STRES atakuje - naucz się przed nim bronić
Co drugi Polak trafia do lekarza z dolegliwościami, których przyczyną jest nerwowy styl życia. Sam w sobie stres nie jest niczym złym. To rodzaj mobilizacji organizmu, pierwotny odruch „uciekaj albo walcz”, który miał w dawnych czasach umożliwić człowiekowi przetrwanie. Współczesnemu człowiekowi stres czyni jednak więcej złego niż dobrego.
Problem w tym, że stres, czyli sygnał alarmowy, włączał się u naszych przodków rzadko, np. kiedy uciekając przed zwierzęciem, musieli wdrapać się na drzewo. My używamy tego alarmu znacznie częściej.
Stres wywołują wszystkie sytuacje nowe, też te pozytywne. Zagrożeniem jest więc zarówno rozwód, zwolnienie z pracy, napad, jak też ślub, wygrana w totolotka, awans. Jest nim również cieknący kran, stanie w korku, zrzędliwa teściowa, za głośno grające radio za ścianą oraz samochód jadący prosto na nas, choroba albo wypadek.
O ile jednak zdenerwowanie czy trema np. przed egzaminem albo rozmową z szefem są pożyteczne, bo mobilizują nas do mniej czy bardziej dosłownej walki, i dzięki temu myślimy i działamy sprawniej, o tyle częsty albo nieustanny stan gotowości do odpierania ataku bardziej nam szkodzi niż pomaga. Takie obciążenie psychiczne osłabia organizm, prowadząc do wielu chorób, od psychosomatycznych po nowotwory.
Stres - hormonalna burza mózgu
Sytuacja stresowa (stresor) jest dla organizmu prawdziwym szokiem. W mózgu dochodzi do prawdziwej burzy hormonalnej. Wzrasta produkcja ok. 30 neuroprzekaźników (to hormony odpowiadające za przekazywanie sygnałów między komórkami nerwowymi), z których każdy odgrywa ważną rolę w przygotowaniu do walki. Centrum dowodzenia, jakim jest podwzgórze, wysyła impulsy do przysadki mózgowej (jest to mały gruczoł położony tuż pod podwzgórzem), która natychmiast przystępuje do wydzielania hormonu adrenokortykotropowego (ACTH). Z kolei ten hormon daje sygnał nadnerczom, by pełną parą przystąpiły do produkcji hormonów walki: adrenaliny, noradrenaliny, kortyzolu i dopaminy. Wszystkie działają podobnie jak adrenalina i jak ona są swoistym środkiem dopingującym. Wywołują euforię i niezwykły przypływ energii.
Teraz informacja o zagrożeniu z prędkością błyskawicy dociera do wszystkich narządów. Organizm zmniejsza dopływ krwi do tych organów, które nie będą mu potrzebne w walce. Zwężają się naczynia skóry i mięśni gładkich. Natomiast rozszerzają się naczynia wieńcowe, dlatego serce bije mocniej, podnosi się ciśnienie krwi. Ponieważ podczas walki organizm będzie potrzebował więcej paliwa, rośnie również poziom glukozy we krwi.
Pogłębia się i przyśpiesza oddech, poprawia słuch, a oczy przystosowują się do patrzenia na odległość. Na wypadek ewentualnej infekcji szpik kostny i śledziona gromadzą leukocyty, które będą niszczyły zarazki, jeśli wtargną do organizmu. Wzrasta też liczba płytek krwi, żeby można było szybciej zatamować ewentualne krwawienie. Zmniejsza się natomiast wrażliwość na ból, bo odczuwanie go tylko odwracałoby uwagę od tego, co istotne: gotowości do walki albo ucieczki.
Kiedy stres szkodzi?
Reakcja alarmowa organizmu nie pozostawia po sobie spustoszenia, jeżeli trwa krótko, a po niej następuje faza odpoczynku, podczas którego dochodzi do regeneracji sił i poziom hormonów walki wraca do normy. Mówimy wówczas o stresie dobrym, który mobilizuje do działania, inspiruje i zwiększa naszą efektywność. Taki stres pozwala zwalczać przeszkody, pokonywać trudności i ponawiać próby w razie pojawienia się niepowodzeń. Często towarzyszą mu drżenie rąk i nóg, kołatanie serca, potliwość, ból brzucha i rozwolnienie, które znikają, gdy napięcie ustąpi.
Kiedy działanie stresora się przedłuża, wtedy wchodzimy w fazę odporności. Hormony walki wciąż są produkowane ze zdwojoną energią, ale organizm się do tego przyzwyczaja i chociaż napięcie nerwowe pozostaje, ustępują przykre objawy charakterystyczne dla reakcji alarmowej.
Jeżeli w porę nie rozładujemy napięcia, stres przechodzi w kolejną fazę – rozstrojenia, a potem destrukcji, która jest dla nas najgroźniejsza, bo utrudnia lub wręcz uniemożliwia realizację naszych codziennych zadań, np. efektywną i kreatywną pracę, pogodzenie wszystkich obowiązków domowych. Ponadto sprawia, że czujemy się wobec wielu sytuacji życiowych po prostu bezsilni, tracimy wiarę w siebie oraz zdrowie. Wówczas dochodzi do zachwiania równowagi między spalaniem zasobów a możliwością ich odnowy. Wszystko to systematycznie prowadzi do wyczerpania organizmu.
Stres - indywidualna reakcja
Często zdarza się, że ta sama sytuacja u jednego wywołuje wszystkie oznaki stresu, podczas gdy na innym nie robi wrażenia. Dzieje się tak, ponieważ to nie sama sytuacja (obiektywna) wywołuje stres, ale my nadajemy jej znaczenie – pozytywne albo negatywne. Na przykład: zwolniono nas z pracy. Możemy powiedzieć – to dobrze, tu mnie nie doceniali, a dzięki temu, że tak się stało, zmobilizuję się, żeby znaleźć sobie coś ciekawszego i lepiej płatnego. Albo myśleć inaczej – nie będę mieć z czego żyć, do niczego się nie nadaję, na pewno teraz innej pracy już nie znajdę.
Za postrzeganie wydarzenia odpowiada nasza osobowość, wychowanie i styl życia. Zwykle bardziej podatne na stres są osoby niecierpliwe, nieśmiałe, które żyją w pośpiechu, biorące na siebie za dużo obowiązków i za wszelką cenę dążące do celu. Stres rodzi się również z konfliktów życiowych, stanów niepewności oraz tłumionych uczuć. Człowiek, który ma kompleks staje się drażliwy, bardziej wrażliwy na krytykę, jest bezsilny wobec otoczenia, więc zestresowany.
Naukowcy przekonują, że ponad 80% odczuwanego przez nas stresu nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi faktami, tylko wynika z budowanych przez nas czarnych scenariuszy albo rozpamiętywania przykrych sytuacji, które już miały miejsce. Koleżanka nas zawiodła, mąż powiedział coś przykrego. Zamiast o tym zapomnieć, wciąż rozgrzebujemy rany, nakręcając spiralę. Gdy dziecko spóźnia się ze szkoły, już wyobrażamy sobie, że wpadło pod samochód.
Osoby o pogodnym usposobieniu, przyjaźnie nastawione do świata, i które nie martwią się na zapas, zwykle dobrze radzą sobie ze stresem.
Porady eksperta