On kłamie [Porada eksperta]
Jestem zdana na kontakt z człowiekiem, który mnie oszukuje, jest wobec mnie nieuczciwy. Kłamstwo to jego cecha wyniesiona z domu (wszyscy członkowie tej rodziny w codziennym życiu mijają się z prawdą). Obietnice, że skończy z kłamaniem i lawirowaniem, są tylko obietnicami. Zapewnia mnie o swojej uczciwości i przekonuje, iż jestem "niezdrowo" podejrzliwa, dopóki nie udowodnię mu kolejnego kłamstwa. Potem obiecuje poprawę, znów kłamstwo, itd. Nie wierzę, że on może się zmienić, a jeśli, to na jakiś czas i wróci do kłamstw, jak większość takich osób. Nie znoszę go, ale nie mogę uwolnić się od niego, bo jestem szantażowana. Impas trwający już dwa lata... Załamuję się. Nie radzę z tym sobie, pogarsza się mój stan zdrowia. Z dnia na dzień schodzę w coraz głębszy dół emocjonalny. Funkcjonuję(czasem z trudem) dzięki dziecku, dla którego muszę i chyba jeszcze chcę żyć.
Witam! Pisze pani, jak ktoś pogrążony w smutku i depresji. Rozumiem, że taki stan rzeczy, kiedy wydaje nam się, że nie możemy czegoś zmienić, czujemy się całkiem bezsilni, może powodować stale pogarszające się samopoczucie fizyczne i psychiczne. I to tym należałoby się zająć na początku - właśnie Pani samopoczuciem. Jeśli poczuje się Pani lepiej, to inaczej spojrzy Pani na swoje otoczenie. Pewnie nie jest tak źle, że "nie ma wyjścia" i "muszę"... To raczej ograniczenie pola widzenia i bezsilność przez Panią przemawiają. Proszę zacząć od siebie i swojego patrzenia na siebie i świat. Natomiast jeśli chodzi o kłamstwo - jeśli jest pani pewna, ze mąż, bo pewnie o niego chodzi, kłamie, to po prostu proszę mu nie wierzyć. Przyjąć do wiadomości, ze jest kłamcą i z takim stanem rzeczy żyć a nie łudzić się, że jest inaczej. Nie udowadniać mu, nie szukać, nie szperać, bo przecież albo ma pani tę pewność albo nie. Najgorsza jest ta małżeńska gra pod tytułem "ty udajesz, że mówisz prawdę a ja ci udowodnię, ze jest inaczej". Szkoda energii. Jeśli mąż kłamie , pani go i tak nie znosi ale "musi" z tym żyć to proszę tak to zorganizować aby jak najmniej to panią dotykało. Jeśli i tak się nie kochacie... to postarajcie się chociaż jakoś obok siebie funkcjonować, chociaż nie mam pojęcia w imię czego. Ale jakoś mam wrażenie, że problem leży trochę gdzie indziej... Pozdrawiam
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta