Psychiatra apeluje: Zła porada grozi zgonem samobójczym, a żyć z takim ciężarem jest trudno

2022-03-04 12:54

Błędne przekonania na temat leków antydepresyjnych, strach, brak mocy sprawczej, które towarzyszą depresji nierzadko stają na drodze do podjęcia leczenia osoby chorej. Depresja potrafi skutecznie “wydrzeć” z życia, odebrać pełnione dotychczas ważne, życiowe role.

depresja
Autor: Getty Images

Nieustanne rozwijanie tematu depresji w różnych jej aspektach może pomóc nie tylko pacjentom, ale także ich bliskim, którzy często bezwiednie pogłębiają problem zaburzeń depresyjnych. 

Z psychiatrą Jolantą Klemens rozmawia red. Marcelina Dzięciołowska. 

Mylne, stereotypowe postrzeganie depresji może być powodem zaniechania wsparcia ze strony bliskich osób?

– Poruszyła pani redaktor zasadniczy problem. Depresja w wielu kręgach nie jest nadal postrzegana jako choroba, dlatego na porządku dziennym są interwencje bliskich czy znajomych głoszące: “weź się w garść”, “ogarnij się” i tym podobne. 

Te interwencje z pewnością nie pomagają osobie chorującej na depresję.

– Wręcz przeciwnie, one jeszcze bardziej wpędzają w poczucie winy. 

Jak odróżnić okresowe spadki nastroju od depresji?

– Każdego z nas dopadają spadki nastroju, różne zniżki zależne od pogody, od fazy cyklu miesięcznego u kobiet, od tego, jakie sytuacje życiowe nas spotykają. Jeżeli jest to obniżenie nastroju trwające 2-4 dni, a później wszystko wraca do normy, to trudno to nazwać depresją. Jeżeli natomiast spadek nastroju się przedłuża, trwa ponad dwa tygodnie - wówczas możemy mówić o depresji. Aczkolwiek zniżka nastroju często pojawia się znacznie wcześniej, ale nie utożsamiamy tego z chorobą. 

Poradnik Zdrowie - Depresja lekooporna

Dlaczego?

– Ponieważ niekoniecznie musi się pojawić sam spadek nastroju. Mogą wystąpić zaburzenia snu, zwłaszcza wybudzanie się w nocy. Z doświadczenia w pracy z pacjentami wiem, że większość z nich nie postrzega ich w kategorii zaburzeń snu. Dopiero, gdy pytam, czy pacjent wybudza się ze snu odpowiada, że tak - kilka lub nawet kilkanaście razy w ciągu jednej nocy. Wówczas należy doprecyzować, czy po takim przebudzeniu łatwo jest pacjentowi zasnąć, czy wychodzi z łóżka. 

Co pacjenci wówczas odpowiadają?

– Że wstają nawet kilka razy do łazienki. Proszę zwrócić uwagę, że pacjent, który ma przypuśćmy 36 lat, nie ma jeszcze przymusu fizjologicznego biegania do toalety. Ważne jest też to, czy pacjent po powrocie do łóżka od razu zasypia - większość z nich ma z tym kłopot. Te pytania pomocnicze pomagają pacjentom w zrozumieniu istoty choroby. Jest to jeden z najczęściej niezauważanych objawów.

Jakie inne objawy nie są dla pacjentów tożsame z depresją?

– Kolejnym objawem jest spadek wydolności psychofizycznej. Na przykład wolniejsze wykonywanie czynności w pracy, zamyślanie się, wielokrotne sprawdzanie czegoś. Poczucie, że pacjent niedostatecznie wykonuje swoją pracę, że jest nic niewart, gorzej spełnia się jako rodzic, partner jest w depresji bardzo częste. Pacjenci składają to na karb zmęczenia. 

Taka osoba powie: “wypocznę, wezmę kilka dni wolnego i wszystko wróci do normy”?

– Jeśli osoba z depresją mówi, że musi odpocząć to już jest całkiem nieźle. Z reguły ostatnią rzeczą, o jakiej by pomyślał człowiek w depresji jest urlop, dlatego że on ma poczucie, że nie spełnia oczekiwań, a skoro ich nie spełnia, to nie zasługuje na urlop. On zostanie dłużej w pracy, będzie zarywał noce, weźmie pracę do domu, ale to wszystko przynosi bardzo mierny efekt. 

Czy takie długotrwałe doświadczanie zaburzeń snu może stać się dla pacjenta jego nową “normalnością” na tyle, że przestanie postrzegać je jako realny problem?

– Dokładnie tak. Depresja rozwija się powoli, ona nie pojawia się z dnia na dzień. Ludzie wykorzystują swoje zdolności adaptacyjne do trudnych sytuacji. 

Czy bliski, partner może zauważyć, że coś złego dzieje się z drugą osobą?

– Sygnałem, że coś nie do końca dobrego dzieje się może być na przykład to, że dwie osoby będące w związku zaczynają się od siebie oddalać. Jedna z nich może nie mieć ochoty na rozmowę, może być ciągle zmęczona, może rezygnować z aktywności, które dotąd sprawiały jej przyjemność. Zanika również sfera seksualna, co czasami budzi podejrzenia ze strony zdrowego partnera dotyczące zdrady. 

Co należy w takiej sytuacji zrobić?

– Wystarczy zapytać partnera, jak się czuje, w czym można mu pomóc. To pytanie: “jak się czujesz” daje płaszczyznę do rozmowy. Dostrzeżenie problemu daje przestrzeń do otworzenia się osoby, która już z powodu samej depresji ma poczucie winy, że nie spełnia się w żadnej z ról. 

Taka rozmowa może być szczególnie trudna, jeśli partner rzeczywiście ma depresję i doświadcza anhedonii.

– Czasami depresja jest rozpoznawana na takim etapie, że trudno w jakikolwiek sposób pomóc.

Co możemy zrobić jako bliscy, rodzina?

– Przede wszystkim zgłosić się po pomoc do psychiatry. To jest choroba jak każda inna, a do leczenia choroby potrzebny jest lekarz - osoba, która ukończyła studia medyczne. W dalszym procesie możemy szukać pomocy psychologa, jednak na początek musi to być psychiatra, u którego należy przedstawić problem i omówić formy pomocy. Psychiatra w takiej sytuacji najczęściej powie, aby bliski przyprowadził osobę z depresją do gabinetu. 

To chyba nie jest łatwe zadanie. Jak powiedzieć bliskiemu, aby poszedł do psychiatry? Przecież możemy usłyszeć: “masz mnie za wariata?”

– Niestety, takie obiegowe zdania są powszechne w społeczeństwie. Wymagany jest tu bardzo wysoki poziom empatii, delikatności i zrozumienia. Jako ludzie jesteśmy całością - nie da się oddzielić ciała od naszej głowy, od emocji, od psychiki. Emocje to jest coś, czego na pierwszy rzut nie widać. Nie możemy ich zmierzyć, ale one wpływają one w sposób znaczący na nasze funkcjonowanie. Swoim pacjentom tłumaczę to na przykładzie miłości, która potrafi dodać energii, uskrzydlić, ale także potrafi odciąć tę energię, na co ciało reaguje spowolnieniem, nie mamy na nic ochoty. Ta nasza centrala głowy ma istotne znaczenie w całościowym funkcjonowaniu. 

Przyjmijmy, że pacjent został przekonany do wizyty u psychiatry. Kiedy zostaje podjęta decyzja o wdrożeniu leków antydepresyjnych?

– Jeśli zdiagnozujemy zaburzenia depresyjne, to jest to jednoznaczne z wdrożeniem farmakoterapii. Depresja wydziera z życia osoby chorujące w sposób bardzo podstępny. Jeśli pacjent jest pozbawiony życiowych ról, to nie ma co czekać z farmakoterapią, należy ją niezwłocznie włączyć.

Czy pacjenci obawiają się uzależnienia od leków? 

– To budzi największe obawy pacjentów. Praktycznie na każdej pierwszej wizycie mamy do czynienia z takim pytaniem. 

Czy ten strach powstrzymuje pacjentów przed podjęciem farmakoterapii?

– Tak, pacjentowi znacznie łatwiej jest skorzystać z rady czy pomocy sąsiadki, która na przykład poleca tabletki na lepszy sen. Jednak są to leki przepisane tej pacjentce, dopasowane do niej, więc stosowanie takiej “pomocy sąsiedzkiej” może przynieść więcej szkody, niż dobrego. Lekarz musi ocenić stan zdrowia pacjenta, jakie leki już bierze, jakie objawy dominują w depresji i dopiero wtedy dobiera leki. 

Czy leki antydepresyjne faktycznie mogą uzależniać?

– Mamy XXI wiek, leki w psychiatrii niesamowicie się rozwinęły. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że prawidłowo stosowane nowoczesne leki nie mają prawa uzależnić pacjenta. Leki, które mają potencjał uzależniający są w większości lekami starszej generacji, ale i też nowsze, o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym i/lub nasennym przeznaczone do doraźnego, krótkotrwałego stosowania (maksymalnie 2 - 4 tygodni). Każdy mądry lekarz psychiatra powie to na samym początku. Możemy dopasować lek przeciwdepresyjny tak, aby poprawiał jakość snu, żeby nie było wybudzeń, żeby były zachowane fazy snu, żeby pacjent rano czuł, że się wyspał i miał energię do działania. Możemy zapewnić, że jeśli objawy, dla których wdrożyliśmy lek miną, wówczas w sposób bezpieczny pacjent będzie mógł odstawić ten lek. Nie ma tu elementu uzależnienia.

Co z innymi obawami? Czy leki przeciwdepresyjne mogą zmienić osobowość pacjenta?

– Żadne leki stosowane w psychiatrii nie mogą zmienić osobowości pacjenta, nie ma takiej możliwości. Na funkcjonowanie człowieka wpływa przede wszystkim sama choroba na tyle, że w procesie leczenia dążymy do powrotu pacjenta do normalności, do pozytywnego nastawienia do życia, do chęci ogarniania różnych problemów życiowych. Leki nie spowodują wymazania problemu, ale sprawią, że poprawi się nastrój i wydolność, co przełoży na odzyskanie sił do radzenia sobie z problemami. 

Co w sytuacji, gdy pacjent nie odczuwa poprawy samopoczucia, załóżmy po kilku tygodniach stosowania leku?

– Analizując stan zdrowia pacjenta rozdzielamy rdzeń depresyjny i objawy towarzyszące depresji. Bardzo często tym objawem są zaburzenia snu i zaburzenia łaknienia. Nie możemy pacjentowi absolutnie obiecać, że poprawa nastąpi po tygodniu. Nastawiamy go na to, że to jest proces długotrwały. Po 2-3 tygodniach możemy spodziewać się zauważalnej poprawy długotrwałej, jednak poprawa jakości snu może nastąpić szybciej. To jest decydujące dla zaufania pacjenta do nas, że możemy mu pomóc. Jeśli nie poprawi się nastrój, ale pacjent zaśnie, to jest krok milowy w procesie zdrowienia.

Stopniowe zdejmowanie ciężaru z barków pacjenta z pewnością przyczynia się do sukcesu w dalszym procesie leczenia?

– Tak. To jest proces kilkutygodniowy - od momentu kiedy pacjent po raz pierwszy zagościł w gabinecie psychiatry do momentu, gdy sam odczuje poprawę, kiedy zaczyna widzieć, że wzrasta jego zaangażowanie w codzienne życie, w myślenie o tym, co ugotować, jakie zakupy zrobić etc. Gdy pacjent zaczyna odzyskiwać siebie, partner zaczyna odzyskiwać bliskiego, dzieci zaczynają odzyskiwać rodzica. Także rodzice zaczynają odzyskiwać dziecko, które przejawiało objawy depresji. 

Wyjście z depresji - jak wygląda przebieg zdrowienia? 

– Na początku zyskujemy poprawę w zakresie objawów głównych, ale im dłużej trwa dobrze dobrane leczenie, tym więcej korzyści pacjent z niego otrzymuje. Na dalszym etapie poprawia się jakość funkcji poznawczych, czyli tego, co nazywamy koncentracją, pamięcią. Pacjent zauważa, że jest bardziej wydolny, że potrafi się skupić, że szybciej wykonuje czynności w pracy etc. Na końcu zauważa także poprawę libido, bo gdy pacjent jest w depresji nie myśli o tej funkcji, to jest ostatnie o czym myśli osoba z depresją. 

Jeżeli następuje poprawa stanu zdrowia psychicznego pacjenta, musi mieć miejsce utrwalenie tego efektu - czas przeznaczony na to, aby poprawa pozostała z pacjentem na stałe, prawda?

– Tak, wyróżniamy trzy punkty odcięcia. Pierwszy z nich jest wtedy, kiedy pacjent się zgłasza. Drugi jest wówczas, gdy dobrane leki sprawiają, że stan zdrowia pacjenta się poprawia. Trzeci jest natomiast wtedy, gdy pacjent zauważa, że czuje się bardzo dobrze - pacjenci często mówią, że jest lepiej niż przed rozwojem depresji. To jest moment, kiedy należy przez minimum sześć miesięcy stosować leki w dawce, po której pacjent czuł się dobrze. To jest czas utrwalenia leczenia. Po tych sześciu miesiącach sprawdzamy, jak się pacjent czuje i podejmujemy decyzję o tym, co dalej.

Co się dzieje po sześciu miesiącach utrwalonego leczenia? 

– Są pacjenci, którzy chcą zakończyć farmakoterapię, ale są też tacy, którzy chcą przy tych lekach pozostać. Wówczas możemy obniżyć dawkowanie. Zaburzenia depresyjne mają tendencję do nawrotowości z powodu istoty samego zaburzenia, czyli nierównowagi w ilości serotoniny, dopaminy i noradrenaliny.

Co w przypadku nawrotu depresji?

– Pacjent musi rozpocząć leczenie od początku, jednak nie jest to coś złego. Tłumaczę swoim pacjentom, że nie należy się tego obawiać, ci pacjenci mają wyczuloną wrażliwość, dlatego zgłoszą się do lekarza w momencie, kiedy pojawią się pierwsze objawy. 

Jak mogą pomóc pacjenci, którzy przeszli przez ten proces?

– Osoby, które przeszły przez depresję, miały kontakt z psychiatrą, leczyły się lekami antydepresyjnymi są bardziej wyczulone na sygnały depresji u osób ze swojego otoczenia. Mając wrażliwość wynikającą z ich własnych przeżyć potrafią znacznie skuteczniej dotrzeć do osób z różnymi zaburzeniami psychicznymi. To jest umiejętność, której nie nauczy się nikt, kto nie miał takich doświadczeń. 

Objawy niepożądane, których pacjenci się boją - one mogą wystąpić, ale nie muszą, prawda?

– Objawy niepożądane towarzyszyły najczęściej lekom starej generacji. One są jeszcze dostępne na naszym rynku i wbrew pozorom są także chwalone przez pacjentów, a to przecież pacjent ma być zadowolony. Leki nowszej generacji mają coraz mniej objawów niepożądanych lub nie mają ich wcale. Istotne jest to, jaki lek dobierzemy, a także powolne jego wprowadzanie, żeby organizm mógł przyzwyczaić się do nowej substancji.

Co z osobami, które biorą leki przeciwdepresyjnie jedynie doraźnie?

– Jeśli pacjent stosuje leczenie nieregularne, zapomina o dawkowaniu, albo odstawia leki bez konsultacji z lekarzem, to pojawiają się objawy niepożądane z powodu nieregularności farmakoterapii i nagłego odstawienia leku. Podążanie za lekarzem w tym zakresie ma istotne znaczenie, aczkolwiek są też pani redaktor takie sytuacje, gdzie te objawy są wykorzystywane na korzyść pacjenta. 

Jak to?

– W przypadku niektórych leków antydepresyjnych objawem niepożądanym jest senność, a przecież szerokie grono pacjentów z zaburzeniami depresyjnymi zmaga się na przykład z bezsennością. My jako lekarze wiedząc o tym, wykorzystujemy ten lek jako lek nasenny. Objaw niepożądany jest zatem niekiedy bardzo pożądany w rękach umiejącego w świecie farmakoterapii poruszać się specjalisty. Bardzo ważne jest zdiagnozowanie pacjenta i ustalenie, co dla niego jest problemem i wybrać lek, który najlepiej się w jego przypadku sprawdzi.

Odpowiedni dobór leku i właściwej dawki to klucz do sukcesu. Mimo to zdarzają się przypadki, gdy standardowe leki nie działają.

– Tak, gdy pacjent nie zareaguje na pierwszą terapię, dołączamy drugi lek z innej grupy. Jeśli  pacjent na połączenie leków z dwóch różnych grup zareaguje, to wszystko jest w porządku i możemy spodziewać się nadchodzącego procesu zdrowienia. Są natomiast przypadki depresji lekoopornej. Według najnowszych badań dotyczy to około 8 proc. wszystkich przypadków zaburzeń depresyjnych. To są pacjenci, którzy nie zareagowali na dwa prawidłowo przeprowadzone cykle farmakoterapii.

Co to znaczy “przeprowadzone prawidłowo cykle farmakoterapii"?

– To znaczy, że dobraliśmy lek właściwy dla pacjenta, stosowaliśmy go odpowiednio długo i w prawidłowej dawce. Jeśli nie uzyskujemy poprawy stanu zdrowia pacjenta, wówczas mamy do czynienia z depresją lekooporną. 

Czy w takiej sytuacji można coś jeszcze zrobić?

– Są zielone światełka dla takich pacjentów, ponieważ pojawiła się najnowsza metoda leczenia depresji w formie wziewnej. Pojawiają się także inne metody medyczne, ale pozafarmakologiczne, które stanowią uzupełnienie przy leczeniu m.in. zaburzeń lekoopornych. Cały czas idziemy do przodu i nie należy się poddawać, lecz szukać innych metod terapeutycznych. Dla pacjenta, który cierpi, który ma depresję, który stracił nadzieję to może być droga nie do przebycia. Tutaj jest prośba do bliskich, aby trwali przy pacjencie, aby oni dawali siłę pacjentowi, aby chodzili z nim do lekarza i szukali nowych możliwości. 

Pozbywając się błędnych przekonań, zyskujemy szansę na wyleczenie. Lekarze onkolodzy także alarmują, że trudno jest społeczeństwo przekonać, że rak nie musi być chorobą śmiertelną - został on przecież przez wielu pokonany.

– Bardzo przykre jest to, że osoby, które nie mają doświadczenia szerzą swój pogląd o depresji czy jej leczeniu osobom, które mają problem ze swoim zdrowiem psychicznym.

W jaki sposób może to zaszkodzić osobom z depresją?

– Rozpowszechnianie takich poglądów uniemożliwia osobom z depresją skorzystanie ze zdobyczy medycyny XXI wieku. Ciekawie pani redaktor nawiązała do schorzeń onkologicznych, bo w ich przypadku czas odgrywa ogromne znaczenie i to, co jest wyleczalne w onkologii na początku, po upływie pewnego czasu może być już nieuleczalne. Podobnie jest z depresją - jeśli interwencja zostanie podjęta odpowiednio wcześnie, to szanse na powrót do pełnej sprawności są zdecydowanie większe.

Co oprócz pogłębiania się zaburzeń depresyjnych grozi tym, którzy zwlekają?

– Jeżeli pacjent ten moment przegapi, to niestety - depresja jest chorobą śmiertelną i nieleczona może skończyć się zgonem samobójczym. Mój apel do osób, które mają pogląd inny niż medyczny na leczenie depresji jest taki, aby zostawiły go dla siebie i nie brały na siebie odpowiedzialności za osoby, które w wyniku złej porady popełnią samobójstwo, bo żyć z takim ciężarem jest bardzo trudno. 

Wniosek nasuwa się jeden - zaburzenia depresyjne należy skonsultować z fachowcem, a nie z sąsiadką. To poważna sprawa. Należy uświadomić sobie, że prosić o pomoc to nie wstyd, ze to nie jest oznaka słabości. Są to podstawowe rzeczy, o których społeczeństwo zwyczajnie zapomina. 

– Społeczeństwo albo zapomina, albo nie wie. Na Zachodzie lub w Stanach Zjednoczonych leczenie depresji, uczęszczanie do psychoterapeuty jest czymś zupełnie normalnym. U nas dopiero zaczyna być. 

Czy tzw. “przebodźcowanie” może być czynnikiem wywołującym lub pogłębiającym zaburzenia psychiczne?

– Jeżeli porównamy warunki życia na początku XX wieku do tych teraz - 120 lat później, to ilość bodźców, jaka dociera do nas w jednostce czasu jest nieporównywalnie większa, a w zakresie programowania naszego organizmu wiele się nie zmieniło.

Szybkie czasy, media społecznościowe, natłok informacji płynący z radia i telewizji, migające banery, krzykliwe plakaty - to wszystko rzeczywiście może być przyczyną nieustannie powiększającej się ilości przypadków depresji?

– Jeszcze 30 lat temu na pierwszym miejscu były choroby układu sercowo-naczyniowego. W tej chwili depresja zaczyna wychodzić na prowadzenie, dobija się o “palmę pierwszeństwa”. To jest to, o czym pani redaktor słusznie wspomniała - te migające światełka, ilość bodźców, nasze telefony, które są nieustannie przy nas są taką “smyczą”. Siedząc w restauracji widzimy, że osoby zamiast ze sobą rozmawiać, korzystają z telefonów. Dodatkowo, natłok negatywnych wiadomości, które nas bombardują to jest coś, czemu nasze organizmy nie są w stanie podołać.

Co możemy zrobić?

– Zaserwować sobie “momenty ciszy”. Ustalić czas, gdy telefony komórkowe w domu będą wyłączane, ustanowić dzień bez telewizora, radia czy komputera. W tych czasach to może być szalenie trudne, zwłaszcza dla młodzieży. Kolejna rzecz to kwestia wyciszenia - próbowanie technik relaksacyjnych, które każdy może dostosować indywidualnie do swoich potrzeb. Trzecia rzecz to powrót do początku naszej rozmowy, czyli psychoterapia. To jest pomoc, która także z mojego własnego doświadczenia - i nie wstydzę się o tym mówić - jest najwspanialszym prezentem, jaki człowiek może sobie zrobić. Dobry terapeuta pomaga poukładać sobie to, co się dzieje w całym naszym życiu, sięgnąć do przeszłości, do dzieciństwa, do wieku rozwojowego, czyli adolescencji, pomaga przyjrzeć się temu, co było i jaki miało wpływ na nasz rozwój. Jak już psychoterapeuta pomoże nam się temu wszystkiemu przyjrzeć, zburzy naszą strefę komfortu wypracowaną przez lata, to następnie pomoże ją ponownie odbudować, ale będzie ona już zupełnie inna. 

Inna, to znaczy jaka?

– Przede wszystkim będzie to strefa z większym wglądem, z większą wrażliwością, z większym zrozumieniem siebie i innych ludzi. Skoro my będziemy bardziej przyjaźni dla siebie i innych, to zmieni się jakość naszego życia i w związku z tym będzie to miało pozytywny wpływ na stan psychiczny. Psychoterapia jest zatem dobrym rozwiązaniem, lecz nie w ostrej fazie depresji, kiedy do człowieka niewiele dociera, kiedy jest to walka o przetrwanie, a następnie jest walka o powrót do prawidłowego funkcjonowania. Gdy pacjent do niego wraca, wtedy proponujemy mu podjęcie dobrej psychoterapii w rękach doświadczonego psychoterapeuty, który ma swojego supervisora, co daje gwarancję bezpiecznej psychoterapii.

Poruszyła pani doktor tutaj ciekawą kwestię. Ktoś kiedyś powiedział mi, że dobry psychoterapeuta powinien bez problemu przekazać na prośbę pacjenta kontakt do supervisora. To prawda? Jaka jest właściwie rola supervisora?

– To bardzo mądra podpowiedź. Może niekoniecznie kontakt, co raczej informację, że z takiej formy profesjonalnego wsparcia psychoterapeuta korzysta. Zarówno lekarze, jak i psychoterapeuci muszą się cały czas szkolić. Nie ma tu możliwości, aby spocząć na laurach. Supervisor w przypadku psychoterapii jest swoistym “wentylem bezpieczeństwa”, czuwa nad prawidłowym przebiegiem terapii. Ta osoba nie ma wyrobionego żadnego poglądu, ale słucha, co się z pacjentem w procesie terapeutycznym się dzieje i jest w stanie spojrzeć na jego sytuację w sposób obiektywny i tym samym służyć bardzo cennymi wskazówkami.

Jak to wygląda w praktyce?

– Psychoterapeuta na sesji z supervisorem omawia dany przypadek, ta osoba służy pomocą w dobrym prowadzeniu pacjenta, dlatego to jest tak bardzo ważne. Nie jest tak bardzo kluczowy nurt, w którym dany psychoterapeuta pracuje, bo każdy pacjent potrzebuje innego. W momencie, gdy terapeuta burzy nasze poczucie bezpieczeństwa, kiedy “zdejmuje warstwy cebulki”, czyli pomaga otwierać się emocjonalnie, dochodzimy w tym procesie do tego, co najważniejsze, ale często także bardzo bolesne. Ważne jest wówczas, aby terapeuta pomógł odbudować poczucie ładu i bezpieczeństwa. Nie sztuką jest zburzyć, sztuką jest zbudować na porządnych fundamentach “stabilną konstrukcję”. 

Co chciałaby pani jako psychiatra przekazać pacjentom chorym na depresję?

– Nie bójcie się państwo psychiatrów. Jesteśmy lekarzami po medycynie, ciepłymi i empatycznymi osobami, my nie oceniamy. Naszym zadaniem jest pomóc w przejściu różnych zawirowań, które spotykają Was w życiu. Największą satysfakcją dla nas jest, gdy pacjent mówi: “dziękuję, już jest wszystko dobrze”. 

Dziękuję za rozmowę. 

Ekspert
Dr Jolanta Klemens
Dr Jolanta Klemens, psychiatra
Ukończyła Śląską Akademię Medyczną w Katowicach oraz 4-letnie studia podyplomowe z psychoterapii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Posiada doświadczenie w lecznictwie psychiatrycznym stacjonarnym oraz ambulatoryjnym. Pracowała jako konsultant na oddziałach somatycznych Szpitala Wojewódzkiego, Szpitala Ogólnego oraz BCO w Bielsku-Białej. W przeszłości biegły Sądowy przy Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej z zakresu psychiatrii oraz uzależnień. Od 2004 r. wykładowca na licznych konferencjach w Polsce. Od wielu lat pełni funkcję Pełnomocnika d/s Zdrowia Lekarzy i Lekarzy Dentystów przy Beskidzkiej Izby Lekarskiej. Od 2004 r. prowadzi własną działalność medyczną, od 2015 r. pod nazwą PSYCHOMedical Jolanta Klemens. Placówka zatrudnia lekarzy psychiatrów, psychoterapeutów, trenera personalnego, pielęgniarkę. W ramach swojej działalności stosuje najnowsze metody terapeutyczne, w tym farmakologiczne, zarezerwowane do stosowania jedynie w warunkach placówki medycznej.

Czytaj też: 

O autorce
Marcelina Dzięciołowska
Marcelina Dzięciołowska
Redaktorka od lat związana z branżą medyczną. Specjalizuje się w tematyce zdrowia i aktywnego stylu życia. Prywatne zamiłowanie do psychologii inspiruje ją do podejmowania trudnych tematów w tej dziedzinie. Autorka cyklu wywiadów z zakresu psychoonkologii, którego celem jest budowanie świadomości oraz przełamywanie stereotypów na temat choroby nowotworowej. Wierzy, że odpowiednie nastawienie psychiczne jest w stanie zdziałać cuda, dlatego propaguje profesjonalną wiedzę, w oparciu o konsultacje ze specjalistami.