Niska samoocena i problemy z agresją [Porada eksperta]
Witam. Piszę do pana z prośbą o pomoc. Mam 20 lat. Jestem patałachem. Ostatnim śmieciem. Nic nie potrafię. Nie chodzi mi o wykształcenie. Chodzi mi o tak błahe sprawy jak zakup ubrań. Ubrania po dziś dzień kupuje za mnie mama. Wstydzę się pójść do sklepu by zakupić odzież. Wstydzę się przymierzyć buty w jakimkolwiek sklepie czy też na bazarze. Jestem niesamodzielny. Nie pracuję i mieszkam z rodzicami. Chciałem iść do wojska i nauczyć się samodzielności ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Taki patałach jak ja w wojsku?! Wstyd i hańba... Kto przyjąłby mnie do armii? Myślałem że jeśli rzucą mnie na "głęboką wodę" nauczę się życia i wszystko będzie w porządku. Starałem się ćwiczyć fizycznie żeby jak najlepiej wypaść na testach kwalifikacyjnych. Każdy słabszy wynik, każdą "małą porażkę" bardzo przeżywałem. Zadawałem sobie kary za te porażki. Kary były różne. Zakaz słuchania muzyki, bicie się po głowie, albo walenie głową w biurko. Porażki to takie niepowodzenia jak zniszczenie koszuli nieumiejętnym prasowaniem, albo słabszy wynik porannego biegu bądź niższa ilość wykonanych pompek. Miałem kiedyś problemy z zasypianiem. Postanowiłem że zacznę sypiać o wczesnej porze. Nie udało się. Kładłem się do łóżka wcześnie i nie mogłem zasnąć. Leżałem do 2-3 w nocy i wierciłem się. Dopiero późno w nocy zasypiałem. To też była taka porażka. Nie umiałem zasnąć. Moja wina! Przyszło zniechęcenie i więcej nie próbowałem. Z czasem pojawiły się myśli samobójcze. Taki patałach jak ja nie ma prawa żyć! Jest na świecie tylu wartościowych ludzi. Do czego potrzebny jestem im ja? Nie nadaję się do żadnej pracy. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Jedyne co potrafię to zamiatanie ulicy. Do wszystkiego mam dwie lewe ręce. Chciałbym wybudować dom, ożenić się i mieć dzieci. Kocham pewną dziewczynę ale ona nie odwzajemnia moich uczuć. Chcę kochać i być kochany. Tę dziewczynę znam tylko z internetu. Znam ją od roku. Ona wie że ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jest taka dobra... Pragnę jej całym sercem. To ona namówiła mnie żebym do pana napisał. Mi osobiście nie zależy na moim zdrowiu. W sumie to chciałbym zdechnąć na ulicy sponiewierany i skopany w rynsztoku... Kiedy dokonuję w sklepie wyboru kosmetyków, kremu, perfum, czuję wstyd. Czuję wzrok innych ludzi na sobie i mam ochotę uciec ze sklepu. Nienawidzę urzędów. Muszę zanieść ważne papiery do urzędu pracy. Niosę je od miesiąca. Cóż może mnie zamkną za to do więzienia i tam mnie sponiewierają i zabiją? Mieszkam w małym mieście i unikam kontaktu z ludźmi. Staram się z domu nie wychodzić. Kiedy coś mi się nie udaje wpadam w furię. Przeklinam i rzucam tym co znajduje się pod ręką. Ostatnio zniszczyłem żelazko bo nie umiałem wyprasować koszuli. Wszystko co robię muszę zrobić dobrze, inaczej robię się agresywny. Czy ta agresja może się z czasem przenieść z przedmiotów na ludzi? Mój ojciec od zawsze wpaja mi że mam do wszystkiego dwie lewe ręce i nic nie potrafię zrobić dobrze. Do wszystkiego się czepia. Nie potrafię mu nijak dogodzić. Zawsze doszukuje się błędów w tym co robię. Dawniej kiedy byłem mały odpytywał mnie z tabliczki mnożenia. Często był przy tym pijany. Bałem się. Bił mnie. Odpytywał mnie tak długo aż zestresowany "potykałem" się na jakimś działaniu. Stary kabel od magnetofonu dobrze przystawał do tyłka. Ten lęk pozostał do dziś mimo że potrafię postawić się ojcu. Mój ojciec nie jest święty. To "pan i władca" całego domu. Przynajmniej kiedyś taki był kiedy byłem mały. Teraz chyba mimo wszystko się mnie nieco boi. W końcu trochę podrosłem a on zestarzał się. Ojciec upokarza mnie przed znajomymi wymieniając moje wady, nigdy nie wymieniając zalet. To chyba przez niego myślę o sobie jak o najgorszym śmieciu. Czuję się jakby moje życie było nierzeczywiste. Nie spotykam się ze znajomymi. Wolę siedzieć w domu i grać w te głupie gry komputerowe. Moje życie to jedna wielka pomyłka, jednak brakuje mi odwagi by pójść do psychologa bądź wyspowiadać się z grzechów. Moje problemy ukrywam przed wszystkimi bo wstydzę się ich. Wstydzę się sam siebie. Moi rodzice traktują mnie niepoważnie. Traktują mnie jak 14-latka. Nie rozmawiają ze mną jak z człowiekiem dorosłym. Matka uświadamia mnie w tym że jestem "gnojkiem". Czasami mam ochotę ją uderzyć ale nie zrobię tego, a przynajmniej nie teraz kiedy potrafię jeszcze pohamować agresję skierowaną przeciw ludziom. Agresji skierowanej przeciw przedmiotom nawet nie hamuję. Pomaga mi to rozładować stres. Niech mi pan pomoże stać się normalnym, wartościowym człowiekiem.
Ciekaw jestem skąd się wzięło określenie „patałach”. Od kogo się go nauczyłeś, po kim powtarzasz i co ono właściwie dla ciebie znaczy? Mam wrażenie, że uważasz siebie za bardzo ważnego. Bardzo poważnie traktujesz wszelkie swoje niepowodzenia. Może udałoby się podchodzić do nich z nieco mniejszą powagą. Zastanawiasz się, czy twoja agresja może przenieść się na ludzi, ale z tego, co piszesz wynika, że jesteś agresywny wobec siebie, karzesz się brutalnie za różne błahostki. Agresja już jest skierowana przeciwko człowiekowi. Sprawdź, czy przypadkiem w swoim stosunku do siebie nie naśladujesz ojca. Może nie musisz być aż tak bardzo podobny do niego, może nie musisz tak bezkrytycznie wierzyć we wszystkie jego poglądy na twój temat. Radzę Ci, abyś poszukał w sobie odwagi by pójść do psychologa. W końcu i tak nie dowiesz się od niego o sobie niczego gorszego niż to, co już sądzisz.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta