Udawał, że choruje na glejaka. Oszukał nawet 8 tys. osób na milion złotych

2025-04-07 15:56

Grzegorz P. z żoną Justyną P. założyli zbiórki w serwisie Pomagamy.pl, stowarzyszenia ze Strzelina "Gramy o życie" oraz na Facebooku, gdzie wiele osób angażowało się w licytacje charytatywne. Kolejne osoby kwestowały oraz stawiały skarbonki, których zawartość przekazywano Grzegorzowi P. Mężczyzna zbierał środki na leczenie glejaka. Oszukał nawet 8 tys. osób na łącznie nawet milion złotych, bo – jak się okazało – wcale nie był chory.

Udawał, że choruje na glejaka. Oszukał nawet 8 tys. osób na milion złotych
Autor: GettyImages / FB Udawał, że choruje na glejaka. Oszukał nawet 8 tys. osób na milion złotych

Udawał, że ma glejaka, oszukał tysiące osób

Mężczyzna, który udawał, że ma glejaka, odpowie za to przed sądem. Przez sześć lat małżonkom P. wierzono bez zastrzeżeń. Dlatego organizowali kolejne zbiórki.

Jak się okazało, wystarczyło sfałszowane zaświadczenie z pieczątką lekarską, że zmaga się z glejakiem. Do tego faktury z aptek, faktury kosztów podróży (na rzekome leczenie), rachunki od lekarzy.

To sprawiło, że osoby ze strzelińskiego stowarzyszenia Gramy o życie, osoby administrujące serwisem Pomagamy.pl i inne osoby, wierząc w chorobę pana Grzegorza, udzielały wsparcia, kwestowały w miejscach publicznych, przekazywały przedmioty na aukcje, wpłacały na kolejne zbiórki.

TO TEŻ MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ: Rak - naturalne metody leczenia raka

Czerniak oka to rzadki nowotwór. Pogorszenie ostrości widzenia to jeden z pierwszych objawów

Grzegorz P. ze Strzelina zbierał na leczenie, chociaż nie był chory

Wśród „dowodów” choroby i leczenia pojawiła się faktura za „wlew immunoterapii celowanej”. Miejscem, w którym przeprowadzono tę terapię, miała być placówka określona jako Narodowy Instytut Onkologiczny im. Marii Skłodowskiej-Curie w Krakowie.

W opublikowanym dokumencie można było zauważyć literówkę, brak adresu placówki, brak numeru NIP, brak stawek VAT (były rozmyte, bo sprawcy nie znali ich wysokości).

Wówczas też Górnośląska Fundacja Onkologiczna wydała oświadczenie – podano, że Grzegorz P. bezprawnie używa ich numeru KRS, ponieważ nigdy nie był podopiecznym.

CZYTAJ TEŻ: Objawy guza mózgu. Jakie objawy daje guz mózgu?

Ważne badania mężczyzn 40+. Potrzebujesz przeglądu przynajmniej raz w roku

Zebrał milion udając chorego

Do akcji weszły służby, a w czasie policyjnego przeszukania znaleziono m.in. sfałszowaną dokumentację i podrobioną pieczątkę. Jak podał rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Strzelinie, Piotr Sołtysiak:

Choroba była zmyślona, a sprawcy wykorzystywali chęć niesienia pomocy przez darczyńców do tego, aby się wzbogacić.

Grzegorz P. przyznał się do zarzucanych czynów. Justyna P. - jego żona – do niczego się nie przyznaje. Grzegorz P. przekazał również, że już nie ma pieniędzy (mówił o ok. milionie złotych) – miał je jakoby inwestować na giełdzie.

Żona utrzymuje, że wierzyła, że mąż jest naprawdę chory. Nie dano jej jednak wiary i została oskarżona wespół z mężem. 

Poradnik Zdrowie Google News

Para ze Strzelina została oskarżona, że „w okresie od maja 2018 roku do kwietnia 2024 roku doprowadzili nie mniej niż 3055 osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej wysokości ponad 500 tys. zł", choć sam Grzegorz P. przyznał, że oszukanych mogło być więcej - nawet 8 tys. osób, a uzyskane środki szacował na milion.

Oprócz zbiórek małżonkowie pożyczali (i nie oddawali) pieniądze od znajomych. Wpłaty, poza zbiórkami, małżonkowie przyjmowali także na swoje konta.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Karolina Stocka-Mycek, przekazała, że

- Prokurator Wydziału do Spraw Przestępczości Gospodarczej skierował do Sądu Okręgowego we Wrocławiu akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi P. i Joannie P. o czyny z art. 286 § 1 k.k. [doprowadzenie innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia swoim lub cudzym mieniem] w zw. z art. 294 § 1 k.k. [oszustwo]. 

Oszukani przez Grzegorza P. zabrali głos

Za opisane przestępstwa grozi od roku do 10 lat więzienia. W sieci można znaleźć nieaktywne już grupy z licytacjami dla Grzegorza. Ich uczestnicy nie kryją żalu do osób, które zmyśliły całą chorobę, żeby zbierać pieniądze.

  • Byłam pierwszą osobą, którą Justyna z płaczem poinformowała o "chorobie" Grześka (styczeń 2019 r.). Zawoziłam im jedzenie na święta, bo przecież tam taka bieda... Kiedy oboje płakali, że brakuje im pieniędzy na kolejną dawkę chemii, moja rodzina pożyczyła im łącznie 25 tysięcy złotych... Ja, samodzielna mama dziecka chorego przewlekle i nieuleczalnie, pożyczyłam im 10 tysięcy... - napisała jedna z moderatorek grupy.
  • Miałam wyrzuty sumienia kupując coś ekstra moim dzieciom, bo w tyłu głowy miałam obraz D. [córki Grzegorza i Justyny] która przez całe swoje dzieciństwo żyje ze strachem o swojego tatusia. Który tak poważnie choruje. (…) Jeszcze w ten poniedziałek odbierałam wylicytowane rzeczy od Justyny, która zalewała się łzami i mówiła, jak okropni są ludzie, jak można zazdrościć komuś choroby i tak go oczerniać – komentuje inna internautka.
  • Jak można było tak zadrwić sobie z ludzi, z ich dobrego serca, z własnego zdrowia. Oszukali wszystkich, rodzinę, przyjaciół, ludzi, którzy wyszli im z pomocą. My wszyscy pomagaliśmy, cała społeczność angażowała się w organizację kiermaszy ciast, w licytacje, niejednokrotnie zakupowano zupełnie niepotrzebną rzecz tylko po to, by pomóc - czytamy w kolejnym komentarzu.

W tej samej grupie z licytacjami wciąż widoczny jest również post autorstwa Grzegorza P., gdzie umieszczono informacje o "chwilowym" zablokowaniu zbiórki, celem jej weryfikacji. Grzegorz P. w komentarzu stwierdza, że "może i dobrze, że jest teraz [weryfikacja], bo utnie wszelkie spekulacje na temat mojego stanu zdrowia", a z relacji w komenatrzach wynika, że do końca para P. utrzymywała, że Grzegorz jest chory, a zbiórki prawdziwe.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki