Wychowanie dziecka w rodzinie rekonstruowanej [Porada eksperta]
Od 2 lat borykam się z problemem relacji w mojej rodzinie. Pierwsza żona mojego męża popełniła samobójstwo, zostawiając go z niespełna 2 miesięcznym dzieckiem. Wychowanie dziecka przejęła jego mama i robiła to w sposób bezkrytyczny i apodyktyczny. Swoją nadopiekuńczością zrobiła z dziecka małego egoistę, który rządzi i manewruje wszystkimi. Jest niesamodzielny - w wieku 8 lat uczyłam go podcierania pupy i mycia się. Ma zaburzone relacje z rówieśnikami. Babcia ma tak wielki wpływ na jego psychikę, że szkolny pedagog określił go jako staruszka z emocjami 3 latka. Wszelkie moje starania kończą się agresją dziecka i krytyką ze strony babci, wypowiadaną wprost do dziecka. Moja teściowa uważa że trudnemu dziecku trzeba ulegać i że z tego wyrośnie. Ma już dziś 10 lat i jest coraz gorzej. Próbowałam wizyt u psychologa, ale mój mąż pod wpływem mamy zrezygnował po 3 wizycie. Czy to ja popełniam błędy nie pozwalając dziecku na wszystko? Jak wpłynąć na męża, żeby wreszcie przestał ślepo wierzyć w nieomylność swojej mamy i pomógł swojemu dziecku?
Bardzo trudno i ciężko jest patrzeć na błędy popełniane przez innych. Błędy, którym można by dość łatwo zaradzić. Ale czasem nie ma innego wyjścia. Skoro pełnię wychowania dziecka przejęła babcia, a nie tata (ciekawe swoją drogą, dlaczego?) to ona ma pełnię praw i obowiązków z tego tytułu wynikających. Radzi sobie jak umie i jak uważa za słuszne. Twój partner jej wierzy, bo przecież dlaczego miałby jej nie wierzyć? To ona wyręczyła go w bardzo trudnej i odpowiedzialnej roli i to ona wykonała najcięższą robotę. Tak czy siak, dobrze czy źle. To ona była z dzieckiem podczas zwykłych dni, to ona pielęgnowała je podczas choroby, to ona je karmiła, bawiła się z nim, czytała bajki. Robiła to jak umiała najlepiej i tak jak zgadzał się na to ojciec dziecka.
On się tego ciężaru nie podjął i być może teraz nie jest w zbyt komfortowej sytuacji, aby swoją matkę krytykować i potępiać. Być może także sam nie do końca widzi i wie, o co ci dokładnie chodzi. A może on sam był wychowywany w podobny sposób, przez tę samą kobietę? Jeśli tak, to przecież żadną siłą go nie przekonasz, że takie metody były złe. Nie twierdzę, że ty musisz się zgadzać na wszystko. Nie mówię, że nie możesz we własnym domu wprowadzić innych metod i zwyczajów. Dziecko prędzej czy później się do tego przyzwyczai choć niekoniecznie będzie cię za to bardzo lubiło.
Trudno jest takie zmiany przyjąć. Ale masz do nich prawo. Tylko ty sama zastanów się, na czym tak naprawdę ci najbardziej zależy? I dlaczego? Czy zależy ci na twoim mężu, czy na odpowiednim wychowaniu jego dziecka? A może na świętym spokoju, kiedy jego syn was odwiedza? Czasem nie da się zadowolić wszystkich dookoła, a jeszcze do tego być w zgodzie ze swoimi pragnieniami i zasadami. Relacje w takich rodzinach to wielka emocjonalna układanka i czasem nie wszystkie części do siebie pasują. Na pewno nie jest dobrą drogą krytykowanie matki męża, bo tym sposobem nie osiągniesz swojego celu. Jakikolwiek by on był.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta