Problemy z teściami [Porada eksperta]
Pobraliśmy się dwa lata temu. Przed ślubem było mi wszystko jedno, czy teściowie mnie akceptują czy nie, ale wydawało mi się, że nasze relacje są ok. Czasami wpadaliśmy do nich na kilka godzin, czasem zanocowaliśmy, normalnie rozmawialiśmy. Czasem zastanawiało mnie dlaczego nie zaprosili mnie ani razu na wspólny obiad, święta, imieniny... nie zaprosili mnie na jakąkolwiek okazje do domu choć przecież znaliśmy się z mężem przed ślubem ok. 5 lat. Po spotkaniu z moimi rodzicami wspólnie zadecydowali, że to nasz ślub i nasze wesele, więc możemy sobie wszystko organizować po swojemu i nie będą się wtrącać. I nie wtrącali się do czasu kiedy do ślubu zostało 2 tygodnie. Bo czy na pewno suknia jest biała, bo menu na weselu musi być zmienione, teść mi kazał dzień przed ślubem dźwigać zgrzewki z alkoholem, gdy przywieźliśmy go na salę. Teściowa sama chciała zapraszać niektórych gości. Uparła się, więc przygotowaliśmy dla nich gotowe zaproszenia. Potem okazało się że kupiła sobie swoje i wypisała je po swojemu. Zwracałam uwagę swojemu mężowi, ale on przekonywał mnie, że to takie fanaberie i jego matka tak zawsze się wtrąca i nie trzeba na to zwracać uwagi. Odbył się ślub, potem wesele. Po weselu kłótnia co kto zabiera z wesela, moi rodzice się zdenerwowali, ja już miałam wszystkiego dosyć. Teściowa uważała chyba że wszystko się jej należy. Zażądała, żebyśmy zaraz po tym jak się wyśpimy do nich przyjechali na poprawiny. Nie zwróciła uwagi, że nasi wspólni przyjaciele jeszcze są i trzeba się nimi zająć, że z mojej strony są przyjezdni goście. Uważała, że wszystko musi być tak jak ona chce. A my tymczasem po swojemu pożegnaliśmy przyjaciół oraz część rodziny z mojej strony i po południu pojechaliśmy do rodziny. Tam czekała nas niespodzianka. Teściowe przywitali nas pretensjami, że nie robimy tak jak oni chcą, że ja jestem gówniara, do tego nie wychowana, że moi rodzice są żałośni, że oni mnie doprowadzą do porządku i nauczą rozumu. Przez pół godziny krzyczeli na mnie, że jestem do niczego, zwymyślali mnie i moją rodzinę. Najgorsze jest to, że mój mąż nic nie powiedział, w ogóle się nie odezwał. Pamiętam, że ze zmęczenia straciłam przytomność. Od tamtej pory mam jakąś fobie na ich punkcie. Nie jestem w stanie normalnie rozmawiać na ich temat, tylko płacze i reagują bardzo emocjonalnie. Zupełnie pozbyłam się ich z mojego życia. Nie odwiedzam ich, nie rozmawiam z nimi. Oni też nie wykazują chęci i nie szukają ze mną kontaktu. Leczyłam się na depresje, chodziłam na sesje do psychologa, bo nie potrafiłam sobie poradzić z tym problemem. Co pół roku jest awantura na temat tego gdzie spędzamy święta. Mój mąż z uporem maniaka robi wszystko by się im nie narazić i czasem nie popsuć kontaktów z rodzicami i każde święta w połowie spędza z nimi a w połowie ze mną. Teraz jestem w ciąży, zbliżają się święta i kolejna awantura jest za mną, bo ja kategorycznie odmówiłam jechania do nich, a mój mąż nie wyobraża sobie świąt bez nich. Nie wiem co robić, mam tego dość, nic do niego nie dociera, tysiące rozmów do niczego nie prowadzą. Proszę o radę.
Jak na razie możliwości masz trochę ograniczone - moim zdaniem - bo ze względu na ciążę nie powinnaś się denerwować ani podejmować decyzji mogących zburzyć twój (i dziecka) spokój. Wygląda na to, ze twój mąż na razie jeszcze nie do końca odciął pępowinę łączącą go z rodziną i nie bardzo chce i potrafi wziąć pełną odpowiedzialność za swoją decyzję założenia własnej rodziny. Dobre relacje z rodzicami są bardzo ważne wszak to niezaprzeczalnie ludzie, którym wiele zawdzięczamy. Wiele nas z nimi łączy i zawsze będą w naszym życiu i w naszych sercach. Ale kiedy stajemy się dorośli, kiedy stajemy się mężem i żoną a już niedługo ojcem i matką to przede wszystkim ważne jest jak my samodzielnie myślimy i na co się decydujemy. Musimy też ponosić konsekwencje tych wyborów. Twój mąż stara się zadowolić na razie wszystkich ale chyba nie chce widzieć tego, ze tak się nie da. Dlaczego się boi? No chyba dlatego, ze jego rodzice zawsze właśnie tacy byli - dominujący, wymagający i oceniający. Maja więc podporządkowanego syna, który na razie nie umie się spod tej kontroli wyzwolić. Najlepiej byłoby abyście oboje poszli do terapeuty dla dobra waszego związku. Tam poznalibyście lepiej swoje postawy i motywy, pod spokojnym okiem profesjonalisty wyznaczylibyście nowe cele dla waszej powiększającej się rodziny i wyznaczylibyście jakiś wspólny front. To bardzo ważne - szczególnie teraz. Być może twoje rozmowy nie zawierają tego co potrzebne jest twojemu mężowi aby spojrzeć na to wszystko nieco inaczej. Bez względu na wszystko ty zachowaj spokój. Teraz masz ważniejsze sprawy na głowie niż fochy swojej teściowej. Albo brak decyzyjności u swojego męża. A jeśli chodzi o Święta... Niejedne jeszcze przed tobą, niejedne za tobą, nie ma co do tego przywiązywać aż takiej wagi. Pewnie, ze to może być przykre ale jakakolwiek wasza decyzja to jeszcze nie koniec świata.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta