“Mówili, że mnie już raczej nie uratują”. Paulina jest dietetyczką, która pokonała anoreksję
Jako nastolatka marzyła by zostać restauratorką. Uwielbiała gotować, choć z jedzeniem bywało różnie. - Odchudzanie zaczęło się kiedy miałam 13 lat, ale tak naprawdę problem był już wcześniej, bo jako dziecko miałam nadwagę - wspomina nasza bohaterka. Chwilę później spadło na nią wiele trudnych doświadczeń i pojawiła się anoreksja. Dziś jako dietetyczka kliniczna wspomina tamte chwile i pomaga innym odzyskać zdrowie.
To moja wina kiedy wali się świat
Okres wczesnej adolescencji przypada na wiek od 10. do 16. roku życia i to właśnie ten czas jest kluczowy pod względem normatywnego kryzysu. Wywołują go przemiany biologiczne, psychologiczne i społeczne. Dlatego kiedy w życiu młodej osoby dzieje się coś trudnego, łatwo o wystąpienie zaburzeń psychopatologicznych.
Paulina jako dziecko borykała się z nadwagą, więc przy pomocy dietetyków próbowała schudnąć, ale, że od urodzenia nie jadła mięsa, jej menu opierało się na placuszkach czy naleśnikach. Jak sama zaznacza, w tamtym okresie nie było jeszcze tak rozwiniętej wiedzy na temat zdrowej diety wegetariańskiej.
Jednak dopiero kiedy miała 13 lat, jej świat powoli zaczynał pękać, aż w końcu tak się pokruszył, że nie zauważyła kiedy zwyczajnie zaczęła znikać i schudła 50 kg.
- Zaczęły się komentarze rówieśników, w międzyczasie rozwód rodziców i pierwszy pogrzeb w rodzinie, który mocno przeżyłam, a do tego zmiana środowiska spowodowana rozpoczęciem gimnazjum. Wszystko, co najgorsze dla mnie jako dziecka wydarzyło się w bardzo krótkim czasie. Wtedy postanowiłam, że tym razem na pewno schudnę i zrobię to dobrze. Finalnie w ciągu pół roku schudłam… 50 kilogramów - wspomina Paulina Szymczak, dietetyczka kliniczna i psychodietetyczka.
Paulina zaznacza, że z 80 kg w krótkim czasie na wadze zostało zaledwie 30 kg. I tu wielu osobom może nasuwać się myśl: - “Gdzie byli rodzice, że nie zauważyli tak dużej różnicy?” Otóż to wcale nie jest tak, że bez problemu wyłapujemy metamorfozę dzieci. Zwłaszcza że w okresie dorastania ciała nastolatków szybko się zmieniają, czasem wystarczą wakacje, by już we wrześniu nie poznać kolegi z nadwagą.
Mama Pauliny przygotowywała codziennie pełnowartościowe i pyszne posiłki, ale wychowywała dzieci sama, więc wychodząc do pracy, ufała, że zjedzą to, co przyrządziła, nie sprawdzała, nie kontrolowała. Fakt, że widziała córkę każdego dnia, sprawił, iż łatwiej jej było przeoczyć zachodzące zmiany, poza tym Paulina celowo zakładała luźne ubrania, aby nie zwracać na siebie uwagi. Do czasu.
Kiedy wróciła z tygodniowej wycieczki szkolnej, mama od razu zauważyła, że jest chudsza niż zwykle. Paulinie bardzo spadło tętno, więc natychmiast pojechały do kardiologa.
- Okazało się, że moje tętno wynosiło 30 uderzeń na minutę, gdzie teraz wiem, że normą jest wartość około 70. Kardiolożka wskazała, że mam także płyn w osierdziu od razu skierowała mnie do szpitala. Tak trafiłam do Centrum Zdrowia Dziecka - wspomina Paulina.
Brak wolnych miejsc i trudne wspomnienia...
Niestety nie było łatwo, choć hospitalizacja była konieczna, to brakowało wolnych miejsc. Mama nastoletniej wówczas Pauliny nie poddała się i błagała, by przyjąć dziecko. Na kardiologii nie było już łóżek, więc przyjęli ją na pediatrię, ale i tam ostatecznie uznano, że powinna trafić na oddział psychiatryczny, ten zaś uznał, że pacjentce przez wzgląd na stan może się nawet zatrzymać serce, więc potrzebuje innej opieki.
- Na szczęście był już nowy oddział żywienia w tym szpitalu, więc tam mnie finalnie przyjęli i od razu dali mi sondę. Nie było pytania czy ja będę jeść, czy nie. Czułam wewnętrzny bunt, choć go nie okazywałam. Nie rozumiałam, o co chodzi, miałam poczucie, że po prostu w końcu sobie schudłam, a inni się mnie czepiają i czego oni tak naprawdę ode mnie chcą skoro nic mi nie jest - podkreśla.
Okazało się, że lekarze byli zaskoczeni jej postawą i tym, że nie wyrywa sobie sondy i zjada to, co jej przynoszą. Jednak z perspektywy czasu wie, że jej zachowanie nie było niczym nadzwyczajnym i że osoby cierpiące na anoreksję często skrywają prawdziwe uczucia, nie chcą nikogo martwić, czy sprawiać innym kłopotów lub przykrości.
- Spytali się na korytarzu mojej mamy, czy ma drugie dziecko, bo mnie już raczej nie uratują - dodaje.
To nie jedyne jej złe wspomnienia z tego okresu. Zaznaczyła, że miała także przykre doświadczenia związane z pomocą psychologiczną, pamięta, że osoba, która przyszła do niej na konsultacje była pozbawiona empatii. Dlatego nie chciała już więcej z nią rozmawiać. Z perspektywy czasu wie, że zaburzenia odżywania to problem psychiki i jeśli nie potrafimy znaleźć wspólnego języka z jednym specjalistą, należy szukać kolejnego.
- Jak stamtąd wyszłam, to znowu bardzo schudłam. Ostatecznie postanowiłam, że chce się leczyć, postanowiłam, że do 18-tki wyzdrowieje - zaznacza.
Po drodze nie obyło się jednak bez problemów. Przez nadwagę, a później przez anoreksję nie nauczyła się tego, że można po prostu zdrowo jeść i czuć się dobrze. Przez to chcąc wyjść z zaburzenia, wpadła w kolejną pułapkę, a mianowicie epizody kompulsywnego objadania i znów ważyła prawie 90 kg.
- Zrozumiałam, że to emocje są kluczowym problemem moich zaburzeń. Zaczęłam szukać specjalistycznej opieki. Zapisałam się na terapię w nurcie poznawczo-behawioralnym, a później kontynuowałam terapię motywującą określaną jako dialog motywujący. To one na mnie najlepiej działały. Skupiłam się na uważności, dotarło do mnie, że zasługuje na życie, spełnianie marzeń. Wtedy zaczęłam zdrowieć - podsumowuje Paulina.
Od traumy po zwycięstwo. Paulina pomaga innym
Historia Pauliny nie kończy się na odzyskaniu zdrowia, ale tak naprawdę w tym momencie rozpoczyna się kolejny, piękny etap. Jak sama zaznacza, od zawsze marzyła, by być restauratorką. Jako dziecko spędzała dużo czasu w kuchni, gotując z babcią różne potrawy.
Pasja gastronomiczna była tak silna, że ukończyła technikum o tym kierunku, jednak następne kroki zamiast do kuchni skierowały ją na studia. Tak stała się dietetyczką kliniczną i psychodietetyczką. Jej trudne doświadczenia pomagają zrozumieć pacjentów, z którymi dziś przeprowadza wiele rozmów.
- Na początku musimy porozmawiać o źródle problemu i pomimo tego, że bardziej jestem dietetyczką niż psycholożką, to zawsze pytam o marzenie, o cel. Bardzo mocno to racjonalizuję, pokazuję im ich badania i wyjaśniam, jak powinny wyglądać prawidłowe wyniki. Wskazuję, co mogą zrobić, by poprawić psychiczne samopoczucie. A przede wszystkim pytam o samoakceptację, czy odchudzanie pojawiało się, by poczuć się wystarczającym, spełnić czyjeś oczekiwania, czy nienawidziło się swojego ciała - wyjaśnia Paulina.
Specjalistka podkreśla, że w takich momentach pacjenci często przyznają, że powodem zmian były silne emocje, brak akceptacji własnej lub otoczenia. A potem uświadamia im, że pomimo tego, że schudli, to nadal tej akceptacji nie ma, brakuje satysfakcji, wciąż to samopoczucie psychiczne jest rozwalone, a do tego jeszcze cierpi na tym zdrowie fizyczne.
- "Zobacz, chciałaś schudnąć, żeby lubić swoje ciało. Teraz jesteś niedożywiona, już bardziej chuda być nie możesz, a i tak nienawidzisz tego ciała." - Pokazuję im to, że chudnięcie wcale nie dało im zamierzonej satysfakcji - opisuje obrazowo rozmowę z osobą, z którą udało się jej już stworzyć relację, by pokazać jej miejsce, w jakim znajduje.
W zaburzeniach odżywiania ogromną rolę odgrywają właśnie relacje, zarówno z samym sobą jak i z najbliższym otoczeniem. Niemniej w stawianiu diagnozy, czy leczeniu nie chodzi o to, aby wskazywać winnych, ale by poszukać mechanizmu, dogrzebać się do źródła.
Miłość, akceptacja i wsparcie, czyli jak pokonać zaburzenia odżywiania
W leczeniu zaburzeń odżywiania, pomocna może być terapia Gestalt. To nurt, który wskazuje, że jedzenie mogło stanowić ważny element komunikacji w rodzinie. Przykładowo objadanie się może symbolizować potrzebę ciepła i troski, a głodzenie być wyrazem odrzucenia względem samego siebie, braku akceptacji, obwinianiem się za trudne sytuacje.
Potwierdziła to Paulina, która odniosła się do sytuacji rozwodu rodziców. Jak sama wskazuje w gabinetach nie raz pyta o trudne doświadczenia i często wychodzi na jaw, że rozstanie rodziców jest jednym z czynników sprzyjających występowaniu zaburzeń odżywiania.
- Myślę, że to dziecko wtedy czuje, że to ono zrobiło coś źle, że nagle rodzice nie chcą być z nim razem - podkreśla dietetyczka.
Paulina wyjaśnia, że rodzicom zdarza się na początku wypierać fakt, że ich dziecko jest chore, doświadcza anoreksji. Mimo to zawsze zaleca, by udać się na terapię rodzinną. Ważne jest to, by podkreślać, że nie szuka się winnych, ale rozwiązania.
Z drugiej strony rodzic też nie powinien bagatelizować tego, że dziecko nagle nie chce zjadać wspólnych posiłków, jeździć na spotkania rodzinne, odmawia jedzenia, czy zamyka się z nim osobnym pokoju.
- Zdarza się tak, że jeden rodzic jest wymagający i kontrolujący, a drugi nie do końca rozumie problem, albo nie chce rozumieć i podchodzi do sytuacji z żartem lub sarkazmem czy pasywną agresją, a to jest dla dzieci trudne, bo jeśli rodzic nie okazuje emocji to ta potrzeba bycia zaakceptowanym, kochanym, zauważonym wzrasta, co przekłada się na stan osoby z zaburzeniem. Dlatego nie oceniamy, nie krytykujemy, ale walczymy o zbudowanie dobrej relacji od nowa - podsumowuje ekspertka.