Za młoda by ciężko zachorować? Lekarka zlekceważyła własne dolegliwości, diagnoza zwaliła ją z nóg
Lekarze też chorują na raka, a przykładem jest Anisha Patel - lekarka z Wielkiej Brytanii, która od kilku lat walczy z rakiem jelita grubego. Ta choroba atakuje coraz młodsze osoby - przestrzega. I opisuje objawy, które skłoniły ją do wykonania badań.
Anisha Patel z Surrey jest lekarzem rodzinnym, a jej mąż konsultantem gastroenterologii i jednym z lokalnych kierowników programu badań przesiewowych w kierunku raka jelita w Wielkiej Brytanii. Ale nawet to nie uchroniło kobiety przed diagnozą, która postawiła jej życie na głowie.
"Bycie lekarzem czasem wszystko utrudnia, ponieważ wiedza na temat tego, co się dzieje i co może pójść nie tak, jeszcze bardziej nasila lęk" - przyznaje lekarka w mediach społecznościowych. Swoją walkę z chorobą kobieta opisała na założonej w tym celu stronie internetowej.
W pokoju zapadła cisza a mój świat się zawalił
- Można powiedzieć, że lekarz rodzinny powinien od razu rozpoznać objawy raka. Ale ja byłam młoda i zdrowa, bez czynników ryzyka i bez rodzinnej historii raka. Byłam pewna, że to, co czuję, to typowe objawy zespołu jelita drażliwego - wspomina kobieta. I opisuje, że rok przed postawieniem diagnozy odczuwała zaparcia, z powodu których co jakiś czas musiała stosować środki przeczyszczające, niekiedy miała pilną potrzebę skorzystania z toalety. A od porodu, który nastąpił sześć lat wcześniej, od czasu do czasu na papierze toaletowym widziała trochę świeżej krwi.
- Byłam też zmęczona, ale wydawało się to normalne, pracowałam jako lekarz rodzinny, do tego opiekowałam się dwójką energicznych dzieci - pisze. Stopniowo jednak jej dolegliwości zaczęły się nasilać: pojawiło się uczucie niepełnego opróżnienia jelit, a krwi na papierze było coraz więcej. Doszły również biegunki. - W końcu o wszystkim powiedziałam mężowi, który zasugerował, że powinnam zostać zbadana przez lekarza pierwszego kontaktu. Ten przepisał mi czopki na hemoroidy i środki przeczyszczające na zaparcia. Objawy początkowo zaczęły ustępować, ale po miesiącu znacznie się nasiliły. - dodaje.
Kobieta została skierowana na badania do lokalnego szpitala. Testy z krwi wykazały anemię, lekarce zlecono również kolonoskopię - mimo wieku i braku czynników ryzyka. Badanie odbyło się 21 września 2018 r. - Nigdy nie zapomnę widoku raka na ekranie, w wysokiej rozdzielczości, w pełnej krasie. W pokoju zapadła cisza, a mój świat się zawalił - wspomina kobieta.
Krótko potem lekarka przeszła szereg innych badań - w tym tomografię, która miała stwierdzić obecność przerzutów do płuc i wątroby, a także do kręgosłupa (przez pewien czas dokuczała jej bowiem rwa kulszowa). Na szczęście ich nie było.
Chciałam zachować jak najwięcej normalności
Diagnozę postawiono niedługo potem - okazało się, że ma raka odbytnicy w stadium 3C. - Pół godziny później rozmawiałam z mężem. Rozmawialiśmy o tym, by nie ukrywać mojej choroby i objawów czy planu leczenia przed rodziną i przyjaciółmi. Ale chciałam też, by nasze życie nadal toczyło się normalnie, dlatego kontynuowaliśmy planowanie podróży po Sierra Nevada - w przyszłym tygodniu planowaliśmy wspiąć się na najwyższą górę Hiszpanii, Mount Mulhacen - wspomina Anisha.
- Byłam zdeterminowana, by to zrobić, bo chodziło o to, by rak nie pokonał mnie na starcie. Zgodę od lekarzy otrzymała na 12 godzin przed planowanym lotem. - Nie zdobyłam szczytu ze względu na anemię powodującą duszności, ale ukończyłam trekking na wysokości 3250 m n.p.m. - pisze.
Wiedza medyczna nasiliła lęki
Przed operacją pojawiły się nocne ataki paniki, a wyczerpanie było tak silne, że kobieta na dobre musiała zrezygnować z pracy. - Wcześniej nie miałam ataków paniki dlatego objawy przypisałam zatorowości płucnej. I kiedy w mojej głowie zaczęła pojawiać się długa lista możliwych medycznych wyjaśnień mojego stanu, zdałam sobie sprawę, że moja wiedza medyczna może wkrótce być sporym obciążeniem - wspomina kobieta. Zabieg odbył się pod koniec października. Guz usunięto w całości za pomocą laparoskopowej resekcji. Podjęto też decyzję o wykonaniu tymczasowej ileostomii.
Po zabiegu konieczna była trzymiesięczna chemioterapia, by zmniejszyć ryzyko nawrotu nowotworu. Jakiś czas później usunięta została również stomia.
- Jak każdy, kto otrzymuje taką diagnozę, przeszliśmy z mężem przez całe mnóstwo emocji - pisze Anisha - sam fakt bycia lekarzami niekiedy pomagał, ale także utrudniał całą sytuację, ponieważ nasza wiedza jeszcze bardziej zwiększała nasze lęki. Myśleliśmy o najgorszych scenariuszach i przypadkach, które widzieliśmy. Czuliśmy się beznadziejnie zagubieni i zirytowani, doświadczyliśmy każdej z możliwych faz szoku, zaprzeczenia, gniewu i smutku. Dopiero później przyszła akceptacja i decyzja, by kontynuować leczenie, które uznano za konieczne. Te uczucia pojawiają się u każdego chorego w dowolnej kolejności, a jednym z najtrudniejszych jest to, ze nigdy nie wiesz, jak się poczujesz, kiedy obudzisz się rano. W głębi duszy chciałabym znów żyć normalnie, ale czym jest ta "normalność"? Ciągłą niepewnością, czy rak wróci? Obawą, że każdy objaw, który odczuwasz, może być objawem raka? Niepokojem, że może on mieć podłoże genetyczne i uderzyć w moje dzieci? - pyta lekarka.
To i wiele podobnych odczuć to - jej zdaniem - nowa "normalność", z którą borykają się chorzy na raka pacjenci, nawet ci, którzy zostali z niego wyleczeni.
Lekarka zaangażowała się w budowanie świadomości na temat wczesnych objawów raka jelita grubego. "Z perspektywy czasu wiem, że bagatelizowałam swoje objawy, gdyż sądziłam, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje". - pisze. Ale rak jelita grubego atakuje coraz młodszych ludzi. "Dzieląc się swoją historią mogę pomóc obalić często spotykane mity na temat tej choroby i zachęcić ludzi to tego, by jak najwcześniej zgłaszali się na badania, które mogą uratować im życie." - podsumowuje kobieta.
Polecany artykuł: