Przyczyny uzależnień behawioranych [WYWIAD]
Uzależnienia behawioralne często spowodowane są stresem, z którym nie potrafimy sobie poradzić. Ewa Woydyłło, psycholog, odpowiada na pytania o rodzaje nowych uzależnień, przyczyny siecioholizmu oraz dlaczego akurat dzisiaj jesteśmy częściej narażeni na wpadnięcie w nałóg.
Spis treści
- Jakie są przyczyny uzależnień behawioralnych?
- Dlaczego leczenie osób z objawami autodestrukcyjnych nałogów ogranicza się do podawania antydepresantów?
- Dziś jesteśmy mniej odporni na stres?
- Rozpad rodziny odpowiada za wzrost częstotliwości zaburzeń psychicznych?
- Czy uzależnienia behawioralne różnią się od alkoholizmu czy narkomanii?
- Jakie są najczęstsze rodzaje tzw. nowych uzależnień?
- Czy wszystkie uzależnienia są tak samo groźne?
- Siecioholizm staje się najczęstszym nałogiem
- Jakie formy przybiera siecioholizm?
- Jak leczy się siecioholizm?
Skąd biorą się uzależnienia behawioralne: pracoholizm, siecioholizm, zakupoholizm, uzależnienie od hazardu i lekomania?
Rozwój cywilizacji przyniósł nam wzrost zaburzeń psychicznych, wśród nich uzależnień – twierdzi Ewa Woydyłło, psycholog.
Jakie są przyczyny uzależnień behawioralnych?
Ewa Woydyłło: Niektórzy mówią nawet o epidemii uzależnień. Tempo życia, pogoń za dobrami materialnymi, osłabienie duchowych wartości i wynikający z tych zjawisk stres powodują u wielu ludzi ogromne trudności z radzeniem sobie z życiowymi problemami. Dotyczy to przede wszystkim młodych, niedoświadczonych i niedojrzałych emocjonalnie. Rozmnożyło się mnóstwo ucieczkowych sposobów radzenia sobie ze stresem. Wielu ludzi szuka pomocy u lekarzy, od których otrzymują leki psychotropowe, które również stają się formą ucieczki od odpowiedzialnego rozwiązania faktycznych problemów życiowych.
Dlaczego leczenie osób z objawami autodestrukcyjnych nałogów ogranicza się do podawania antydepresantów?
E.W.: Bo łatwiej jest wypisać receptę, niż pochylić się z troską i zaangażowaniem razem z pacjentem nad jego życiowymi czy osobistymi problemami. A poza tym na masowej sprzedaży leków bogaci się cały sektor medyczno-farmaceutyczny. Tymczasem ludzie już z byle powodu „kolędują” po lekarzach i potem wykupują tony lekarstw. Gubimy naturalną, biologiczną zdolność do przetrwania. Żyjemy w ciągłym stresie i nie radzimy sobie w sytuacjach nie tyle ekstremalnych, bo one rzadko się zdarzają, ile codziennych. Przestaliśmy akceptować reguły życia. Przykładowo, obsesyjnie odwracamy się od tego, co normalne – od śmierci, starzenia się, cierpienia.
Dziś jesteśmy mniej odporni na stres?
E.W.: Gdyby dziś wybuchła wojna, wiele zaburzeń psychicznych zostałoby uleczonych jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To normalne, że gdy mamy do czynienia ze śmiertelnym zagrożeniem, zaczyna działać wrodzony instynkt przetrwania i uruchamiają się w ludziach naturalne moce. Cieszymy się, że żyjemy, i nie lamentujemy, że czegoś nie mamy. Dobrobyt i bezpieczeństwo nie czynią nas szczęśliwszymi. Sami na siebie zastawiliśmy pułapkę. Zapewniliśmy sobie łatwość codziennej egzystencji i źle znosimy jej niewygody, które dostarczają nam stresu urastającego do kosmicznych rozmiarów. Kto dziś pierze na tarze, nosi wodę do domu, tka i szyje sobie ubrania? Kiedyś sukcesem i potwierdzeniem naszej sprawności było znalezienie chrustu na opał, a dziś co? Oczywiście tak sobie biadolimy nad współczesnością, ale z drugiej strony gdzie ludzie mają nauczyć się radzenia sobie z przeciwnościami? Na pewno nie w dzisiejszym domu rodzinnym.
Rozpad rodziny odpowiada za wzrost częstotliwości zaburzeń psychicznych?
E.W.: Niewątpliwie. Bez niej nie ma warunków, by rozwijać fundamentalną dla zdrowia psychicznego cechę „sprężystości emocjonalnej”, jak ją nazywam w swoich książkach. Niektórzy są nią obdarzeni przez naturę, innym trzeba pomóc ją w sobie wyrobić. Kiedyś dzieci były wychowywane przez wielopokoleniowe rodziny, z bliższymi i dalszymi krewnymi, a także przez środowiskowe wspólnoty miasteczkowe i wiejskie. Dziecko nie było zostawione samo sobie. Dziś te mikroświaty przeszły do historii, rodziny rozjechały się na cztery strony świata, rozpadły się więzi społeczne. Sami rodzice rzadko mają wystarczające kompetencje wychowawcze. Mamy też warunki, by mieć dzieci, ale się nimi nie zajmujemy, nie poświęcamy im zbyt wiele czasu.
I bytowe wymagania wzrosły. Często słyszę: „Nie będę miała drugiego dziecka, bo musielibyśmy kupić większe mieszkanie, a nie stać nas na to”. Myślenie o tym, by każdy miał osobny pokój, jest skazywaniem dziecka na samotność. Wygoda odosobnienia jest może dobra dla pustelnika, zakonnika lub artysty, ale dla dziecka zabójcza.
Czytaj też: Inteligencja emocjonalna - co to jest?
Czy uzależnienia behawioralne różnią się od alkoholizmu czy narkomanii?
E.W.: Tak. To głównie choroba emocji. Ucieczka od jakiegoś cierpienia. Droga na skróty, która poprawia niedobre samopoczucie. Używki i nawykowe dostarczanie sobie natychmiastowej przyjemności zapewniają szybką ulgę od trudnych uczuć, z którymi sobie nie radzimy. Innymi słowy, to sposoby radzenia sobie ze stresem i rozchwianymi emocjami, które przynoszą chwilowe zadowolenie, a na dłuższą metę szkodzą i pogłębiają problemy.
Jakie są najczęstsze rodzaje tzw. nowych uzależnień?
E.W.: Do tych „postmodernistycznych uzależnień” należą zaburzenia jedzenia – bulimia i anoreksja, zakupoholizm, pracoholizm, uzależnienie od hazardu, lekomania, siecioholizm.
Czy wszystkie uzależnienia są tak samo groźne?
E.W.: Faktycznie nie wszystkie uzależnienia są jednakowe. Dużo zależy od tego, jak silnie rozwinięty jest dany nałóg i jakie towarzyszą mu cechy osobiste i uwarunkowania zewnętrzne. Te „lżejsze” zaburzają nasze relacje z rzeczywistością w niewielkim stopniu, pozwalając jednak nieźle funkcjonować w życiu osobistym i społecznym. Najbardziej niebezpieczne uzależnienia polegające na przyjmowaniu środków psychoaktywnych zakłócają funkcjonowanie mózgu i dość szybko niszczą fizycznie. Alkohol, choć u nas na pewno najbardziej rozpowszechniony, nie jest jednak tak groźny jak wziewne środki chemiczne, kleje czy kokaina, ponieważ ich droga z nosa do mózgu jest najkrótsza. Bardzo niebezpieczne dla zdrowia są też niektóre lekarstwa i środki psychotropowe.
Czytaj też: Śmiertelne mieszanki leków, narkotyków i alkoholu
Siecioholizm staje się najczęstszym nałogiem
E.W.: Z internetem, który jest wspaniałym medium, należy obchodzić się ostrożnie, jak z bronią czy alkoholem. Siecioholizm dotyka głównie ludzi wyobcowanych, niespełnionych, którzy w świecie wirtualnym odnajdują substytut życia. Sprawne poruszanie się w wirtualu nie wymaga żadnego treningu interpersonalnego. Kiedy ktoś jest dla nas niemiły, wchodzi w konflikt, to naciskamy klawisz i kasujemy go. Stajemy się wszechmocnymi bogami w świecie nierzeczywistym, bardziej atrakcyjnym od realu. Ten wirtualny świat jest prostszy, bezstresowy i funkcjonuje na naszych warunkach. Tam z nikim i z niczym nie musimy się liczyć. Obsesyjne wtopienie się w rzeczywistość, której nie ma, powoduje, że powoli znikamy z realnego świata.
Czytaj też: Jak rozpoznać, że dziecko jest uzależnione od internetu
Jakie formy przybiera siecioholizm?
E.W.: Istnieje cała gama potrzeb, które ludzie załatwiają elektronicznie. Uzależnienia mogą przybrać formę erotomanii, kiedy nałogowo korzystamy z pornografii, cyberseksu. Bardzo częsta jest socjomania, kiedy przenosimy swoje życie prywatne do sieci, uzależniamy się od internetowych kontaktów społecznych, poczty elektronicznej, portali społecznościowych, obsesyjnie komunikujemy się za pomocą SMS-ów. Nierzadkie jest uzależnienie od gier – hazardowych i sieciowych. Przez internet wydajemy masę pieniędzy albo ulegamy patologicznemu przymusowi zdobywania coraz to nowszych informacji. Uzależniamy się w końcu od używania samego komputera.
Czytaj też: Negatywne skutki seksu przez internet
Jak leczy się siecioholizm?
E.W.: Podobnie jak inne uzależnienia. Trzeba usunąć dany sprzęt elektroniczny z bezpośredniego pola widzenia, ograniczyć czas korzystania z komputera, komórki lub tabletu i zacząć uczyć się nowych, zdrowych sposobów spędzania czasu i realizowania swoich celów, zadań oraz potrzeb. W terapii pracuje się nad zmianą sposobu myślenia i funkcjonowania społecznego po to, aby wyjść z izolacji emocjonalnej od ludzi. Terapia bywa nadrabianiem zaległości wychowawczych.
Uzależnione są najczęściej osoby niedojrzałe, których nikt nie nauczył podstawowych umiejętności życiowych – zdolności do rozwiązywania konfliktów i budowania związków z ludźmi; umiejętności nazywania i rozpoznawania emocji, radzenia sobie z rozchwianymi uczuciami. Skuteczne wyzdrowienie wymaga uzdrowienia emocji oraz relacji z ludźmi i z samym sobą.
Polecany artykuł:
Porady eksperta