Wojna dyskontów na najtańszą wódkę. "Będzie kosztowała życie setek osób"
Puste półki w sklepach, klienci w mig wykupujący towar. To nie jest wspomnienie z lat 80. To nie jest też relacja z początków pandemii, gdy makarony i „białe złoto”, czyli papier toaletowy, były rozchwytywane. To aktualna sytuacja z dyskontów, a dotyczy tylko jednego produktu. Chodzi o wódkę, której pół litra można dostać już za mniej niż 10 zł.
Dyskonty walczą, wódka tanieje
Budząca zainteresowanie (i lekkie zażenowanie) „wojna cenowa” między Lidlem a Biedronką przeniosła się na nowe pole bitwy: na alkohol. W obu dyskontach już za 9,99 zł można stać się posiadaczem półlitrowej butelki zawierającej 38-procentowy alkohol.
Eksperci nie mają złudzeń: to cena poniżej kosztów produkcji. Zwraca się też uwagę na fakt, że koszty samej akcyzy są wyższe – szacuje się je na blisko 15 zł przy butelce tej pojemności i o takiej „mocy”.
Tymczasem półlitrowe butelki wódki za niespełna 10 zł znikają w mgnieniu oka ze sklepów. Chwilę po dostawie półki dosłownie świecą pustkami, bo chętni na tanią wódkę biorą całe kartony.
Pojawiły się sugestie, że może to być wódka z ukraińskiego zboża, ale te informacje nie są potwierdzone. Wiadomo, że produkty były dostępne w obu sieciach wcześniej, ale w cenach nawet dwukrotnie wyższych, i nie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem klientów.
Jan Śpiewak alarmuje - ta wódka wielu zabije
Jan Śpiewak, aktywista antyalkoholowy zwrócił uwagę, że skutkiem takiej akcji nie są bynajmniej oszczędności konsumentów, ale ludzkie tragedie. Jak napisał w serwisie X (dawniej Twitter):
- Wojna cenowa między Lidlem a Biedrą będzie kosztowała życie setek osób. Takie promocje są w świetle prawa przestępstwem. Apeluje do Adama Bodnara [prokurator generalny w obecnym rządzie – przyp. red.] o podjęcie natychmiastowych działań i zabezpieczenie zysków z przestępstw popełnianych przez te korporacje.
Jak piją Polacy? Dużo, często i na umór
Polska, o której niektórzy mówią, że to kraj mlekiem i miodem płynący, jest w rzeczywistości krajem ociekającym wódką i piwem. Spożycie alkoholu w Polsce stale rośnie.
Rocznie statystyczny Polak wypija 12 litrów alkoholu w przeliczeniu na czysty spirytus. Kobiety wypijają średnio 5,6 litra czystego alkoholu rocznie – i piją coraz więcej. Przeciętny mężczyzna w Polsce wypija rocznie aż 18,4 litra alkoholu w przeliczeniu na 100 proc. spirytus.
Samego piwa przeciętny polski obywatel wypija ok. 93 litry w skali roku – zarazem twierdząc, że piwo „jest zdrowe na nerki” lub „piwo to nie alkohol”. Osoby pijące piwo codziennie po pracy, negują swoje uzależnienie, bo „to tylko piwo”.
Co trzeci Polak upija się co najmniej raz w miesiącu. Ponad milion mieszkańców naszego kraju to osoby uzależnione od alkoholu. Co trzeci Polak pije w sposób tzw. ryzykowny – jest więc na ostatniej prostej do nałogu.
CZYTAJ TEŻ: Gdzie w Polsce pije się najwięcej? Alkoholowa mapa Polski może zdziwić
Prawie 40 proc. spożywanego w Polsce alkoholu to napoje spirytusowe. Eksperci mówią, że przyjmujemy coraz bardziej tzw. wschodni model picia: dużo, często, na umór.
Nie ma bezpiecznej ilości alkoholu. Polacy lubią ilości niebezpieczne
WHO stoi na jednoznacznym stanowisku: nie ma bezpiecznej ilości alkoholu. Po spożyciu procentowych trunków szkodliwy wpływ dotyczy wszystkich narządów, które potrzebują dni i tygodni, aby się zregenerować.
CZYTAJ TEŻ: Zanik mózgu po alkoholu. Może być groźniejszy niż marskość wątroby
Niektóre zmiany, szczególnie dotyczące mózgu, trzustki, wątroby, układu krążenia mogą być nieodwracalne. Dzieci matek spożywających alkohol w ciąży, rodzą się z płodowym zespołem alkoholowym i już na starcie są pozbawione szans na normalne życie.
Dzieci dorastające w domach, gdzie dorośli nadużywają alkoholu, przez całe życie borykają się z trudnościami relacyjnymi i tzw. syndromem DDA / DDD, a nawet PTSD.
Polacy wicemistrzami Europy w zapijaniu się na śmierć
Tymczasem wciąż w Polsce picie to „sport narodowy”, pokutują takie mity jak „piwo to nie alkohol”, a alkohol leje się strumieniami od „oblewania” narodzin dziecka po pogrzeby. Pogrzeby, których po alkoholu jest niemało, bo Polacy mają mocne drugie miejsce w Europie, jeśli chodzi o ilość zgonów po alkoholu.
CZYTAJ TEŻ: Tak alkohol wpływa na mózg. Psychiatra: "Żyje niemal wzorowo, a jednak codziennie otwiera butelkę"
Warto mieć na uwadze fakt, że jest to liczba niedoszacowana, gdyż części zgonów sercowych, śmierci z powodu chorób nowotworowych czy samobójstw nie odnotowuje się jako powiązanych z alkoholem – mimo że to jego nadmierne spożycie w dużej mierze przyczyniło się do śmierci. Realnie więc można założyć, że w tej smutnej dziedzinie mamy znaczące szanse na najwyższy stopień podium.