Po dwóch latach bycia w związku mój chłopak mnie po raz pierwszy uderzył [Porada eksperta]
Po dwóch latach związku postanowiliśmy zamieszkać razem. Tego dnia gdy się przeprowadzaliśmy i byliśmy w windzie razem z naszymi walizkami doszło do awarii windy. Winda przejechała w górę nie zatrzymując się na naszym piętrze i potem zjechała na dół do półpiętra pomiędzy parterem i pierwszym piętrem i wtedy nacisnęliśmy przycisk stop i winda się zatrzymała. Mój chłopak bardzo boi się latać i ma też lekką klaustrofobię i był bardzo przerażony. Krzyczał na mnie, żebym niczego nie naciskała i nie pogarszała sytuacji i miał pretensje, że nie mam przy sobie swojego telefonu (zostawiałam go w mieszkaniu, bo przynosiliśmy rzeczy na górę). Dał mi swój telefon i poprosił żebym wezwała pomoc (nie mówi po polsku). Miał bardzo mało pieniędzy na koncie i chciał jeszcze odwołać szkolenie, które miał poprowadzić za niespełna godzinę. Oczywiście nikt nie odbierał telefonu w dwudziestoczterogodzinnym pogotowiu windowym, więc krzyczał na mnie, że nie umiem niczego załatwić. Był bardzo zdenerwowany i mnie też się to udzieliło i gdy oddawałam mu jego telefon, upuściłam go na podłogę. Podniósł go i zdenerwowany uderzył mnie w głowę. Nigdy wcześniej mnie nie uderzył, więc patrzyłam na niego zszokowana i od razu zaczął przepraszać. Nigdy w żadnym ze swoich poprzednich związków nie byłam bita i nie jestem w stanie czegoś takiego tolerować. Mówi się, że jeśli mężczyzna uderzy raz, to zrobi to też raz kolejny. Nie wiem, czy to do końca prawda, bo mój ojciec mnie raz uderzył, potem przeprosił i powiedział, że to się już nigdy nie powtórzy i rzeczywiście nigdy się to nie powtórzyło. Nie wiem, co powinnam zrobi. 1. Ukarać go emocjonalnie tak, żeby popamiętał i dać mu drugą szansę czy 2. Zerwać z nim i wyprowadzić się z nowego mieszkania. Przy czym nie ukrywam, że pierwsza wersja wydaje się o wiele łatwiejsza do wykonania, bo jestem z nim emocjonalnie związana. Z drugiej strony nigdy, przenigdy nie chciałabym dołączyć do grona kobiet, które pozwalają sobą pomiatać. Wolałabym już umrzeć w samotności.
Witaj! Osobiście po prostu nie cierpię przemocy i agresji i nie akceptuję ich w jakiejkolwiek formie. Czy to emocjonalnej czy fizycznej. Wiem jednak, że sporadycznie zdarzają się takie sytuacje, kiedy przestajemy nad sobą panować i kontrolować impulsy. Zdaję sobie sprawę z tego, że raz czy dwa taka sytuacja spotkać może w życiu każdego z nas. Jednak są to momenty absolutnie ekstremalne i powinny kończyć się odpowiednią refleksją. Powinny one być "przerobione" i przeorganizowane w naszym wnętrzu i zachowaniu. Musimy z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski i za nimi podążyć.
Twój chłopak powinien - moim zdaniem - z tego wydarzenia wyciągnąć odpowiedni wniosek, a mianowicie taki, że ma problem, który powinien leczyć. Jego zachowanie pokazało, że problem z klaustrofobią jest poważniejszy, niż mu się chyba wydawało i jeśli się nim nie zajmie, może się nasilać. Niestety życie w XXI wieku, w środowisku miejskim pociąga za sobą wiele takich sytuacji, nad którymi trudno jest panować. Samolot, winda, ciasne metro, tłok w centrum handlowym czy zepsuty samochód to tylko niektóre z niepokojących momentów, które mogą go zaskoczyć. Jeśli nie rozpocznie i nie zakończy z powodzeniem terapii to nie wiadomo jakie będą jego kolejne reakcje i na co. Żadna z podanych przez ciebie reakcji nie wydaje mi się do końca słuszna.
Ukaranie emocjonalne? A co to zmieni? To tak, jakby ktoś ukaraniem emocjonalnym zareagował na twój atak przeziębienia. Wyzdrowiejesz? Wyprowadzka? Też chyba nie... jeśli jest wam ze sobą dobrze, to najpierw postarajcie się z tym problemem uporać. Myślę, że raz i do tego w takiej sytuacji można wybaczyć ale... pod pewnymi warunkami.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta