Zmiany nastroju, natłok myśli. Jak poradzić sobie z dojrzewaniem? [Porada eksperta]
Mam 14 lat. Nie wiem, od czego zacząć, ponieważ to dość długa historia. I myślę, że ciągnie się, od kiedy byłam mała, ale jakoś rok temu to zaczęło dawać się we znaki. A więc, od zawsze byłam dziewczyną górującą dojrzałością nad moimi rówieśnikami, i dobrze sobie zdaję z tego sprawę, zawsze wszystkim pomagałam, jak mogłam, doradzałam, słuchałam, i zawsze każdy mógł na mnie liczyć. Ale nigdy sama nie umiałam sobie poradzić ze swoimi problemami. Nie mogę liczyć na rodziców, ponieważ twierdzą, że jestem młoda, i niemożliwe, żebym miała poważne problemy, wiec lekceważą mnie, a do moich przyjaciół, znajomych nie mam tyle zaufania, żeby im się wyżalać i wszystko mówić, i nawet nie czuję, że mam przyjaciół. Chciałam się zgłosić do psychologa, bo tak dużo chciałabym wyjaśnić, zrozumieć. Ale moi rodzice nie popierają mnie w tym, mówią, żebym zajęła się nauką, a nie pierdołami. Ale przechodząc do rzeczy, od kiedy wróciłam do Hiszpanii, czuję się bezsilna, dużo śpię, nawet za dużo, mało jem, nie mam apetytu na nic praktycznie, mam niechęć do poznawania ludzi, żyję internetem, bo tylko przez internet mam kontakt z moimi znajomymi z Polski. Chociaż też dużo uwagi mi nie poświęcają. Rano, gdy wstaję, czuję się bezsilna i bezradna, i nie mam po prostu najmniejszych chęci do życia. Potrafi mi się zmienić nastrój w ułamku sekundy, raz się śmieję, później płaczę i tak w kółko, co prawda próbuję trzymać emocje w sobie, ale czasami po prostu wybucham. Mam problemy z zaakceptowaniem siebie, nie uważam, że należę do brzydkich, ale mam duże kompleksy co do mojego ciała i wagi. Chociaż dużo nie ważę, bo tylko 49 kg na moje 164 cm. Ale wciąż się sobie nie podobam i nie umiem się wziąć za ćwiczenia, bo jak już w końcu idę ćwiczyć, to po chwili się zniechęcam i idę znów do mojego pokoju. Ostatnio zbyt dużo myślę, bo przez te wakacje dużo się wydarzyło, dużo się zmieniło, ale moja niechęć do czegokolwiek ciągnie się już rok. A wcześniej byłam osobą, która praktycznie cały dzień była na dworze czy gdziekolwiek ze znajomymi, byłam otwarta, dzieliłam się swoimi uczuciami. A teraz sama nie wiem, co czuję i czego chcę. Co powinnam zrobić? Powinnam nalegać na rodziców, żeby mnie zabrali do psychologa? Czy jednak powinnam poczekać, bo to może po prostu przez okres dojrzewania i mi przejdzie? Przepraszam za zawracanie głowy, ale ja już kompletnie nie mam się do kogo zgłosić o pomoc, a wiem i widzę, że coś się ze mną dzieje.
Witam Cię i proszę - nie przepraszaj, bo nie zawracasz mi głowy! Fajnie, że piszesz, a jeszcze fajniej, że to rzeczywiście dojrzewanie, a to trudny okres dla każdego młodego człowieka. Powrót do Hiszpanii i utrata kontaktu z rówieśnikami, z językiem, który słyszałaś jeszcze u mamy w brzuchu, to bardzo duża strata, "odcięcie ostrym nożem", a to boli. Myślę, że jeżeli masz taką potrzebę, to powinnaś pójść do psychologa, choćby pogadać, wyżalić się i wypłakać. Czasami to lepsze niż rozmowa z rodziną. Więc pokaż naszą korespondencję i ten list do twojej Mamy: Szanowna Pani, ma Pani bardzo mądrą córkę. Ona potrzebuje tej rozmowy, a to, o czym pisze, to nie pierdoły, tylko ważne problemy egzystencjalne. Proszę posłuchać jej prośby, bo zasługuje na to, by czuć, że jest kochana. Pozdrawiam Was obie!
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta