Czy mam zerwać to "chore" małżeństwo? [Porada eksperta]
Mój maż pochodzi z patologicznej rodziny. Rodzice są od dawna po rozwodzie, ojciec był alkoholikiem i demolował mieszkanie pod wpływem alkoholu. Matka nie zajęła się należycie dziećmi (moim mężem i jego siostrą), bardziej chyba zajmowała się sobą, dzieci robiły co chciały. Nie rozmawiała z nimi, nie uczyła, jak postępować w życiu. Teraz ja na tym cierpię. Mój maż nie potrafi żyć z drugą osobą (ze mną), nie rozumie, że teraz powinniśmy podejmować wszystkie decyzje wspólnie. Nie potrafi rozmawiać, zamyka się w sobie i ma do mnie pretensje, że próbuję nim manipulować i rządzić. A ja jedynie próbuję go nauczyć i pokazać, jak należy postępować w życiu, co wypada, a co nie itd. Ja byłam wychowana w pełnej rodzinie, w której były ustalone zasady moralne. Uczono mnie, jak należy postępować w życiu. Miałam przykład, jak wygląda kochająca rodzina i szczęśliwe małżeństwo. I teraz chciałabym to przenieść do swojego zwiazku, ale mój mąż uważa to za próbę "ustawiania go" i broni się przed tym. Już przed ślubem zaczął pokazywać, jaki potrafi być agresywny, teraz to się coraz bardziej nasila. Jest spokojny do czasu, jak się zdenerwuje, to nie wystarczy, że się wykrzyczy, zawsze musi coś zniszczyć. Najczęściej wyżywa się na meblach (moim zdaniem podświadomie naśladuje swojego ojca, którego nienawidzi). Zaczynam się go bać, a od pewnego czasu jestem do niego negatywnie nastawiona. Teraz wszystko, co zrobi lub powie, ja neguję. Zrobiłam się nerwowa i nastawiona przeciwko niemu - z wzajemnością. Ostatnio oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy ze sobą, bo musimy, a nie dlatego, że chcemy. A jesteśmy dopiero 7 miesięcy po ślubie. Myślę, że powinniśmy zacząć od zmiany nastawienia do siebie, ale nie wiem, jak mamy to zrobić. Przez to, że całej jego rodzinie brak ogłady i dobrego wychowania, nie mam ochoty mieć z nimi do czynienia. Boję się, że on będzie już zawsze taki, jak oni wszyscy. Nawet na naszym weselu wstydziłam sie za ich zachowanie przed moja rodziną, a najbardziej za jego matkę, która siadała okrakiem na młodego chłopaka w jednym z konkursów. Jeśli w najbliższym czasie nic sie nie poprawi, chyba zdecyduję sie na rozwód. Proszę o pomoc.
Nie wiadomo, czy masz rację. Jeśli coś się psuje w związku, to przeważnie jest to wina każdej ze stron. Z Twojego listu wynika, że to Ty jesteś idealna, że to Ty masz świetną rodzinę, i że to Ty jesteś miarą tego, co dobre, a co złe. Już taka postawa partnerki dla większości mężczyzn jest frustrująca. On się wścieka, a Ty się mądrzysz i poniżasz go i całą jego rodzinę - ciekawe co jest gorsze?... Piszesz o zmianie postawy. To prawda - trzeba, abyście zmienili do siebie nastawienie, bo nic z tego nie wyjdzie. Proponuję, abyś zaczęła od siebie: abyś przestała być jego nauczycielką, a została partnerką. Mężczyźni bywają trudni i źli, ale tylko jako jego partnerka stwierdzisz, czy możesz z nim być czy nie. On też będzie miał szansę sprawdzić, czy taka żona mu odpowiada. Na razie jest tak, że on nie chce być z mądrzącą się wszystkowiedzącą nauczycielką, która gada do niego psychologicznym bełkotem, a Ty nie chcesz być z facetem, który jest chamski, grubiański, niewychowany i agresywny. Pytanie tylko, skąd się wzięły te Wasze postawy? Czy tacy jesteście i nigdy się nie zmienicie, czy też są wynikiem wzajemnej interakcji na siebie. Bo to nie jest tak, że każda dobra rodzina wychowuje ideały - tam też zdarzają się mordercy. I nie jest tak, że każda rodzina patologiczna produkuje agresywnych psychopatów, tam też żyje wielu wspaniałych ludzi. Nie wyrokujmy więc, że ktoś jest lepszy lub gorszy - to wielki błąd, zwłaszcza w związku. Sprawdź, kiedy jest miły, spokojny, czuły, kulturalny? W końcu z jakiegoś powodu zakochałaś się w nim... Czy jest tych chwil dużo czy mało i jakie są wtedy okoliczności, o czym rozmawiacie, jak się zachowujecie. Sprawdź, co powoduje, że jest fajnym facetem. Sprawdź też, kiedy i co wyprowadza go z równowagi. Sprawdź też, jak to jest dla Ciebie ważne. Z wieloma ludźmi jest tak, że funkcjonują w zależności od środowiska i okoliczności, jakie im się tworzy. Na razie stwarzasz mu piekło (nawet jeśli mu się należy). Spróbuj stworzyć mu dom akceptujący go i bardziej pokazujący, wspierający, niż negujący i karcący, a może się okazać, że to wystarczy, aby on coś zrozumiał i się zaczął zmieniać. Łatwo jest się rozwieść, a trudniej stworzyć związek dwojga ludzi. Nad związkiem trzeba pracować, rozpoznać jego słabe strony, rozumieć, że nie ma osób idealnych, że każdy jest winien, ale każdy - czegoś innego. Potem trzeba próbować to zmienić, pracować nad tym, wspierać się i słuchać wzajemnie, a na koniec dopiero, gdy nie ma rezultatów, myśleć o rozstaniu. W każdym momencie możecie iść do specjalisty, który może Was wspomóc w tej kwestii.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta