziej wszechstronna. Poza pracą w szpitalu przyjmuję przecież różne pacjentki, u których znacznie częściej spotykam się z innymi problemami, niż wady płodu.
Z kobietami, z którymi jeszcze nie tak dawno rozmawiałyśmy o planowaniu ciąży, porodzie, antykoncepcji, dziś coraz częściej rozmawiam także o menopauzie. To naturalna kolej rzeczy. Na każdym etapie staram się być przy pacjentce i służyć jej pomocą zgodnie z obowiązującą, najnowocześniejszą wiedzą medyczną. Obserwuję, ile zmartwień i bólu doświadczają kobiety z powodu najróżniejszych nieprawidłowości stref intymnych, nawet w młodym wieku. Nie musi tak być.
- To z czym zgłaszają się młodsze pacjentki?
– Na przykład z przerostem warg sromowych mniejszych, które "mniejsze" bywają niestety tylko z nazwy. Wargi potrafią być tak duże, że wystają z majtek, powodują dyskomfort podczas chodzenia, są zmorą w czasie jazdy na rowerze. Na wargach powstają otarcia, a nawet głębokie, źle leczące się rany. Młode dziewczyny przychodzą nieraz z matkami i proszą o pomoc. Kobiety po porodach cierpią z powodu rozciągnięcia pochwy, uszkodzeń krocza, źle zagojonych ran, blizn, nietrzymania moczu. Wiele z nich nie mówi o tym lekarzowi, bo myśli, że tak musi być.
- I zagaduje pani o to?
– To nie jest takie proste. Nie chciałabym nikogo urazić. Zawsze badam, staram się pytać, jak kobieta odnajduje swoje ciało - po porodzie, podczas seksu, w związku ze zbliżającą się menopauzą. Dość często słyszę od moich pacjentek, że jest problem, życie osobiste się sypie, mąż jest kochający, ale odsunęli się od siebie, bo kobieta odmawia współżycia. To są nieraz bardzo poważne problemy.
- Wtedy pozostaje operacja?
– Problemy i ich rozwiązania są bardzo różne, ale generalnie oraz rzadziej są wskazania do zabiegów chirurgicznych. W przypadku rozluźnienia pochwy po porodzie pomóc może wiele różnych działań. Zwykle są niebolesne i bardzo mało inwazyjne, jak choćby ultradźwiękowe obkurczanie pochwy (HIFU) za pomocą radiofrekwencji, czy lasera. Co ważne, wiele z tych zabiegów przy okazji zmniejsza nasilenie nietrzymania moczu, poprawia stan błony śluzowej, jej nawilżenie, a przez to ogranicza ryzyko infekcji intymnych.
- A w przypadku przerostu warg sromowych?
– Jeśli faktycznie są za duże i przeszkadzają, można je w bardzo prosty sposób zmniejszyć wykonując tzw. labioplastykę. Te zabiegi wykonuje się za zgodą rodziców nawet u nastolatek. Ostatnio coraz częściej robi się je w znieczuleniu miejscowym, bez potrzeby stosowania narkozy.
Niedawno była u mnie pacjentka z mamą. Matka trochę liczyła na to, że wybiję dziewczynie z głowy fanaberie. W tym przypadku nie mogłam się zgodzić z mamą, zabieg był bardzo potrzebny. Dziewczyna po nim odzyskała radość życia. Mama zresztą też, obserwując zmiany, jakie dokonały się u córki.
- Zbyt duże wargi sromowe mniejsze to głównie problem wrodzony?
- Nie, z podobnym problemem przychodzą dość często dojrzałe kobiety. Zwykle jest to spowodowane wtórnym zanikiem tkanki tłuszczowej okolicy warg sromowych większych. Podobne zmiany powstają choćby na twarzy. Utrata podściółki tłuszczowej powoduje, że robią się tak zwane "chomiki".
W przypadku kobiecych narządów płciowych jest tak, że wargi mniejsze zaczynają wystawać - ale tu labioplastyka nie jest potrzebna. Wprost przeciwnie - aby przywrócić naturalny kształt i jędrność warg sromowych, zwykle wystarcza wypełnienie ich niewielką ilością kwasu hialuronowego oraz ujędrnienie skóry pokrywającej wargi – na przykład laserem czy falą radiową. Sprawia to, że znowu robią się sprężyste, bardziej jędrne, skóra odzyskuje dawny kolor.
Dodatkowym atutem tego zabiegu jest fakt, że wypełnione wargi ponownie zamykają wejście do pochwy, zapobiega to jej wysuszeniu i zmniejsza podatność na zakażenia.
- Co jeszcze dzieje się z dojrzałymi kobietami?
- W ich przypadku dominuje tak zwana atrofia urogenitalna, która powoduje zazwyczaj nie tylko zmianę wyglądu, ale też utratę funkcji narządów płciowych. Atrofia, czyli postępujący zanik narządów płciowych, to bardzo poważny problem medyczny. Śluzówki pochwy, skóra sromu, stają się cienkie, wysuszone, podatne na urazy i zakażenia.
Może to znacznie utrudniać lub wręcz uniemożliwiać odbywanie stosunków płciowych. Nie mówiąc już o braku przyjemności z seksu. Pojawia się uporczywe pieczenie, świąd, dołączają się niejednokrotnie objawy ze strony układu moczowego – częste oddawanie moczu, uczucie parcia na mocz, nietrzymanie moczu. Wszystko to bywa naprawdę bardzo dokuczliwe. Kobiety dotknięte tą przypadłością unikają zbliżeń płciowych, izolują się, ale rzadko szukają pomocy lekarskiej. A jest to problem bardzo wielu kobiet, bo choć dotyczy głównie kobiet w wieku pomenopauzalnym, może dotykać już kobiety po czterdziestym roku życia, jeszcze całkiem regularnie miesiączkujące.
- One także swoje dolegliwości tłumaczą wiekiem?
Dokładnie tak. Tymczasem o pochwę i srom można i trzeba dbać, tak jak o twarz i inne okolice ciała: skutecznie ją regenerować, niwelować niekorzystne zmiany, jeśli się pojawią, zapobiegać następstwom starzenia się. Do tego celu służą nie tylko zabiegi ginekologii estetycznej, ale również cała gama leków hormonalnych i preparatów dopochwowych.
- Naprawdę można wiele zmienić na lepsze?
– Częsty obrazek w gabinecie ginekologa – przychodzi kobieta pięknie ubrana, zadbana, ze "zrobioną" twarzą, kładzie się na fotelu ginekologicznym i okazuje się, że jej wagina jest wysuszona, przebarwiona, wargi sromowe pomarszczone. Bardzo łatwo możemy takie narządy płciowe "odmłodzić" - ujędrnić, nawilżyć, przywrócić sprężystość.
Niejedna pacjentka po takim zabiegu przyznała, że poczuła się fantastycznie, wreszcie odważyła się śmiało pokazywać partnerowi, co więcej, wpłynęło to ożywczo na ich związek i jej libido. Osobiście uważam, że dla kobiecej atrakcyjności fajna wagina jest ważniejsza niż napompowane usta.
- Czyli kobiety decydują się na takie zabiegi głównie dla partnerów czy partnerek seksualnych?
- Nie powiedziałabym. Jest różnie. Czasem robią zabiegi ginekologii estetycznej przede wszystkim dla zdrowia, a inne korzyści, takie jak lepszy wygląd, poprawa funkcji seksualnych, to taki dodatkowy bonus. Niejednokrotnie kobiety robią te zabiegi dla siebie, dla dobrego samopoczucia, poprawy samoakceptacji, nawet gdy efektów teoretycznie nie mają komu pokazywać.
- Teoretycznie?
– Pamiętam pacjentkę lat chyba 56. Gdy trafiła do mnie, była kompletnie załamana. Mąż zostawił ją dla młodszej kobiety. Nie układało im się ani w życiu intymnym, ani generalnie. Po dwóch porodach kobieta straciła przyjemność z seksu. Mąż oficjalnie ponoć ją kochał, twierdził, że ją akceptuje i dla niego jest najpiękniejsza, a jednak po jakimś czasie znalazła go w łóżku z kochanką.
Kobieta czuła się przegrana, nieatrakcyjna, w swojej ocenie bez szans na ułożenie sobie życia. Jej wagina rzeczywiście wyglądała źle i kobieta o tym wiedziała. Wystarczyło kilka drobnych zabiegów, by przywrócić jej poczucie atrakcyjności seksualnej. Był to dopiero początek. Gdy ta sama pacjentka zjawiła się u mnie kilka miesięcy później, była już zupełnie inną osobą. Była promienna i szczęśliwa. Zaczęło się od pochwy i warg sromowych, ale potem ona zatroszczyła się o całą resztę – zadbała o swoją psychikę, poprawiła urodę, wzmocniła włosy, wyleczyła zęby, nawet wytatuowała sobie na twarzy śliczne piegi. Ma teraz ogromne powodzenie u mężczyzn i tylko żałuje, że wcześniej nie zawalczyła o siebie.
Ekspertka w zakresie patologii ciąży, diagnostyki oraz terapii wad wrodzonych i chorób płodu. Laureatka prestiżowej nagrody Research Award 2022 of the Holm-Schneider-Foundation za osiągnięcia w dziedzinie terapii wad serca płodów. Wykładowczyni akademicka oraz członkini wielu towarzystw naukowych polskich i zagranicznych, między innymi Polskiego Towarzystwa Położników i Ginekologów, Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego, International Society of Ultrasound in Obstetrics and Gynecology i World Association of Perinatal Medicine. Wykonała kilka tysięcy diagnostycznych i terapeutycznych zabiegów wewnątrzmacicznych u płodów z wadami układu moczowego płodu, klatki piersiowej, konfliktów serologicznych, płytkowych i innych patologii. Od kilku lat wykonuje też zabiegi z zakresu ginekologii estetycznej. Konsultantka Oddziału Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej Szpitala Specjalistycznego przy ul. Madalińskiego w Warszawie, w Szpitalu Medicover. Prowadzi również "Dębski Clinic".