Wrzask [Porada eksperta]
Jestem opiekunką 4-letniej dziewczynki we Francji. Sprawia duże kłopoty, nie wiem, czy postępuję z nią dobrze. Wracamy ze spaceru, przechodzimy przez ulicę. Dziecko zatrzymuje się, bo chce oglądać lecący samolot. Proszę, by szybko szła ze mną - jedzie samochód. Nie reaguje, więc łapię ją za rękę i ciągnę na chodnik. Opiera się, siada na chodniku i krzyczy. Pytam, co się stało. Nic. Tłumaczę spokojnie dwa razy, potem głośniej mówię, że to niebezpieczne, że samochody. Płacz, wyrywanie ręki. Ruszam do przodu, ona zostaje w tyle płacząc. Wyciągam rękę i czekam. Nie reaguje. Ruszam, ona za mną, płacząc i krzycząc. Nie wracam, nie chcę, żeby mną dyrygowała. Mała ma trudny charakter i często kaprysi, nie znosi sprzeciwu. Otwieram drzwi domu i wychodzę po nią. Chcę wziać ją na ręce i przytulić. Wyrywa się, wrzeszcząc, że chce na ulicę i żebym jej dała rekę. Biorę ją, wrzeszczącą, na ręce i zamykam drzwi na klucz. Szarpie klamkę, chce na dwór. Proszę, wymyślam zachęty i zabawy. Rzadko zdarza się, żeby skusiła się na coś. Grożę, że jeśli się nie uspokoi, to zamknę ją w łazience. Zero reakcji, więc ją zamykam. Mała szarpie za drzwi, wrzeszczy i kopie. Gdy ją wypuszczam, biegnie do drzwi wyjściowych, oczywiści pełna agresji i wrzasku. Znów biorę ją na ręce, zamykam na chwilę w łazience. Troche się uspokaja, więc ją wypuszczam, biorę na ręce i tłumaczę, dlaczego nie może być na ulicy. Jest grzeczna, potem jemy obiad, uspokoiła się. Próbuję być miła, śmiejemy się, ale ona unika mojego spojrzenia. Mała pyta i mówi wiele rzeczy, wyraźnie testując czy się zgodzę na ustępstwa czy nie. Potem w łóżku (pokoj przyciemniony, przymknięte okiennice) mówi, że boi się (a zdarza się to sporadycznie). Gładzę ją po główce, całuję, uspokajam. Ona przez parę dobrych chwil targuje się ze mną, usiłuje mnie przywołać pod byle pozorem. Dopiero jak mnie dobrze wymęczy, zasypia. Bardzo interesuję się psychologią dzieciecą i kocham dzieci. Boję się, że może jestem zbyt surowa, zamykając ją w łazience juz po raz drugi w ciagu tygodnia. Mała często płacze, próbujac wymusić na mnie, na rodzicach i na dwójce swoich braci różne przywileje i zachowania. Jej rodzice kłócą się, pewnie dojdzie do rozwodu. Matka często mówi dzieciom, że są niedobre. Daje pożądne klapsy. Ojciec stoi z boku przygnębiony i robi wymówki żonie, że nie opiekuje się nim dostatecznie. Żal mi tej rodziny, jest zbyt nerwowo, zbyt dużo stresu i to sprawia, że mała płacze, a chłopcy są po prostu niegrzeczni. Ale są tu i chwile szczęścia: dzieci mają oczy pełne iskierek i śmiechu. Czuję jednak, że nie są szczęśliwe i boją się, co będzie z mamą i tatą. Matka często tłumaczy im, że tata się nimi nie opiekuje, że pewnie się rozwiodą, ale to nie szkodzi. Dzieciaki są okropnie dojrzałe, mówią, że rozumieją. A z drugiej strony idą do ojca, lgną do niego, mała pyta ciągle, gdzie jest tata. Potrzebują go. Matka zdaje się tego nie widziecć Kiedy probuję rozmawiać z nimi, ona płacze, żali się na męża, on ucina - nie chce mnie mieszać do swojego życia. To trwa już rok. A mnie obchodzi szczęście tych dzieci, bo są naprawde kochane. Co mogę zrobić, aby pomóc tym dzieciom?
Agatko! Rozumiem, że chciałabyś wszystkim pomóc i uratować tę rodzinę, głównie dla dzieci. Znajdujesz się jednak w bardzo trudnej sytuacji. Nie jesteś członkiem rodziny, rozmowy z rodzicami nie bardzo się udają, matka nie docenia roli więzi rodzinnych i nie dostrzega związku pomiędzy emocjami dzieci, a ich rozwojem i zdrowiem psychicznym. Ojciec nie radzi sobie z problemami małżeńskimi i się chowa. Tu rodzicom przydałby się terapeuta. Ale czy zdołasz ich do tego zachęcić? Żeby chcieć ocalić rodzinę, trzeba wiele się nauczyć i zrozumieć. (W Polsce są Ośrodki Terapii Rodzinnej). Wygląda na to, że niezależnie od tego jak się rodzice zachowują, dzieci nie są im całkowicie obojętne. Możesz spróbować to wykorzystać, podbudowując ich dumę ze wspólnych dzieci, a tym samym umacniając więź. Chwal w ich obecności dzieci, ich pomysłowość, talenty, wrażliwość itd. Natomiast dzieciakom staraj się dawać oparcie psychiczne, którego brak im ze strony rodziców. Uporczywy wrzask dziewczynki wskazuje na brak równowagi nerwowej u dziecka. Przyczyny tego stanu rzeczy znasz. Małym dzieciom potrzebna jest stabilność związków uczuciowych, reakcji oraz przekonanie, że są obiektem zainteresowania i ich sprawy traktowane są poważnie. Ty masz dla małej najwięcej czasu, więc spróbuj jej to zapewnić. Nie ignoruj jej zmartwień. Spiesz z pomocą. Nie zostawiaj samej, gdy nie może zasnąć. Opowiedz jej cicho łagodną bajkę. (Usypiająco działa długie wyliczania np. „na plac przyszli .........) By małej ułatwić funkcjonowanie, postaraj się trochę zmienić swoje reakcje. Nie zamykaj jej w łazience. To nie jej wina, że jest nieznośna. Krzyk jest sposobem na skupienie na niej Twojej uwagi. Gwałtowna reakcja upewnia ją, że została dostrzeżona i będzie częściej powtarzać występ. Zamiast karać, zajmij ją czymś. W wychowaniu skuteczniej od kar działają nagrody (pochwała, przyjemność). Wówczas karą staje się brak nagrody. Nie należy grozić brakiem nagrody, ale po prostu jej nie stosować. Dziecko samo szybko się orientuje, dlaczego ominęła je przyjemność. Gdy zatrzymuje się na jezdni, nie tłumacz rozlegle zasad bezpieczeństwa. Wystarczy krótkie, zdecydowane: „Tu nie wolno stać!” i przeprowadzenie małej na chodnik. Jeśli dziecko zapyta „dlaczego?”- odpowiedz. Nie radziłabym wypuszczać z ręki dłoni rozhisteryzowanego szkraba. W tym stanie jest nieobliczalny, może wybiec na jezdnię. Najłatwiej uspokoisz płaczące dziecko odwracając jego uwagę od obranego zajęcia. Okrzyki: „zobacz, co ta pani niesie!” albo „jaki śmieszny pies!” zadziałają szybciej, niż obietnice przyszłej zabawy. A swoją drogą warto byłoby sięgnąć do literatury z zakresu psychologii dziecka i wychowania. Obecnie w księgarniach duży wybór. Życzę powodzenia. B.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta