Syndrom "people pleaser" to prosta droga do frustracji i depresji. Jesteś w grupie ryzyka?
Choć bycie miłym często uważane jest za zaletę, ma też swoje ciemne strony. Zwłaszcza, gdy równowaga między byciem miłym, a posiadaniem własnego zdania, zostaje zaburzona. Czym jest syndrom people pleaser?
W byciu miłym nie ma nic złego. To normalne, że się wspieramy, pomagamy sobie i jesteśmy empatyczni. Jeśli jednak bycie serdecznym odbywa się tylko po to, by zaspokoić potrzeby wszystkich wokół, czasami nawet wbrew sobie, może pojawić się problem
Kim jest people pleaser?
Wciąż czujesz potrzebę bycia miłym dla innych i nie potrafisz odmawiać, nawet, jeśli dana sytuacja jest dla ciebie niekomfortowa? Tłumaczysz sobie, że robisz to tylko "dla świętego spokoju" i nie chcesz tworzyć dram? Być może zmagasz się z syndromem people pleaser.
- People pleaser to osoba stawiająca potrzeby innych ponad swoimi. Buduje poczucie wartości na tym, jak bardzo zadowoli drugiego człowieka i dostanie to z zewnątrz. W środku jest osobą niewierzącą w siebie i w to, że jest wartościowa - tłumaczy coach i mentorka Justyna Czekaj w rozmowie w Dzień Dobry TVN.
Zgodnie z definicją people pleaser (w wolnym tłumaczeniu "zadowalacz"), charakteryzuje się byciem miłym w każdej możliwej sytuacji. Czasami ta uprzejmość jest tylko pozorna, bo tak naprawdę dana osoba w środku czuje się sfrustrowana, wykorzystana czy zmęczona.
Dlaczego tak postępujemy?
Potrzeba zadowolenia innych kosztem własnego poczucia wartości często ma głębokie korzenie, które sięgają nawet dzieciństwa. Osoby, które zmagają się z syndromem people pleaser, pochodzą z domów DDD lub DDA. Są to rodziny dysfunkcyjne, w których dziecko często czuje się krytykowane, odrzucone lub nieakceptowane. Jak twierdzi mentorka, osoby z takich domów uczą się jak przetrwać.
- Zauważają, że jeżeli zgadzają się, powstrzymują się od wypowiadania zdania, to wtedy zyskują poczucie bezpieczeństwa - tłumaczy.
Nie zawsze jednak syndrom people pleaser rozwija się u osób pochodzących z problematycznych rodzin. Często bywa, że osoba, która pochodzi z "normalnego" domu, ale która jednocześnie nie otrzymała zbyt dużo uwagi od rodziców, również może być podatna na takie zachowania. Jeśli jako dziecko musiała zabiegać o zainteresowanie, zabawiać, rozśmieszać i zadowalać rodzica, to w przyszłości również w podobny sposób może zachowywać się względem rówieśników, by zyskać ich przychylność i akceptację.
Konsekwencje takiego zachowania mogą być poważne. Do głównych należy spadek własnej wartości, spadek nastroju, frustracja czy też smutek. W skrajnych przypadkach, długotrwałe zadowalanie innych wbrew sobie, może przyczynić się do rozwoju depresji.
- Tracimy sens życia, naszą energię i kontakt ze sobą, bo nie skupiamy się na tym, co dla nas jest istotne, żyjemy dla innych. Tracimy też szacunek dla siebie, bo nie dbając o swoje potrzeby, zainteresowania, dajemy sobie znać, że ja nie jestem ważny - mówi Justyna Czekaj.