WHO wydaje oświadczenie ws. małpiej ospy. Czeka nas kolejna epidemia?
Ponad sto potwierdzonych przypadków zachorowań w jedenastu krajach - taki jest dotychczasowy bilans zakażeń wirusem wywołującym małpią ospę. Czy choroba ta jest tak samo groźna, jak COVID-19? Jak bardzo powinniśmy bać się rosnącej liczby nowych przypadków i czy czeka nas kolejna epidemia? Oświadczenie w sprawie małpiej ospy wydała Światowa Organizacja Zdrowia.
Według WHO potwierdzono już ponad 100 przypadków małpiej ospy - dodatkowych kilkadziesiąt jest obecnie badanych. Nieznana jest natomiast liczba osób mogących być zarażonych wirusem Orthopoxvirus z rodziny Poxviridae, wywołującym tę chorobę.
O tym, że może być ich dużo świadczy - zdaniem urzędników ds. zdrowia - fakt, że osoby, które zachorowały, nie miały ze sobą kontaktu, a więc osób faktycznie chorych musi być znacznie więcej, niż wskazywałaby na to liczba dotychczasowych przypadków.
Pilne spotkanie WHO
W tej sprawie odbyło się nadzwyczajne spotkanie Światowej Organizacji Zdrowia. Z informacji, przekazanych mediom po spotkaniu wynika, że zakażenia te są nietypowe, gdyż pojawiły się w krajach, w których wirus nie krąży w populacji. Naukowcy starają się zrozumieć przyczynę zachorowań i to, czy mogą one mieć związek ze zmianami, do jakich mogło dojść w genomie wirusa.
Jak przypominają, większość zgłoszonych do tej pory zachorowań wykryto w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii, pojedyncze przypadki choroby potwierdzono również m.in. we Francji, Belgii, Holandii, Francji, Niemczech, Australii, Kanadzie i USA. Urzędnicy WHO wyrazili zaniepokojenie, że w nadchodzących miesiącach letnich ich liczba może się znacząco zwiększyć m.in. ze względu na typowo letnie wyjazdy, festiwale i imprezy, gromadzące dużo ludzi.
Jak wyjaśnił David Heymann, przewodniczący Strategiczno-Technicznej Grupy Doradczej WHO ds. Zagrożeń Zakaźnych z Potencjałem Pandemii i Epidemii w oświadczeniu przekazanym mediom, spotkanie WHO zwołane zostało nie po to, by ogłosić stan zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym, lecz po to, by eksperci mogli się zastanowić, co należy zbadać w związku z narastającą liczbą zakażeń.
Urzędnicy pracują obecnie nad lepszym zrozumieniem zakresu i przyczyn wybuchu epidemii małpiej ospy, która - zgodnie z obecnym stanem wiedzy - nie powinna mieć miejsca, dlatego uznana została za nietypową.
Jak napisano w oświadczeniu: "Ponieważ ospa małp rozprzestrzenia się poprzez bliski kontakt, reakcja powinna koncentrować się na osobach dotkniętych chorobą i ich bliskich kontaktach. Osoby, które mają bliski kontakt z osobą zakażoną, są bardziej narażone na infekcję: dotyczy to pracowników służby zdrowia, domowników i partnerów seksualnych."
Eksperci WHO podkreślają jednocześnie, że "stygmatyzowanie grup ludzi z powodu choroby jest niedopuszczalne. Może to stanowić przeszkodę w zakończeniu epidemii, ponieważ może uniemożliwić ludziom szukanie opieki i prowadzić do niewykrytego rozprzestrzeniania się."
Czy grozi nam globalna epidemia małpiej ospy?
Jak wyjaśnili urzędnicy, obecnie ryzyko epidemii jest niskie. Wirus małpiej ospy nie przenosi się bowiem tak łatwo między ludźmi, jak SARS-CoV-2.
„COVID-19 rozprzestrzenia się drogą oddechową i jest wysoce zakaźny. Wydaje się, że nie dotyczy to małpiej ospy” – powiedział dr Martin Hirsch z Massachusetts General Hospital, cytowany przez agencję Reuters.
Robocza teoria WHO, oparta na przypadkach, jakie potwierdzono do tej pory mówi, że wzrost przypadków zachorowań napędzany jest kontaktami seksualnymi - wyjaśnił agencji Reuters David Heymann. Obecne zakażenia rozprzestrzeniają się najpewniej w trakcie kontaktu "skóra do skóry", a warunkiem koniecznym by doszło do zakażenia, są zmiany skórne - co zdaniem ekspertów WHO powinno ułatwić powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa.
Możliwą drogą zakażenia jest również kontakt z płynami ustrojowymi oraz wydzieliną z gardła - by uniknąć zakażenia, należy więc unikać bliskiego kontaktu z kimś, kto ma wysypkę lub objawy infekcji.