Co STRÓJ mówi o tobie, czyli psychologia ubioru
Strój jest jak wizytówka. Może być przejawem stanu duszy czy chwilowego nastroju, orężem w walce albo tarczą chroniącą przed światem. Przyjrzyj się temu, co masz w szafie i lepiej poznaj siebie. Zastanów się, może chciałabyś zmienić coś w swoim stroju i w... życiu.
Spis treści
- Strój zgodny z nastrojem
- Odkrywanie siebie to proces
- Strój mówi wiele o nas
- Strój a osobowość
- Warsztaty rozwoju osobistego
- Zrób miejsce na nowe stroje
Otwieram szafę... Staję z boku i okiem bezstronnego obserwatora przeglądam jej zawartość. Jest szara szmizjerka i granatowa marynarka, parę białych koszul i miękkich, delikatnych sweterków. Sporo starych ciuchów, których już nie noszę i kilka nowych, których jeszcze nie nosiłam (sama nie wiem dlaczego). Między granatami, szarościami i „grzecznymi” spódniczkami chowają się hipisowskie bluzki i przetarte dżinsy. Ostatnio przybyło sukienek. Np. ta zwiewna, w stylu orientalnym, ozdobiona cekinami, którą miałam na sobie tylko raz, choć „mieszka” tutaj od pół roku. O czym świadczy moja szafa? Dlaczego niektórych rzeczy nie noszę, mimo że mi się podobają, a inne wiszą bez sensu, chociaż od dawna ich nie lubię? Co mówi o mnie ta różnorodność? Może mam w duszy bałagan... a może po prostu brakuje mi stylu? Powinnam się tym cieszyć czy martwić? – Zdecydowanie należy się cieszyć! – uspokaja z uśmiechem psycholog Hanna Wieloch. – Nikt z nas nie jest monolitem i nie ma obowiązku wbijać się w jeden mundurek. Ważne jest to, na ile nasz styl w danym momencie współgra z tym, co jest w środku.
Strój zgodny z nastrojem
Jeśli mamy w sobie duże bogactwo, a w naszym życiu wiele się dzieje, to różnorodny styl jest z tym spójny. Chodzi o to, by ubierać się stosownie do okoliczności, ale też w zgodzie z aktualnym nastrojem. Na warsztatach poświęconych stylowi Hanna Wieloch i dr Bogna Szymkiewicz pomagają kobietom lepiej zrozumieć siebie. Poprzez zabawę z szafą uczestniczki warsztatów mają szansę poznać swoje ograniczenia i odkryć mocne strony. Jaką siebie pokazuję światu? Co mnie cieszy we własnym stylu, a co zawadza? Co chciałabym zmienić... w swoim życiu i w stroju? To pytania, na które wspólnie szukają odpowiedzi, próbując odnaleźć styl, który w danym momencie życia będzie najlepiej wspierał twórczy potencjał kobiety. Terapeutki wykorzystują w tym celu metody psychologii zorientowanej na proces. Symbolicznymi porządkami w szafie docierają ze swoimi klientkami do ich ukrytych problemów i próbują je z nimi rozwiązywać.
– Każdy z nas ma tożsamość, czyli coś, co uważa za swoje „ja”. Jakaś kobieta uważa np., że jej dominującą rolą jest rola matki i stosownie do tej roli powinna się ubierać. Inne części jej osobowości, np. kobiecość, mogą być tłumione – tłumaczy dr Bogna Szymkiewicz. – Trzeba wyciągnąć te zapomniane części i połączyć je w całość. W pracy posługujemy się metaforą. Prosimy, by panie wyobraziły sobie, że mają w swoim wnętrzu kilka postaci i każda z nich chce czegoś innego.
Odkrywanie siebie to proces
Psychologia zorientowana na proces to metoda terapeutyczna zapoczątkowana w latach 70. przez amerykańskiego psychologa Arnolda Mindella. To jedna z terapii humanistycznych, które koncentrują się na możliwości zmiany zachowania oraz odbudowy poczucia życiowej satysfakcji i spełnienia. Jej celem jest integracja odrzuconych aspektów osobowości i wypracowanie nowych sposobów radzenia sobie z problemami. Psycholodzy zorientowani na proces wykorzystują w terapii wyobraźnię i kreatywność klienta – np. rysunek, pracę ze snem, z ciałem.
Strój mówi wiele o nas
Rozpoczyna się dialog: np. jedna część mnie mówi „musisz nosić wygodne buty”, a druga – „ale ja chcę założyć szpilki!”. Nie chodzi o to, by któraś z nich wygrała, ale o to, by docenić różne aspekty swojego „ja” i dać sobie prawo do różnorodności. Zanim jednak rozpocznie się ten wewnętrzny dialog, terapeutki proszą o wykonanie prostego ćwiczenia pod hasłem „Czyja to szafa?”. Zadanie polega na tym, by stanąć z boku i przyjrzeć się swoim ubraniom z dystansem, jak ktoś całkiem obcy. – Kim jest osoba, która je nosi? Jak sobie ją wyobrażam? W jakim miejscu życia ta osoba się znajduje – wyjaśnia Hanna Wieloch. – Patrzę, co jest w szafie, a czego w niej brakuje. Co już mi nie pasuje, czego chciałabym się pozbyć, a co naprawdę jest „moje”. – Kiedyś jedna z uczestniczek zauważyła, że w jej szafie wiszą przede wszystkim zwiewne ubrania, jak dla księżniczki z bajki. I dalej stwierdziła: „To taka osoba, która dużo dostaje od życia, ale sama swojego życia nie kreuje”. Inna kobieta przyznała: „Stroje w mojej szafie są dla Kopciuszka, dla kogoś, kto ma przede wszystkim wyglądać skromnie i służyć innym”. I pojawia się bardzo ważne pytanie: czy one chcą pełnić wyłącznie taką rolę w życiu? Większość ubrań wybieramy, kierując się instynktem, przyjętym schematem czy pod wpływem wzorców, które tkwią w naszej podświadomości. Warto się zastanowić, dlaczego przyciągają nas takie, a nie inne rzeczy, i zadać sobie pytanie: „kto tak naprawdę mnie ubiera?”. Może partner, może mama, a może jakiś strażnik we mnie samej, który nie pozwala mi sięgać po ubrania, w jakich chciałabym się widzieć.
– Pewna pani, zawodowo osoba spełniona, na wysokim stanowisku, ubierała się jak Sierotka Marysia. W którymś momencie uświadomiła sobie, że za tym głosem wewnętrznym, ograniczającym ją w życiu, kryje się macocha, która ją wychowywała, narzuciła taki właśnie styl – wspomina Hanna Wieloch.
Strój a osobowość
Pomiędzy strojem a osobowością jest wiele zależności. Strojem wzmacniamy swoje dobre strony, komunikujemy światu, kim jesteśmy i jaki mamy humor, ale często też po prostu się za strojem chowamy. Jeśli w szafie dominują obszerne bluzy i powyciągane swetry, może to oznaczać, że ich właścicielka wycofuje się z życia, tłumi niektóre części swojej osobowości. Dlaczego to robi? – Zwykle pomiędzy tym, co jest w nas w środku, a ubiorem występuje jakiś dialog, jakieś napięcie. W czasie warsztatów próbujemy do tego napięcia dotrzeć. To, co zakładam na siebie, jest jungowską „personą”, czyli tą częścią mnie samej, którą chcę pokazać światu. Jednocześnie, jeśli świat będzie mnie tak widział, to po jakimś czasie stanie się to dla mnie potwierdzeniem, że taka właśnie jestem. Mój styl zaczyna definiować mnie samą nie tylko dla innych, ale także dla mnie. Bardzo trudno jest to zmienić – wyjaśnia dr Bogna Szymkiewicz. Zmiany zawsze zaczynamy od rewizji przekonań na swój temat. Hanna Wieloch i dr Bogna Szymkiewicz dokonują tego poprzez zabawę wyobraźnią. Każą np. zastanowić się, co najbardziej irytuje w cudzym wyglądzie. Jedna z kobiet powiedziała kiedyś, że nie lubi „takich panieneczek w różowych sukieneczkach i w butach na obcasach, takich zadowolonych z siebie lalek Barbie”. Kiedy zaczęła analizować to odczucie, okazało się, że irytujące dla niej było to, że w ogóle można być zadowolonym. Była to osoba przekonana, że należy dużo od siebie wymagać i ciągle się karać. Poczucie stanu zadowolenia bez powodu było dla niej wielkim odkryciem. Po warsztatach nie zmieniła garderoby na różowe kreacje, ale zaczęła sobie pozwalać na więcej swobody, i w życiu, i w ubiorze.
Warsztaty rozwoju osobistego
Dr Bogna Szymkiewicz i Hanna Wieloch prowadziły autorskie warsztaty „Sprzątamy w szafie” w warszawskiej fundacji Miejsce Kobiet, które pomagały kobietom odkryć własny styl w ubiorze, a jednocześnie wspierały rozwój osobisty przy użyciu środków związanych z psychologią z jednej, a modą z drugiej strony.
Zrób miejsce na nowe stroje
Świadomy przegląd szafy dostarczy nam wielu informacji. Możemy np. odkryć, że znajdują się tam rzeczy tylko na spacer z dziećmi. Gdzie indziej wiszą wyłącznie służbowe garsonki. Zadajmy sobie pytanie, czy rzeczywiście chcemy ograniczać swoje życie do jednej tylko roli? Często przechowujemy ubrania, z których już dawno „wyrosłyśmy”, wierząc w to, że jeszcze wrócimy do „swojego” rozmiaru. A może lepiej pozbyć się ich i popracować nad akceptacją siebie w nowym rozmiarze? – Robimy z naszymi paniami takie symboliczne pożegnanie starych rzeczy – wyjaśnia dr Bogna Szymkiewicz. – Prosimy, żeby w wyobraźni wyjęły je z szafy, przyjrzały się im i zdecydowały, czy chcą je wyrzucić. Potem wykonujemy rytuał: przypominamy sobie, co dobrego wydarzyło się w naszym życiu, kiedy te rzeczy nosiłyśmy, dziękujemy im i żegnamy. Dopiero teraz można zacząć coś nowego. Jakże często przechowujemy jakieś ubrania przez sentyment. One nas trzymają. Tymczasem, gdy zrobimy w życiu przestrzeń na nowe, to nowe przyjdzie. Szafa jest tu tylko metaforą, która łatwo uruchamia wyobraźnię. Tak jak baśnie. A tak na marginesie... ciekawe, że w baśniach krawczykowie i szewcy reprezentują zdolność człowieka do transformacji. Symbolizują nasz potencjał przemiany. Jeszcze raz zaglądam do swojej szafy. Już wiem, z czym na pewno się rozstanę. Od razu robi się więcej przestrzeni. Mój wzrok znów pada na sukienkę z cekinami. Wisi wciśnięta pomiędzy burym sweterkiem a granatową marynarką, jakby czekała. Jest jak intrygujący znak zapytania. Kto wie... może jutro ją założę?
miesięcznik "Zdrowie"