Twierdzi, że pupil "wywęszył" u niej raka piersi. "Gdyby nie on, umarłabym"
Claire Churchill adoptowała suczkę Holly w Boże Narodzenie. Od początku pupil zachowywał się nietypowo i wykazywał szczególne zainteresowanie jedną z piersi swojej właścicielki. Gdy ta poszła do lekarza i wykonała zalecone badania, okazało się, że ma raka. 36-latka twierdzi, że suczka wyczuła nowotwór i uratowała jej życie.
Czy to możliwe, by zwierzęcy przyjaciel wyczuł nowotwór? Zdaniem 36-letniej Claire to wydarzyło się w jej życiu. Kobieta adoptowała suczkę Holly i uważa, że zwierzę wiedziało, że cierpi na poważną chorobę.
Kobieta wykryła guzek po dziwnym zachowaniu psa
Holly od momentu adopcji zachowywała się dziwnie. Początkowo Claire nie przejmowała się nietypowym zachowaniem zwierzaka. Kobieta wspomina, że suczka drapała jej lewą pierś, szczekając i mrucząc przy tym.
- Kiedy po raz pierwszy poznalam Holly, pomyślałam, że jest po prostu dziwna, ponieważ zawsze wpychała nos w mój top – wspomina kobieta. Ale gdy podrosła jej zachowanie się nie zmieniło. Zawsze "zaczepiała" tylko lewą pierś.
Gdy Holly w sierpniu 2020 roku położyła się na piersi kobiety, mając niemal łzy w oczach, postanowiła wykonać samobadanie piersi. Wówczas znalazła guzek w jednej z nich – dokładnie tej, którą "upatrzyła" sobie Holly, lecz z powodu pandemii, do lekarza udało jej się dostać dopiero dwa miesiące później.
Sądzi, że zawdzięcza psu życie
Niestety, ale suczka Churchill miała rację i w organizmie właścicielki siała spustoszenie groźna choroba. Gdy kobieta poszła do lekarza, zdiagnozowano u niej raka piersi. - Wtedy był już wielkości pomarańczy i było go widać przez mój stanik i top – wspomina kobieta. W listopadzie Claire dowiedziała się, że nowotwór zajął już węzły chłonne.
36-latka wyjaśnia, że przeszła chemioterapię i radioterapię przed mastektomią, która odbyła się w grudniu 2022 roku. Czeka ją jeszcze kolejna operacja, a także histerektomia, ponieważ okazało się, że kobieta ma mutację genu BRCA, co znacząco zwiększa ryzyko powrotu nowotworu.
Claire jest niezwykle wdzięczna zwierzęciu, któremu jak twierdzi, zawdzięcza życie. - Gdyby nie ona, nie wiedziałbym i umarłbym – przyznała. Dodała także, że nigdy nie spodziewałaby się, że przed 40-stką zachoruje na raka piersi.
- Myślałam, że rak piersi to coś, co przytrafia się kobietom po sześćdziesiątce i siedemdziesiątce, a nie po trzydziestce – wyznała.