Smartfony to nowy alkohol. „Informacjami z internetu zasypujemy dziurę emocjonalną”
Statystyki pokazują, że młode pokolenie – dzisiejsze nastolatki, młodzi dorośli – piją mniej alkoholu niż starsze pokolenia. Czy to dobry znak w kraju, gdzie pije się już średnio blisko 12 litrów czystego spirytusu na głowę? Otóż można rzec: i tak, i nie. Mniejsze spożycie alkoholu na pewno niesie korzyści dla zdrowia. Problem w tym, że to mniejsze spożycie alkoholu, nie oznacza mniejszej liczby uzależnionych – tylko że to już nie alkohol jest nałogiem.
Coraz młodsze dzieci w szponach nałogu telefonowego
Dziś dorośli, młodzież, coraz częściej dzieci – mają nie taki znów nowy, ale jednak wciąż mało znany problem: uzależnienia behawioralne. A wśród nich, na prowadzenie wysuwa się, problem z uzależnieniem od telefonu. Gdziekolwiek się rozejrzymy: wokół ludzie pochyleni, z twarzami w telefonach.
Nierzadko nawet małe dzieci, kilkuletnie, dostają telefon w dłoń. A rodzice są dumni, że dziecko umie obsługiwać telefon. Kilka lat temu Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę pokusiła się na takie badanie: sprawdzono, ile proc dzieci w wieku 6 lat wiąże buty, a ile obsługuje telefon. Wynik?
Aż 75 proc. 6-latków umie obsługiwać telefon, za to tylko 9 proc. 6-latków umie wiązać buty. Mimo to wciąż wiele osób nie dostrzega zagrożenia ze strony nadużywania telefonu. Kiedy można mówić o tym punkcie, w którym możemy poznać, że tego używania telefonu jest za dużo? Kiedy to już nie jest zwykłe korzystanie z telefonu, tylko to już jest uzależnienie?
Lidia Jaroch, terapeutka uzależnień, w rozmowie z Poradnikiem Zdrowie, komentuje: - Na początek warto powiedzieć, czym jest uzależnienie behawioralne, czyli czynnościowe. To są najczęściej objawy związane z utrwalonym wielokrotnym powtarzaniem określonej czynności albo grupy czynności. Celem tych czynności jest uzyskanie stanu emocjonalnego, który przyniesie przyjemność, czasami euforię, czasami ulgę albo zaspokojenie czegoś, jakiegoś braku. Uzależnienie behawioralne odnosi się do zachowania. Przykładem jest uzależnienie od internetu, które jest nazwane fonoholizmem.
Kiedy zaczyna się uzależnienie od telefonu
To „niewidoczne” uzależnienie. Sprawdzimy w badaniu, czy ktoś miał narkotyki we krwi. Sprawdzimy alkomatem, czy ma promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Wydaje się, że nie sprawdzimy za pomocą obiektywnych pomiarów, czy dana osoba ma problem z uzależnieniem od telefonu.
Jest taka możliwość, ale trzeba być mocno uważnym: na dziecko, na siebie. Uzależnienie od telefonu dotyka osób w każdym wieku. To wykonywanie czynności w momencie, kiedy pojawia się przymus jej wykonania albo silne pragnienie jej rozpoczęcia i jak najdłuższego kontynuowania.
Charakterystyczną cechą uzależnienia behawioralnego – jak i każdego uzależnienia – jest narastanie trudności w kontrolowaniu zachowań związanych z daną czynnością, czyli np. z używaniem telefonu, gier. Zwiększenie tolerancji, czyli wewnętrznej potrzeby do coraz częstszego podejmowania działania, tej czynności uzależniającej. Kiedy ta czynność zostanie przerwana lub zabierze się możliwość wykonywania albo ograniczy się możliwości wykonywania, pojawiają się bardzo trudne objawy odstawienne, abstynencyjne. Zaczyna się złość, gniew, bardzo trudne emocje, które są w bardzo gwałtowny sposób manifestowane. Jeśli przeoczymy ten moment, potem jest wyjątkowo trudno wyprowadzić człowieka z uzależnienia behawioralnego.
Jak zatem zadbać o to, aby ta cienka linia nie została przekroczona?
Dlatego ważne jest, żeby dozować dzieciom wszystkie instrumenty związane z telefonem, z internetem, z grami, ze wszystkim tym, co może prowadzić do uzależnienia behawioralnego. Wprowadzać bardzo stopniowo, dawać ograniczenia. 5-latek, jeśli ogląda jakąś bajeczkę na telefonie, to nie powinien dłużej niż 5 minut. Zabieramy telefon, interesujemy innymi poznawczymi rzeczami dziecko, żeby te bajki, które ogląda, nie stanowiły jedynej przyjemności.
Tak samo postępujemy w miarę wzrostu dziecka: możemy wydłużać ten czas, ale według wszelkich badań jednorazowe spoglądanie w telefon nie powinno przekraczać między 15 minut a pół godziny. Jeżeli to jest dłuższy czas siedzenia na telefonie, to już powinno nas mocno niepokoić.
Jak młodzi pacjenci trafiają na terapię uzależnień behawioralnych? Kiedy rodzice się orientują – i czy w ogóle się orientują, że to jest problem?
Najczęściej pojawiają się trudności w nauce. Rodzice wtedy mówią: „Wiecznie siedzi w grach, wiecznie siedzi w telefonie, nie ma czasu na naukę”. To jest niepokojące dla rodziców. Najczęściej zgłaszają się wtedy, kiedy ten problem jest już dość głęboki, dość zaawansowany.
Wychodzenie z uzależnienia od internetu czy od telefonu zajmuje naprawdę dużo czasu. Co jest bardzo ważne – to nie jest tak, że dziecko przestanie używać telefonu. Na początek: kontrole nad swoimi zachowaniami, korzystanie z urządzeń, powinni wprowadzić rodzice. Dziecko od - kolokwialnie mówiąc - gadania się nie zmieni.
Więc jeśli nie gadaniem, to jak możemy wpłynąć na dziecko?
Dziecko bardzo mocno obserwuje rodziców, wzoruje się na nich. Jeśli widzi, że rodzic robi co może, żeby mu pomóc, to będzie mieć też większą motywację do tego, żeby samemu zacząć pracować nad swoim uzależnieniem. Natomiast jeśli jest to wprowadzone tylko w formie zakazów i nakazów, to naprawdę niewiele skutkuje. Zaczynamy od pracy z całą rodziną.
Później okazuje się, jak mówiłam na początku, że to jest zaspakajanie jakiejś potrzeby. A potem dopiero tak naprawdę wychodzi, że ten telefon czy komputer to uzależnienie jest z tego powodu, że gdzieś tam jest „dziura” - oczywiście w cudzysłowie - w młodym człowieku. To niezaspokojone „coś”, co dzięki grom, przeglądaniu w telefonie różnych rzeczy, jest zaspakajane.
Czy pandemia nas wtrąciła w "szpony telefonów"
Mówi się, że to pandemia spowodowała lawinowy wzrost uzależnień od telefonu i internetu, bo i nauka się odbywała online, i interakcje społeczne odbywały się online. Skończyły się lockdowny, ale dzieci już nie wyszły z domu ani z internetu.
Tak, to był punkt zwrotny. Bo jeszcze przed pandemią, rodzice bardziej zwracali uwagę na kontakty społeczne dziecka. A tu nastąpiło przyzwolenie i wręcz przymus do stosowania takich, a nie innych kontaktów. Które to – kontakty online – okazały się dość łatwe. Nie trzeba wyjść, nie trzeba się ubrać, nie trzeba się umyć. Nie trzeba się przygotować.
Można siąść przed komputerem, nawet nie pokazać twarzy i mieć już ten kontakt z drugą osobą. Ta łatwość to z drugiej strony trudność, bo zaczynam zaprzeczać sobie, że jestem. Wystarczy mi awatar, wystarczy mi internet, do tego, żebym zaistniała. Przestaję widzieć siebie. To jest dosyć trudne.
Internet pozwala dzieciom, nastolatkom, ale i dorosłym, być kim się chce. Możemy się przedstawiać w sieci jako inne osoby. Dzieci i młodzież mają wiele kompleksów, a środowisko rówieśnicze bywa okrutne. Można więc schować się za ekranem. Więc internet może dawać wolność, ale może stać się też zniewoleniem.
Kiedy dochodzi do uzależnienia behawioralnego, to dzieci uzależnione, często nieświadomie, kreują wiele różnych złudzeń na temat swojego życia, zachowania. To powoduje zmniejszenie chęci do zmiany swoich nawyków, czy do zmiany sposobu kontaktu z innymi. Zaczyna się nałogowe korzystanie z urządzeń technicznych.
Nie chcę, ale muszę - jak zdrowo dawkować korzystanie z telefonu
Problemem jest też to, że czasem musimy skorzystać z tych urządzeń. Bywa, że ludzie usuwają profile w social mediach, chcą się wycofać z internetu, bo widzą, że siedzą tam za dużo. Potem okazuje się, że grupa klasowa czy grupa służbowa jest na facebooku, trzeba przywrócić konto. Nie kupujemy już gazet, jest mało afiszy, nie ma stron informujących o np. lokalnych wydarzeniach – takie informacje często znajdziemy wyłącznie na facebooku. Chcąc jakkolwiek funkcjonować społecznie, trzeba wrócić do tego świata wirtualnego. Jak stworzyć tę granicę, żeby to było zdrowe, bezpieczne korzystanie z internetu?
Każde uzależnienie – od czego by nie było – to utrata kontroli. Dlatego ta granica czasowa jest taka ważna. Ja też pracuję przez internet – bo terapie, które prowadzę, to są terapie online. Mnóstwo czasu spędzam też przed komputerem, z różnych powodów. Ale w momencie, kiedy zamykam komputer, zamykam telefon, wiem, że do niego nie wrócę. Bo mam inne zajęcia, które mnie absorbują. Ta kontrola, którą mam nad sobą, jest najważniejsza.
Jeśli nie tracę kontroli, to dlaczego mam nie korzystać z mediów społecznościowych. Dlaczego mam nie szukać informacji? Nie biorę gazet w wersji papierowej, więc włączam portale informacyjne, żeby coś zobaczyć. Ale nie siedzę godzinami na TikToku, nie siedzę godzinami na faceboooku, nie scrolluję przez 5 czy 6 godzin dziennie. Jeśli zajrzę, to sobie wyznaczam: jest godzina 14, oglądam do 14:10. Mogę nastawić budzik, jeżeli nie mam budzika w głowie. Zadzwoni budzik – dziękuję, kończę, choćby nie wiem, jakie tam były informacje. Bo mam taką kontrolę nad sobą. Jeśli stracę tę kontrolę, to wchodzę w uzależnienie.
Czyli ustawienie budzika i ułożenie grafiku korzystania z internetu jest dobrym pomysłem? Żeby nie mieć takich sytuacji, że chcę przez chwilę zerknąć, a budzę się kilka godzin później. Tylko sztywne ramy: teraz kwadrans na fejsa, potem game over.
Właśnie tak! Małym dzieciom tak samo: włączam bajeczkę na 5-10 minut, bajka się kończy, telefon jest schowany, komputer wyłączony, teraz pójdziemy na spacer, porozmawiamy, zajmiemy się czymś innym. Określenie czasowe i kontrola nad tym, to jest podstawowa rzecz, żeby uzależnienie nie wkradło się w życie, ani młodego, ani dorosłego człowieka.
Jak pomóc dzieku uzależnionemu od telefonu?
Gdy już zauważymy problem z młodym człowiekiem, co zrobić? Znam dziecko, które w okresie pandemii siedziało przed ekranem, najpierw w szkole, potem kontaktując się z rówieśnikami, potem oglądając Netflixa, którego ochoczo włączali rodzice, żeby mieć spokój i pracować zdalnie. Skończyła się pandemia, okazało się, że dziecko ma problem. W domu powstał koszyczek na telefony dla wszystkich domowników. Szybko okazało się, że dziecko wrzuca tam swój stary telefon bez karty, a tymczasem ukradkiem nadal korzysta z drugiego telefonu i ukradkiem scrolluje. Finalnie dziecko trafiło na terapię. Wiele osób nie wie, gdzie skierować swoje kroki. Mają świadomość, jak i gdzie szukać terapii dla alkoholików, terapii dla narkomanów. A nie umieją nawet nazwać problemu z „telefonozą”, nie wiedzą, gdzie szukać terapii dla osób uzależnionych behawioralnie.
Szukamy po prostu terapii dla osób uzależnionych. Nasz mózg działa według pewnego schematu uzależnień. To nie ma znaczenia, czy to jest uzależnienie od substancji psychoaktywnych, czy to jest uzależnienie od czynności. Ale my doświadczamy pewnego rodzaju ulgi tzw. błogostanu. A wszystkie inne objawy są dokładnie takie same! Identyczne! Więc jeżeli szukamy, to szukamy terapeutów uzależnień, którzy są naprawdę dobrze przygotowani i do pracy z małymi dziećmi, i dorosłymi, i z osobami w każdym wieku.
A jak to jest, że jedna osoba będzie sobie scrollować od czasu do czasu tego facebooka i nigdy nic jej nie będzie. A inna osoba się uzależni. Jakie czynniki o tym decydują? Geny? Naśladownictwo? Czy możemy mieć świadomość bycia w grupie większego ryzyka, czy to się może absolutnie każdemu?
Może się zdarzyć każdemu, bo to są czynniki psychologiczne, które są niezależne od nas. Można mieć słabszą gotowość, żeby stawiać granice swoim zachciankom, swojemu sposobowi życia, bo jestem źle przygotowana w rodzinie, żeby stawiać te granice. Znaczenie ma czynnik genetyczny, czynnik społeczny, czynnik rodzinny. Te trzy czynniki są tutaj najważniejsze.
Jeśli mamy w rodzinie osoby uzależnione – od czegokolwiek – to jednak powinniśmy mieć gdzieś z tyłu głowy myśl, że możemy mieć w sobie pierwiastek uzależnionej osoby?
Większą łatwość w szukaniu jakichś uzależnień. Dlatego że wzór, na podstawie którego dzieci uczą się, wzorują się na rodzicach, jeżeli widzą, że rodzic po wypiciu butelki alkoholu, wina, czegokolwiek, jest bardziej tolerancyjny, bardziej śmiały, bardziej wesoły, bardziej radosny – to dlaczego ja mam tego nie dostać? Też chcę być w takim samym stanie euforycznym, jak jest ta osoba, która mi pokazuje, jak to może być.
Uzależnienia behawioralne pokazują, że ja wypełniam sobie jakąś pustkę, coś jest niezaspokojonego we mnie. Tę dziurę emocjonalną, którą mam zaspokajam sobie uzależnieniem behawioralnym, chociażby tymi kontaktami, tym fonoholizmem, uzależnieniem od internetu. Mam "dziurę" w kontaktach społecznych. Nie mam przyjaciół, nie mam znajomych, nie mam z kim wyjść. To jest ta „dziura”. I tę „dziurę” zasypuję znajomymi z internetu i informacjami z internetu.
To znak naszych czasów: w teorii mamy łączność z całym światem, w praktyce mamy mniej niż kiedykolwiek realnych znajomych. Dużo osób z grona moich znajomych, z którymi regularnie spotykaliśmy się, żeby coś zjeść, iść na kawę, basen, wspólne kino – dziś pracują zdalnie i przestali prawie wychodzić z domu. Kogoś gdzieś wyciągnąć graniczy z cudem. Wiele osób jest stale online, ale nie spotykają się z nikim na żywo. I w efekcie muszę wybrać: albo relacje online, albo wcale.
Tak, żeby utrzymać jakąkolwiek relację, to utrzymuje się tą łatwiejszą. Zamiast prawdziwej relacji, mam tę relację łatwiejszą, zdalną, która daje poczucie „pełności”, a tak naprawdę mnie osamotnia i to bardzo mocno. Ale widzę światełko w tunelu: szkoły wróciły do nauczania stacjonarnego, coraz więcej firm wraca do pracy w biurach. Dzieci mają od 1,5 roku realne kontakty społeczne, które przejmują rolę tych kontaktów tylko poprzez media.
Lidia Jaroch - Psychoterapeuta, Specjalista psychoterapii uzależnień, Certyfikowany Terapeuta IAS, Pedagog, Zaawansowany Praktyk Podejścia Skoncentrowanego na Rozwiązaniach (Certyfikat drugiego stopnia IASTI), coach, dyplomowany doradca zawodowy, edukator dorosłych, trener rozwoju osobowości. Prowadzi terapie w łódzkiej Fundacji Przystań z Nami, w obszarach takich jak m.in. alkoholizm i inne uzależnienia od substancji psychoaktywnych, współuzależnienie od osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, syndrom DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików), syndrom DDD (Dorosłe Dzieci z Domów Dysfunkcyjnych), uzależnienia behawioralne (zakupoholizm, hazard, pracoholizm, inne uzależnienia).