W jej ciele rozwinęło się 20 guzów. Trend z TikToka uratował jej życie
Helen Bender ma 26 lat, jak wiele kobiet w jej wieku chętnie zagląda na TikToka i korzysta z zamieszczanych tam porad na temat pielęgnacji. Dzięki jednej z nich zauważyła u siebie podejrzaną zmianę. Okazało się, że był to objaw najbardziej agresywnego raka skóry. Tuż po diagnozie lekarz dawał jej tylko sześć tygodni życia.
Helen Bender mieszka w Mobile w Alabamie w USA. Jak wiele innych młodych kobiet zafascynowała się trendem "Gua Sha" na TikToku. Gua Sha to rodzaj masażu skóry - technika pochodzi z Chin i liczy sobie blisko 2 tys. lat. Polega na delikatnym skrobaniu skóry - zwykle na twarzy i szyi - za pomocą narzędzia o gładkich krawędziach: łyżki, monety, dopóki pod skórą nie pojawią się małe czerwone plamki.
Zwolennicy tej techniki twierdzą, że poprawia ona krążenie i może pomóc zmniejszyć zmarszczki, sprawia też, że skóra wygląda promienniej, a twarz robi się szczuplejsza. Przeciwnicy, do których należą również dermatolodzy, ostrzegają, że w ten sposób można rozerwać płytko położone naczynia krwionośne, co prowadzi do drobnych krwawień i siniaków.
Te ostrzeżenia nie zniechęciły jednak Helen. Zachwycona prezentowanymi na filmach na TikToku efektami masażu, w kwietniu 2022 r spróbowała zrobić go sama.
Wtedy zauważyła spory guzek po lewej stronie szyi, tuż pod szczęką.
Dziś przyznaje: "Trend Gua Sha uratował mi życie".
Miała w ciele 20 guzów
Początkowo sądziła, że guzek to powiększony węzeł chłonny, efekt częstych przeziębień. Nie zaniepokoiło jej również to, że w ostatnich tygodniach bardzo schudła, chociaż nie stosowała żadnej diety.
W końcu umówiła się do lekarza. Pięć lat wcześniej wykryto u niej bowiem czerniaka, którego usunięto, Helen powinna jednak co roku poddawać się badaniom na wypadek nawrotu choroby. W tym roku jednak o tym zapomniała.
Termin wizyty wyznaczono jej w maju. W międzyczasie zauważyła kolejny guzek - tym razem na ramieniu.
W trakcie wizyty miała wykonaną tomografię komputerową. Następnego dnia wybierała się z rodziną do Włoch. Do wyjazdu jednak nie doszło. Godzinę po badaniu wezwano ją z powrotem do kliniki.
Badanie wykazało, że ma agresywną postać raka skóry w czwartym stadium - z przerzutami. – W moich aktach napisano, że to prawdopodobnie etap piąty - mówi.
W jej ciele rozwinęło się już 20 guzów. Skan pokazał, że miała guzy w płucach, jelitach i w lewym udzie.
"Guz na szczęce przypominał mi, że mogę umrzeć"
Lekarz nie ukrywał: sytuacja jest bardzo zła. – Zapytałam lekarza, jak długo według niego będę żyła, a on odpowiedział, że kiedyś miał pacjenta na podobnym etapie raka i ten zmarł po sześciu tygodniach - wspomina. – Poprosiłam mojego narzeczonego, żeby spotkał się ze mną w gabinecie lekarskim, oboje płakaliśmy - dodała.
Jedynym ratunkiem dla Helen była immunoterapia. Leczenie miało trwać dwa lata i rozpoczęło się na początku czerwca 2022 r. w Mitchell Cancer Institute w Mobile w stanie Alabama.
Lek początkowo sprawił, że guzy mocno nabrzmiały - na ulicy zatrzymywali ją nieznajomi mówiąc, że będą się za nią modlić. Ogromny guz na szczęce uciskał nerw i trudno jej było cokolwiek przełknąć.
Guz w udzie powiększył się do rozmiaru jej pięści, guzy w jelitach utrudniały wypróżnienia. – Trudno mi było patrzeć na siebie w lustrze, ponieważ guz na szczęce przypominał mi, że mogę umrzeć - wspomina Helen.
Opuchlizna zeszła osiem miesięcy później. Guzy już nie bolą, a leczenie wydaje się działać, dzięki czemu Helen "z optymizmem patrzy w przyszłość". Przed nią jeszcze ponad rok leczenia, ale lekarze sądzą, że w tym czasie uda się osiągnąć remisję choroby.
– To, co chcę przekazać innym: chodźcie na wizyty lekarskie - apeluje młoda kobieta.