W samej Bydgoszczy jest więcej monopolowych niż w całej Norwegii. Terapeuta nie ma złudzeń
W Polsce spożywa się coraz więcej alkoholu – to już 12 litrów na osobę rocznie, w przeliczeniu na czysty spirytus. Pod względem liczby zgonów powodowanych przez alkohol jesteśmy „wicemistrzami” Europy (za Słowenią). Czy jest szansa, żeby zmniejszyć picie alkoholu w Polsce i obalić mity, że „lampka wina nie jest szkodliwa”? Wyjaśnia Robert Rutkowski, psychoterapeuta uzależnień, który też ma za sobą doświadczenie nałogu.
Alkohol jest powszechny, wiedza o szkodliwości już mniej
Dziennikarz Dawid Krawczyk na łamach „Krytyki politycznej” w rozmowie z Robertem Rutkowskim – byłym reprezentantem juniorskiej kadry koszykarskiej, który wskutek uzależnienia od narkotyków zakończył karierę, by po latach zostać psychoterapeutą uzależnień – zwrócił uwagę na powszechną dostępność alkoholu w Polsce. I na równie powszechne tłumaczenie nadużywania alkoholu - „lampką wina dla zdrowia”, „lampką szampana od święta”. I na – już zdecydowanie mniejszą – świadomość, jak bardzo alkohol szkodzi.
CZYTAJ TEŻ: Adam Ferency gorzko o walce z nałogiem. „Nie chcę zdechnąć z powodu alkoholizmu”
Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu, ale reklamy mają się świetnie
Jak wygląda obecność alkoholu i jego reklam w Polsce? W teorii nie ma ich – w telewizji. W praktyce, w internecie, który jest teraz głównym medium, są - co chwilę, bez ograniczeń, bo polska legislacja ma z tymi ograniczeniami problemy (mimo że we Francji udało się wycofać reklamy alkoholu z Meta). Efekt?
- W 2021 roku na zakupy alkoholu wydaliśmy 45 miliardów złotych. Mam wrażenie, że państwo życzy źle swoim obywatelom (...) i nie robi nic, żebyśmy pili mniej- komentuje psychoterapeuta uzależnień, Robert Rutkowski.
Specjalista zwrócił uwagę na niemoralność reklam alkoholu, bo, jak podkreślił: - Picie alkoholu w jakichkolwiek ilościach jest szkodliwe dla ludzi. Mit, że istnieje coś takiego jak picie umiarkowane czy bezpieczne, ostatecznie upadł. (...) Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu, nawet wypicie jednego kieliszka wina czy wódki może prowadzić do uszkodzeń DNA. Światowa Organizacja Zdrowia na swoich stronach też mówi jasno: nie ma takiej ilości alkoholu, która byłaby bezpieczna.
Ten mit to jeden z wielu, który daje „zielone światło” osobom sięgającym po alkohol. W odpowiedzi Robert Rutkowski powołuje się na szereg badań (które prowadzono przez dziesięciolecia w wielu krajach), z których jednoznacznie wynika szkodliwość alkoholu.- Wypicie nawet jednej jednostki alkoholu uszkadza w mózgu substancję białą i mielinę aż przez sześć tygodni – podkreśla terapeuta. Co oznacza, że „zdrowe weekendowe picie nie istnieje”.
Chcesz mieć zdrowe serce? Jedz winogrona, zamiast pić wino
Psychoterapeuta uzależnień Rober Rutkowski zauważył, że powoływanie się na rzekomo dobry wpływ na serce, jest lekceważeniem szerszego spojrzenia, bo przykładowo Francuzi, którzy chętnie pijają czerwone wino, mimo zdrowych serc, mają chore wątroby. Za to dobroczynny wpływ na serce można zyskać, po prostu pijąc sok z winogron i jedząc winogrona (a także borówki i jeżyny), a nie pijąc alkohol.
Psychoterapeuta uzależnień zauważył też, że wino bezalkoholowe nie działa psychoaktywnie, podczas gdy piwo bezalkoholowe – tak. Lupulina – substancja, którą zawiera chmiel, „ma działanie uspokajające, wyciszające i też może wpływać na regulację emocji” - zauważył Robert Rutkowski.
Jednak osoby, które miały problem z alkoholem, nie powinny sięgać nawet po wino bezalkoholowe, bo może być ono wyzwalaczem obsesji i drogą do powrotu do nałogu. Inną z przyczyn picia alkoholu jest presja otoczenia, także ta kreowana przez reklamy: że nie ma zabawy bez alkoholu.
Alkoholizm - tak sobie radzą za granicą
Problem stanowią nie tylko reklamy, ale i promowanie picia alkoholu wśród dzieci. Z tym też można się uporać, czego przykładem jest Litwa, gdzie wycofano ze sprzedaży szampany bezalkoholowe. W Skandynawii alkohol jest traktowany jako substancja odurzająca, psychoaktywna, o silnym działaniu uzależniającym.
- Sprzedają tę substancję wyłącznie w sklepach należących do państwowej sieci, gdzie nie ma żadnych innych produktów. Te sklepy czynne są 2–3 razy w tygodniu po 2–3 godziny na dobę – wyjaśnił Robert Rutkowski. To zupełnie inna mentalność, bo, jak zauważył specjalista: - W Polsce dzisiaj łatwiej jest kupić alkohol niż chleb!
W naszym kraju aktualne spożycie na osobę to 12 litrów rocznie, w przeliczeniu na czysty spirytus -dane wg OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Pozytywem jest zmiana nastawienia młodszych pokoleń:
- Z jednej strony do młodych docierają reklamy w mediach społecznościowych, ale widzę też, że czytają, potrafią znaleźć wiarygodne informacje o alkoholu. Słyszę w rozmowach, że picie alkoholu czy upijanie się to nie jest już powód do dumy. - podkreślił terapeuta.
- Współczesne młode pokolenie wystarczająco długo oglądało swoich sfrustrowanych rodziców, którzy wlewali w siebie etanol. I sami nie są tym zainteresowani. Mój optymizm nie bierze się z powietrza, widzę dużą zmianę pokoleniową - dodał Robert Rutkowski.