U doktorów tłoczno, jakby nie było wakacji. Z tymi objawami zgłaszamy się do poradni
"Wszyscy dookoła chorują". "Chyba znowu jakiś wirus panuje". "Kto to widział, żeby ludzie latem tak źle się czuli". Też słyszysz takie opinie? Nie do końca ufasz statystykom i zapewnieniom epidemiologów, że w zasadzie to nie dzieje się nic? Zatem posłuchaj lekarki POZ.
Lipiec to tradycyjnie taki miesiąc, gdy zwykle w przychodniach jest pusto. Lekarze i pacjenci na urlopach, choroby wypoczywających się nie imają.
Owszem, są pacjenci z chorobami przewlekłymi, po wypadkach, ale skala zachorowań jest nieporównywalnie niższa niż w sezonie infekcji grypopodobnych.
Przynajmniej do pandemii tak było. Teraz, nawet latem, grafiki lekarzy pełne. Lekarka rodzinna Joanna Zambonelli ma swoją teorię, z czego to się może brać.
Tłoczno w przychodniach? Urlopy i upały
Niełatwo było dziś złapać lekarza, który chciałby porozmawiać o aktualnej sytuacji w przychodniach lekarskich. Lipiec, piątek, prognoza na weekend obiecująca.
Kilku złapaliśmy na urlopie, nieliczni pracujący byli mocno zaganiani, a w poczekalni mieli sporo pacjentów. Generalnie mówili prawie to samo: większość ich pacjentów to osoby, które nie najlepiej radzą sobie z upałami. Pogłębiają się przewlekłe dolegliwości lub to, co jest naturalne, bierzemy za objawy chorobowe.
Skoro lekarzy jest mniej, to na tych pracujących przypada więcej pacjentów, a kolejki się szybko wydłużają. Częste teraz przypadłości faktycznie nie są powszechnie kojarzone z latem, ale chyba za wcześnie, by twierdzić, że "żre nas jakiś wirus paskudny".
Pacjenci w przychodniach - najczęstsze objawy
Z czym teraz zgłaszają się pacjenci?
- Jest trochę infekcji górnych dróg oddechowych, ale w mojej ocenie niewiele. Dominują chorzy z katarem, bólem gardła, czasem kaszlem. Pojawia się gorączka, ale niewielka, trochę ponad 38. Zwykle nie więcej - relacjonuje lek. Joanna Zambonelli.
Zdarzają się też anginy paciorkowcowe.
Inne objawy? Zawroty głowy, ogólne osłabienie, pocenie się, skoki ciśnienia.
Moim zdaniem w większości związane z upałem - tłumaczy lekarka i zapewnia, że nie obserwuje żadnego "skoku zachorowań".
Przyznaje też, że nie brakuje konsultacji wynikających przede wszystkim z niewielkiej wiedzy pacjentów o fizjologii człowieka.
- Latem jest wysyp zgłoszeń typu: "pocę się, to na pewno tarczyca". Nie, to skutek tego, że w dzień jest prawie 30 st. C, a w nocy temperatura nieznacznie spada. Nasz termoregulator działa, więc się pocimy - dodaje lekarka.
Czy to nowy covid?
Lekarka przyznaje, że ostatnio w poradniach wykonuje się mniej testów w kierunku COVID-19, więc absolutnej pewności nie ma, że to nie koronawirus się budzi.
Zarazem: pacjentom, u których testy są przeprowadzane, "covidy wychodzą ujemne". Gdy faktycznie jest jakaś fala, takie sytuacje się po prostu nie zdarzają.
- Jeśli ma być nowy COVID, to stawiam, że uderzy jesienią, tak od połowy września. Standardowy wysyp wszelkich infekcji dróg oddechowych następuje po powrocie dzieci do szkół.
Lekarka przyznaje, że od czasu pandemii przybyło wizyt z błahymi dolegliwościami, takimi, które kiedyś bez obaw leczylibyśmy sami, w domu.
Powszechny dostęp do internetu też nie pomaga: gorączka królicza, New Delhi, Legionella, Nipah w Indiach... Trudno czasem nie spanikować i uznać, że skoro drapie w gardle, to lepiej pokazać się doktorowi.
Tymczasem często pomoże lepiej trochę odpoczynku, dobry sen, lekkostrawna dieta i sprawdzone leki bez recepty.
Po zbiorowej covidowej traumie potrzebujemy zapewne jako społeczeństwo, by sobie to wszystko ostatecznie poukładać i znaleźć zdrowy balans.