Prof. Krzysztof Łukaszuk: Naprotechnologia nie zastąpi in vitro
Brakuje wiarygodnych, recenzowanych publikacji naukowych na temat skuteczności naprotechnologii. Tymczasem o efektywności i bezpieczeństwie metody in vitro powstały setki tysięcy prac – mówi prof. dr hab. Krzysztof Łukaszuk, kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA.
- MARTA NOWIK: Prof. Jerzy Radwan, współtwórca głośnego sukcesu z 1987 roku, czyli narodzin pierwszego w Polsce dziecka z in vitro, mówi wprost, że naprotechnologia to hipokryzja, ponieważ to nic innego jak "zwykłe postępowanie diagnostyczno-terapeutyczne, które my, lekarze zajmujący się leczeniem niepłodności, stosujemy u par chcących zajść w ciążę". Zgadza się Pan z tym stanowiskiem?
Prof. dr hab. KRZYSZTOF ŁUKASZUK - ginekolog-położnik, androlog i endokrynolog, kierownik Klinik Leczenia Niepłodności INVICTA: Taka jest prawda. Para, która trafia do kliniki leczenia niepłodności, jest w pierwszej kolejności poddawana szczegółowej diagnostyce. Ocenia się tak zwaną rezerwę jajnikową i przebieg cyklu kobiety, analizuje parametry nasienia mężczyzny. Na podstawie licznych badań – laboratoryjnych i obrazowych, a także wywiadu medycznego – lekarz proponuje sposób postępowania. Czasem po prostu zaleca się parze dalsze naturalne starania o dziecko, niekiedy proponuje się regpację cyklu z wykorzystaniem leków lub drobne zabiegi chirurgiczne. Metody wspomaganego rozrodu, takie jak inseminacja czy zapłodnienie in vitro rozważane są wyłącznie jako ostatnie rozwiązanie.
- Dlaczego więc naprotechnologię przedstawia się jako alternatywę dla in vitro?
Naprotechnologia nie jest alternatywą dla innych metod wspomaganego rozrodu. Trudno jest powiedzieć, dlaczego niektórzy w ten sposób ją przedstawiają... Postępowanie bazujące na naturalnych procesach oraz metody medycyny wspomaganego rozrodu uzupełniają się, a nie wykluczają. Naprotechnologię stosuje się u wąskiej grupy par starających się o potomstwo. Kompleksowa diagnostyka i podstawowe metody wspierania płodności są proponowane pacjentom jako standardowy element działania. Niekoniecznie pod nazwą naprotechnologii. Dopiero kiedy okazują się nieskuteczne, sięga się po pozostałe metody.
- W jakich przypadkach naprotechnologia okazuje się kompletnie bezradna?
Na pewno może być wsparciem dla par, u których nie zdiagnozowano istotnych zaburzeń, najczęściej w tak zwanej niepłodności idiopatycznej, czyli takiej, której przyczyn nie potrafimy jednoznacznie wskazać. Wyznaczenie optymalnego czasu na poczęcie dziecka może pomóc parom współżyjącym rzadko lub nieregparnie. Farmakoterapia powinna być zalecana z kolei paniom doświadczającym nieznacznych zaburzeń hormonalnych, zaś leczenie operacyjne – od którego jednak odchodzi się na całym świecie ze względu na istotne ryzyko powikłań – może przynieść rezptaty u części pacjentek z drobnymi zmianami w narządach rodnych. Naprotechnologia będzie jednak nieskuteczna wobec męskiej niepłodności, na przykład obniżonych parametrów nasienia, zaburzeń w produkcji plemników czy niedrożności nasieniowodów. Nie pomoże również w przypadku niedrożności jajowodów, zaawansowanej endometriozy, nieprawidłowości genetycznych oraz w wielu innych sytuacjach, które długo można by wyliczać.
Cały wywiad na stronie Dziennik.pl
Dziennik.pl