Czy partner przestał mnie kochać? [Porada eksperta]
Jestem z moim ukochanym od prawie 3 lat. Mam 21 lat, a on 23. Poznaliśmy się na ognisku u naszych wspólnych znajomych, od razu kiedy go zobaczyłam, zabiło mi szybciej serce i wiedziałam, że musi być mój. Przez te ponad 2 lata przeżyliśmy mnóstwo cudownych chwil. Wiele się od siebie nauczyliśmy. Jesteśmy dla siebie wsparciem i motywacją. Mieliśmy wspólne plany (głównym inicjatorem jest on), że po studiach wyjedziemy za granicę i zarobimy na działkę i dom. W styczniu 2015 r. napisał mi, że coś jest nie tak, że nagle jego uczucia wygasły. Świat mi się zawalił. Ciągle płakałam. Kocham go, jest moją pierwszą miłością i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Minęło trochę czasu, ograniczyliśmy kontakt, daliśmy sobie czas. Wysłałam mu piosenkę i wtedy coś w nim ruszyło. Po jakimś czasie znowu było dobrze. Dwa razy w roku wyjeżdża za granicę, bardzo wtedy cierpię. Kiedy wrócił w listopadzie 2016, nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Koło grudnia zauważyłam, że unika kontaktu fizycznego, nawet nie chciał się całować, jedynie na pożegnanie. Był jakiś nie swój, ale niczego nie podejrzewałam, bo przecież w związku przechodzi się różne etapy. Jeśli chodzi o niego, to zawsze mogę na niego liczyć, jest złotą rączką, zna się prawie na wszystkim. Na mikołajki dostałam pierwszy samochód od niego, bo chciał, żebym się nauczyła jeździć po 3 latach od zdania prawa jazdy. Co sobotę staram się upiec dla niego jakieś ciasto, w niedzielę robimy obiad, ogólnie staram się, żeby było między nami zawsze dobrze. W sylwestra wybraliśmy się na zorganizowaną imprezę w lokalu. Było fajnie, aż do 23 godz, kiedy nagle siadł i przestał mówić, tańczyć. Byłam trochę zła, bo jedyny taki dzień, kasa wyrzucona prawie w błoto, a on się tak zachowuje. Nigdy mu się tak nie zdarzyło, jest kulturalnym porządnym chłopakiem. O północy nie złożyliśmy sobie życzeń, mówiłam mu, że jest mi bardzo przykro, ciągle coś go zjadało w środku. Była z nami również jego starsza siostra, która również główkowała, co mu jest. Po północy wyszedł na dwór i już nie wrócił, więc poszłam do niego do samochodu. Prosiłam, żeby powiedział, co się dzieje. Nic nie mówił, jedynie zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam go, jak płacze. Wiedziałam, że nic nie powie, więc zaczęłam sama zgadywać i zapytałam, czy mnie nie kocha. Nie odpowiedział. Czym samym potwierdził. Płakaliśmy razem, wróciliśmy i nadal płakaliśmy. Powiedział, że uczucie wygasało od jakiegoś czasu, że nie ma na to wpływu, że to przez rutynę, bo ciągle przyjeżdża do mnie i tak w kółko (przyjeżdża co tydzień, albo co 2, bo studiuję zaocznie). Zatkało mnie kompletnie, bo może i robimy czasem to samo, ale co niedzielę wyrywamy się z domu, czasem też w tygodniu. 1 stycznia mało ze sobą rozmawialiśmy, nie chciał nic jeść, było nam obojgu ciężko na duszy. Moi rodzice zauważyli od razu, że coś jest nie tak, bo zawsze jest uśmiechnięty, rozgadany (uwielbiają go). Do dziś tato mnie pyta, co się stało, ale nie chce nikomu mówić, bo też bym nie chciała, żeby inni uważali mnie za winną, jeśli by się takie coś przytrafiło. Przedwczoraj cały ranek siedzieliśmy i rozmawialiśmy, co dalej z nami. Nie chciałam mówić, czego dalej oczekuję, bo pragnę jego szczęścia, nawet jeśli by nam nie wyszło. Powiedział, że gdyby mu nie zależało, to by od razu ze mną zerwał. Że to nie jest moja wina, bo wie, że się starałam, i docenia to. Powiedział sobie kiedyś, że jeśli nie ja, to też żadna inna. Że nie wyobraża sobie bycia dobrym mężem, ojcem, a ja myślę, że będzie wspaniały. Wyszedł z inicjatywą, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Nigdy nie chciałabym go stracić. Nikt nie kochał mnie tak jak on, nikt nie rozumiał mnie tak jak on, nikt nie był tak wspaniałym przyjacielem jak on. Praktycznie prawie wcale się nie kłócimy, szanujemy się. Moja koleżanka nawet dziwiła się, co my robimy, że tak się kochamy. Mamy świadomość, że to, co jest między nami, zależy wyłącznie od nas, jak to ukształtujemy. Co mam zrobić, jak się zachować, żeby znowu mnie pokochał? Na razie piszę do niego rzadziej, nie narzucam mu się, myślę, że to on powinien teraz zawalczyć o nas.
Jakie to smutne... Ale musisz pamiętać, że miłość to nie uczucie za coś, co ktoś dla nas robi, i nie można utożsamiać jej z wdzięcznością. Myślę, że wreszcie przyjęłaś dobrą strategię - nie osaczaj go żądaniami, oczekiwaniami ani swoją miłością. Nie upierałbym się, że szanse na jego "powrót" są duże. Obiektywnie jednak lepiej jest być z kimś, kto wie, że kocha, niż narażać siebie na przypływy i odpływy uczuć. Sylwester pokazał, że nie da się zakłamać uczuć. Była świetna zabawa i klimat do wielkiej radości - ale nagle pękło. Tym razem zepsuło to sylwestrową noc. A co będzie, jak ten mechanizm powtórzy się w realnym życiu? Dramat - Twój, a być może i waszego dziecka. Myślę, że trzeba myśleć realnie, powoli dystansować się i przypomnieć sobie, że świat jest pełen ciekawych i atrakcyjnych ludzi.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta