Usłyszała, że zostało jej kilka miesięcy. Zorganizowała swoją imprezę pożegnalną
Matka dwójki dzieci jest nieuleczalnie chora. Lekarze powiedzieli, że zostało jej kilka tygodni życia. Kobieta poprzez media społecznościowe zwróciła się z nietypową prośbą, którą podchwycili dziennikarze. Dzięki nim mogła spełnić swoje ostatnie marzenie.
Australijka Laura Patience cierpi na niewydolność wątroby i nerek, a co za tym idzie ma wewnętrzne krwawienia. Jej problemy zdrowotne ujawniły się w grudniu 2022 roku. Podczas świąt Bożego Narodzenia przebywała w śpiączce farmakologicznej, czyli w stanie głębokiego znieczulenia, by nie odczuwała bólu. Po dwóch miesiącach od postawienia diagnozy usłyszała od lekarzy, że nie ma już dla niej ratunku. Według nich ma przed sobą jedynie kilka miesięcy życia.
Dziennikarze pomogli jej spełnić ostatnią prośbę
Tą informacją kobieta postanowiła podzielić się za pośrednictwem Facebooka w grupie zrzeszającej mieszkańców miasta Gold Coast w Australii. W poruszającym poście napisała, że umiera i w związku z tym chciałaby zorganizować swoją ostatnią imprezę, by móc pożegnać się z rodziną: mężem Mattem, 12-lenim synem Lucasem, 11-letnią córką Zoe oraz dalszymi krewnymi i przyjaciółmi.
Jej nietypową prośbę zauważyli dziennikarze australijskiej stacji SEA FM. Nawiązali kontakt z Laurą i zaproponowali jej wywiad, który od 4 kwietnia jest dostępny na stronie internetowej radia. Podczas rozmowy kobieta wyjaśniła, że w poście zapytała, czy ktoś zna grafika, który mógłby jej przygotować plakat z okazji jej "obchodów końca życia".
– Chodziło mi o plakat, który goście mogliby zobaczyć na wejściu. Coś w stylu: "Baw się dobrze, nie pytaj o moją chorobę albo wrzucę cię do basenu" – mówiła Laura. Stara się podchodzić z dozą humoru i dystansu do obecnej sytuacji. Ten czas, który jej jeszcze pozostał, chce poświęcić rodzinie i spędzić z nimi wyjątkowe chwile.
Dzieci trzymają ją przy życiu
Choć rokowania są bezlitosne, to Laura zachowała w sobie optymizm i myśli pozytywnie. – Nadal jestem tutaj, udowadniając, że wszyscy lekarze się mylą – wyznała podczas wywiadu. Siłę do walki dają jej dzieci i rozświetlają jej życie.
12-letni syn kobiety wyznał w rozmowie z dziennikarzami, że atmosfera w domu jest nieco gorzka. Z kolei córka jest dumna ze swojej mamy, że tak dzielnie daje sobie radę z chorobą.
Prośbę Laury spełniła fundacja Seafms Helping, która współpracuje z radiostacją. Zorganizowała jej imprezę pożegnalną w parku rozrywki i zafundowała także jej rodzinie zakupy w centrum handlowym.
- Teraz po prostu staram się robić zabawne rzeczy. Cieszyć się każdą minutą i rozpieszczać dzieci, jak tylko mogę – mówiła kobieta. Chce dać swoim bliskim szczęśliwe wspomnienia.