Wystawiała seniorom recepty na bezpłatne leki. NFZ ukarał 86-letnią lekarkę
Lekarka Danuta Hauben ma 86 lat. Pracuje nieprzerwanie od 1962 roku. Mając bezterminową umowę z NFZ, wystawiała recepty na bezpłatne leki seniorom. Tymczasem NFZ ją ukarał, chociaż wcześniej przez 4 lata nie poinformował o żadnych wątpliwościach czy nieprawidłowościach.
86-letnia lekarka wystawiała recepty na darmowe leki
Lekarka Danuta Hauben to – jak mówią wdzięczni pacjenci – lekarka z powołania. Dba o pacjentów jak może, nigdy nie odmawiając pomocy. Program darmowych leków dla seniorów przyjęła z radością, wiedząc, jak wielu starszych pacjentów ma problemy finansowe, utrudniające wykup leków.
CZYTAJ TEŻ: Lista bezpłatnych leków dla seniorów i dzieci. Sprawdź w łatwy sposób
Danuta Hauben wystawiała więc recepty z kodem „S”, który przyporządkowano do bezpłatnych leków dla seniorów. Robiła tak, mając od 2012 r. podpisaną umowę z NFZ. Umowa była bezterminowa i uprawniała do wystawiania recept refundowanych ze środków publicznych. Już wtedy lekarka była emerytką od 1998 r., jednak prowadziła nadal prywatną praktykę.
Apteki realizowały recepty, NFZ przeprowadził kontrolę
Program bezpłatnych leków dla seniorów wprowadzono w 2016 r. Od tego też czasu doktor Hauben wystawiała pacjentom 75+ recepty na bezpłatne leki (warto dodać, że wspomniany program z czasem modyfikowano i aktualnie nieodpłatne leki przysługują także osobom 65+).
Apteki realizowały recepty od doktor Hauben, a NFZ, który sprawuje pieczę nad programem i go monitoruje, nie miał zastrzeżeń. Aż do 2020 r. Wówczas rozpoczęto kontrolę, która trwała blisko 10 miesięcy, dokładnie od 12 lutego do 23 listopada.
Kara dla lekarki za wypisywanie recept na darmowe leki
Efektem kontroli było nałożenie kary w wysokości 49 tys. złotych za – zdaniem NFZ – bezzasadne wystawianie recept na bezpłatne leki. „Kontrolowany wypisał recepty dla świadczeniodawców, którzy co prawda ukończyli 75. rok życia i spełnili ustawową przesłankę do bycia zaopatrzonym w bezpłatne leki, ale zrobił to w ramach gabinetu, który nie posiada umowy z NFZ w rodzaju podstawowa opieka zdrowotna, a sam kontrolowany nie jest lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej" – napisano w uzasadnieniu, cytowanym przez „Wyborczą”.
Sprawa wydaje się tym bardziej niejednoznaczna, że przez 4 lata nie przekazano lekarce informacji, że nie może wystawiać recept z kodem „S” pacjentom, których przyjmuje w prywatnym gabinecie. Recepty były bez problemu realizowane w aptekach, a bezterminowa umowa z NFZ nigdy nie została zmieniona ani aneksowana.
Mimo to NFZ odrzucił odwołania lekarki, godząc się na rozłożenie płatności na raty. Do spłaty było 56 tys., tj. łącznie równowartość kwoty refundacji, odsetki i kara umowna w wysokości 1,2 tys.
Lekarka spłaciła karę, ale kosztem zadłużenia. Nie chciała słyszeć o pomocy z zewnątrz, ale córki przekonały ją, żeby skorzystać ze zbiórki środków. Jak się okazało, pacjenci nie zapomnieli dobroci lekarki i w krótkim czasie zebrano potrzebne 60 tys.
- Pacjenci dla mamy zawsze byli najważniejsi. Mimo podeszłego wieku, pracuje w niewielkiej miejscowości, gdzie do niedawna nie było lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Zna wszystkich na swoim terenie, wie, jakie mają problemy i jakie kłopoty ze zdrowiem ma rodzina. Przychodzi do niej 16-letni sportowiec ze spuchniętą nogą, a ona wie, że trzeba sprawdzić żyły, bo jego dziadek miał zakrzepicę. Jestem dumna z tego, kim mama jest – podkreśll córka lekarki, Barbara Sadurska, krakowska pisarka, cytowana przez „Wyborczą”.