Ziemniak w skarpecie wyleczy przeziębienie? Lekarka wyjaśnia, czy to działa
Sezon infekcyjny w pełni, a problemy z dostaniem się do lekarza czy dostępnością leków sprawiają, że do łask wracają domowe sposoby na przeziębienie i grypę. Jedna z metod, która w ostatnich dniach ponownie zyskuje popularność, polega na wykorzystaniu ziemniaka jako środka rozgrzewającego. Na temat jej skuteczności wypowiedziała się brytyjska lekarka dr Deborah Lee.
Ziemniaczane skarpetki to kolejny, obok jedzenia czosnku, picia syropu z cebuli czy rozgrzewającego mleka z miodem sposób na przeziębienie, który polecają sobie internauci.
Ci, którzy wypróbowali tę metodę, przekonują, że objawy szybko znikają lub przynajmniej nie nasilają się. Ale sposób ten ma również wielu przeciwników, którzy twierdzą, że nie ma dowodów na jego skuteczność.
Czym są "skarpety ziemniaczane"?
Ziemniaki w skarpetach to metoda banalnie prosta. Polega na umieszczeniu pod stopą plasterka surowego ziemniaka i nałożeniu skarpety - w taki sposób, by plasterek znalazł się w zagłębieniu między palcami a piętą. Trzeba to zrobić tuż przed pójściem spać.
Zwolennicy tej metody są zdania, że gdy śpimy, plasterki ziemniaka "wyciągają" z organizmu zarazki i zimno (o czym świadczyć ma fakt, że po nocy są one poczerniałe lub całkiem czarne). I przekonują, że po takiej nocy czują się lepiej, są pełni energii, a objawy przeziębienia ustępują.
Trend ten wypróbowują na sobie różne osoby - jedną z nich jest Laura Kathleen, mama piątki dzieci. Kobieta udostępniła na Tik Toku film, w którym pokazuje efekty testu na sobie i na najmłodszej córce, która akurat była przeziębiona.
Jak powiedziała, testowała ten sposób przez dwie noce. Na filmie widać, że plasterki ziemniaków wyjęte ze skarpetek chorego dziecka są całe czarne, te zaś, które wyjęła ze swoich, są zaledwie pociemniałe. Stwierdziła, że po dwóch nocach eksperymentu kaszel u córki co prawda nie zniknął, ale również się nie nasilił.
Lekarka: "To zwyczaj ze średniowiecza"
Na temat skuteczności tej metody wypowiedziała się brytyjska lekarka, dr Deborah Lee, w rozmowie z express.co.uk. Stwierdziła, że sposób ten pochodzi jeszcze z czasów średniowiecza, kiedy w Europie szalały choroby zakaźne, w tym "czarna śmierć" czyli dżuma, która na całym kontynencie spowodowała śmierć nawet połowy ludności.
Nie wiedziano wówczas nic na temat bakterii i wirusów, ani metod leczenia, dlatego ciemnienie ziemniaków przypisywano ich właściwościom leczniczym. Tymczasem wyjaśnienie tego zjawiska jest dużo bardziej prozaiczne: w ziemniakach obecny jest enzym oksydaza polifenolowa, który sprawia, że po obraniu czernieją one po pewnym czasie kontaktu z powietrzem. To właśnie dlatego trzeba je włożyć do wody, jeśli planujemy je ugotować dopiero po jakimś czasie.
"To, że jedne ziemniaki mocno czernieją po nocy w skarpecie, a inne tylko trochę zmieniają zabarwienie, może wynikać z prostego faktu - plastry zawierały różne stężenie substancji bioaktywnych. Poza tym matce nie było tak gorąco w nocy, jak dziecku" - dodała ekspertka, komentując film zamieszczony przez tiktokerkę.
Zdaniem lekarki wkładanie ziemniaka do skarpetki ma zerową wartość terapeutyczną. Dużo skuteczniejsze są inne sposoby łagodzące objawy przeziębienia, jak chociażby wspomniane już gorące mleko z miodem, czy inhalacje parowe, nie mówiąc już o lekach, które powszechnie stosuje się w takich przypadkach, na bazie paracetamolu lub ibuprofenu.
"Zamiast wkładać ziemniaka do skarpety lepiej jest go po prostu ugotować i zjeść, ponieważ zawiera dużo witaminy C, wzmacniającej układ odpornościowy" - podsumowuje lekarka dodając, że metody tej nie należy stosować u niemowląt i małych dzieci ze względu na wystąpienie możliwej reakcji alergicznej.