Nie wierzę w siebie i nie widzę sensu w swoim życiu [Porada eksperta]
Zawsze byłam nieśmiała. Z biegiem czasu stawałam się coraz śmielsza, bo ludzie zaczynali mówić mi same pozytywne opinie, co dodało mi wiary w siebie. Niestety, mam za sobą 4 poważne związki, które rozpadły się, bo każdy z tych mężczyzn w rezultacie wybierał nie mnie, ale np. wyjazd zagraniczny, czy towarzystwo nowych kolegów. Po każdym rozpadzie związku moja wiara w siebie stawała się coraz mniejsza, a po tym ostatnim czuję się nikim. W tych związkach poświęcałam się całkowicie oddając całą siebie, starałam się, żeby było jak najlepiej i dla nich i dla dobra związku byłam gotowa zrobić wszystko. W ostatnim związku, gdy zaczęły się drobne problemy z jego strony (np. spóźnianie się czy żartowanie podczas rozmowy na poważne tematy) prosiłam go, żeby zwrócił na to uwagę i żeby postarał się naprawić błędy w swoim postępowaniu. Spóźnianie udało się wyeliminować, a co do żartów to popadł z skrajności w skrajność – przestał w ogóle żartować, co spowodowało,że nasze rozmowy stały się sztuczne, schematyczne i nudne. Daliśmy sobie czas na przemyślenia jak można to naprawić, a on zaskoczył mnie mówiąc mi, że to nie ma sensu, że on nie potrafi być taki, jak ja bym tego chciała i że to koniec. Dodał też, że nie ma zastrzeżeń do mojego zachowania, ale że to on przegrał sam ze sobą. Najbardziej zabolało to, jak powiedział, że przez tą atmosferę w ostatnich tygodniach związku jego uczucie do mnie wygasło. Mężczyźni na początku znajomości są zafascynowani moją osobą, a dziwnym trafem, gdy związek staje się coraz bardziej poważny, to oni odchodzą ode mnie. Przestaję wierzyć, że kiedyś spotkam mężczyznę, który będzie mi odpowiadał i który będzie chciał ze mną być. Boję się oszustwa i tego, że ktoś po raz kolejny mnie zrani i odbierze mi część siebie, a niewiele już mi tego pozostało. Nie mogę odnaleźć się w takiej rzeczywistości, nic mnie nie cieszy, a o wierze w siebie i w to, że jestem warta miłości drugiej osoby można zapomnieć. Co mam robić?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to niekoniecznie ty byłaś w tych związkach osobą, którą "ograbiono". to przecież oni byli jacyś nie tacy jak trzeba. Być może za bardzo starałaś się ich przerobić na wzór swoich o nich wyobrażeń, a za mało cieszyłaś się samymi związkami i możliwością bycia razem. Może stawiałaś im ciągle większe i większe wymagania jednocześnie mając poczucie krzywdy i wykorzystania. Nikt nie lubi być w związku z kimś kto nie akceptuje go takim, jaki jest i czepia się czego tylko można. Mężczyźni są bardzo wyczuleni na sytuacje, kiedy kobieta stale ich nie docenia, krytykuje i nie czuje się przy nich dobrze, bezpiecznie i szczęśliwie. Uciekają wtedy przed takim związkiem - bo po co się ciągle starać, skoro kobieta i tak jest niezadowolona. Być może robisz to nie do końca świadomie, ale ważne jest, że oni być może tak to odbierają. No a poza tym - wartościowi faceci na dłuższą metę wcale nie lubią być z kobietami, dla których są całym światem i które "wszystko im poświęcają". Wtedy faktycznie wygląda tak, jakby całe twoje poczucie zadowolenia zależało tylko od nich, a to jest zbyt obciążające. Nie mówiąc już o tym, że strasznie nudne i nużące. A dla ciebie wtedy każde ich niedociągnięcie urasta do rangi problemu galaktycznego. Nie łudź się także,że kiedyś znajdziesz partnera "idealnego". Niech będzie wystarczająco dobry i taki, którego wady jesteś w stanie zaakceptować i żyć z nimi w miłości. Prawdziwej miłości - a nie wyidealizowanej. Wtedy zniknie także poczucie krzywdy. Bo i ty będziesz miała wrażenie, że ktoś kocha cię taką jaka jesteś i nie inną. Wtedy każda zmiana będzie wynikała z twojej chęci, a nie z konieczności.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta