Trzeba lubić ludzi. Dr Paweł Salwa i robot da Vinci
Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że niewysoki i szczupły mężczyzna o twarzy nastolatka i dłoniach pianisty jest najbardziej doświadczonym w Polsce lekarzem, który operuje swoich pacjentów zza konsoli robota da Vinci.
Doktor Paweł Salwa, twórca i dyrektor Polskiego Centrum Urologii Robotycznej w Szpitalu Medicover w Warszawie ma na swoim koncie ponad tysiąc operacji, przeprowadzonych u pacjentów z rakiem prostaty. To także twórca autorskiej metody operacyjnej SMART (ang. Salwa Modified Advanced Robotic Technique) prostatektomii, czyli operacji usunięcia zaatakowanej przez nowotwór prostaty. Ale też, a może przede wszystkim, skromny i przyjazny innym człowiek, mąż i ojciec dwóch córek.
- Dość powszechne jest przekonanie, że w prywatnych szpitalach operuje się łatwe przypadki – mówi dr Paweł Salwa, urolog. – Ale tak nie jest. Większość operacji (myślę, że jakieś 90%), które ja przeprowadzam, to operacje onkologiczne. Taryfy ulgowej nie ma, zwłaszcza gdy nowotwór prostaty jest agresywny, pacjent ma wysokie PSA i konieczne jest usunięcie okolicznych węzłów chłonnych, czasem fragmentu pęcherza.
Obowiązują nas bardzo wysokie standardy pracy, a poza tym czujemy się odpowiedzialni za pacjentów od pierwszej aż po ostatnią wizytę. Staramy się, aby pacjent czuł się bezpiecznie, by był należycie poinformowany o tym, jak będzie przebiegało leczenie, co możemy zrobić, a co jest poza naszym zasięgiem. Ostatecznie chodzi o to, aby wyleczyć raka, by pacjent dobrze trzymał mocz i zachował erekcję. Od tego przecież zależy komfort życia po leczeniu.
Dlaczego medycyna?
Doktor Salwa ma tylko 34 lata, ale osiągnięć, sukcesów, nagród, wyróżnień i prestiżowych stypendiów wystarczyło by na okraszenie kilku pięknych życiorysów. Od dziecka fascynowały go tajemnice funkcjonowania ludzkiego ciała, a poznać je można było tylko poprzez studia medyczne. Jako dziecko Paweł Salwa dużo chorował, a spotkania z medycyną tamtych czasów były mocno rozczarowujące.
Wiedział, że powinno być inaczej, że nie tak powinno wyglądać pomaganie choremu człowiekowi. To ukształtowało w nim przekonanie, że lekarz nie powinien się skupiać tylko na aspektach medycznych, ale patrzeć na pacjenta holistycznie i humanistycznie.
- To niezwykle ważny element pracy każdego pracownika służby zdrowia - podkreśla doktor Salwa. - Przysłowiowy, życzliwy uśmiech uspokaja pacjenta, odpędza jego lęki. Często słyszę od moich pacjentów – skąd w panu tyle optymizmu, przecież to rak. No, cóż. Mój optymizm wynika z doświadczenia. Może to nieskromne, ale wiem, że zastosowanie nowatorskiego sposobu leczenia sprawia, że perspektywy są dobre lub bardzo dobre dla chorego.
Operacje wykonywane starszymi metodami są bardzo okaleczające. Ja mam ten przywilej, że mogę zaproponować najnowszą formę terapii, znam też jej precyzję. Poza tym, jeżeli 90% pacjentów wychodzi z choroby nowotworowej obronną ręką, to można być optymistą. Chociaż, wszyscy w klinice wiemy, że nie zawsze możemy gwarantować całkowite wyleczenie. Zawsze jednak robimy wszystko, aby rak prostaty stał się chorobą przewlekłą, z którą żyje się wiele, wiele lat.
I w ogromnej większości przypadków to się nam udaje. Oczywiście nasze postępowanie, planowanie leczenia zawsze jest „szyte” na miarę. Bierzemy pod uwagę wiek, towarzyszące choroby, stopień rozwoju nowotworu, jego agresywność i wiele innych czynników, aby leczenie przyniosło choremu jak najwięcej korzyści.
A dlaczego wybrałem urologię? Podczas studiów medycznych, każdy student zmienia zainteresowania przynajmniej kilka razy. Ja chciałem być internistą, ale w urologii urzekło mnie to, że pomoc udzielona pacjentowi bardzo szybko przekłada się na poprawę zdrowia, na komfort w codziennym funkcjonowaniu. Jeżeli pacjent ma kamienie, w ciągu krótkiego zabiegu możemy je usunąć, gdy ma infekcję – możemy ją wyleczyć. Gdy ma nowotwór, też umiemy się z nim rozprawić.
Szybka poprawa stanu zdrowia pacjenta to namacalne efekty naszej pracy, a to daje bardzo wiele satysfakcji. Drugi powód, dla którego wybrałem urologię w męskim wydaniu to fakt, że w naszym kraju jest skrajnie mało lekarzy o tej specjalności, a co za tym idzie dostęp do nich jest znacznie ograniczony. Urologia w męskim wydaniu wzięła się i z tego, że – jak mówią statystyki - 20% mężczyzn zachoruje na raka prostaty. Chciałem być osobą, lekarzem, z którym bez skrępowania będzie można porozmawiać o nietrzymaniu moczu czy zaburzeniach wzwodu. Zwyczajnie pogadać, jak facet z facetem.
Bez wody sodowej
Osobiste zaangażowanie się w rozwój urologii i wielka satysfakcja z wykonywanej pracy chronią przed wypaleniem zawodowym, które może się przydarzyć każdemu. Doktor Paweł Salwa ma niezbyt długi staż zawodowy, a sukcesów na koncie bardzo wiele. Obecnie ordynator urologii w Szpitalu Medicover i dyrektor Polskiego Centrum Urologii Robotycznej w Warszawie, profesor Wizytujący i Proctor da Vinci, a nieco wcześniej wieloletni ordynator Kliniki Urologii w Gronau (Niemcy) i kierownik Centrum Diagnozowania Obrazowego Prostaty w Gronau. Sukces, splendor, ale bez cienia pychy, wynoszenia się nad innych, bez wody sodowej. Jakie cechy trzeba mieć w sobie, aby pomimo międzynarodowego uznania zachować umiar i być sobą?
- Myślę, że najważniejsza jest systematyczność i ciężka praca – mówi skromnie Paweł Salwa. - Woda sodowa uderza do głowy chyba wtedy, gdy nagrody czy wyróżnienia trafiają na słaby grunt. Jeśli nie ma się wewnętrznej siły, samodyscypliny, wszystko może się zdarzyć. Każdy ma swój wewnętrzny termostat, własne poczucie wartości, wie ile pracy włożył w jakieś osiągnięcie. Jeśli zdajemy sobie z tego sprawę i wiemy, że nic nie spadło z nieba, łatwiej utrzymać równowagę.
Może się wydawać, że moja kariera rozwijała się, jak pędzący bolid. Może trochę… Ale wszystko było okupione mozolną pracą, nieustannym wysiłkiem, doskonaleniem techniki operacyjnej i systematycznością. Kiedy w Niemczech jako obcokrajowiec zostałem ordynatorem, byłem jeszcze przed specjalizacją. Ale nie dostałem tej nominacji przez przypadek. Medycyna w Niemczech jest mocno zhierarchizowana. Tam nic nie dzieje się przez przypadek. Szef znał mnie od pięciu lat, wiedział co potrafię, więc, jak sądzę, wybrał osobę której mógł zaufać.
Liczy się wiedza i rzetelność
- Czasem się zdarza, że abym mógł kupić butelkę wina muszę pokazać dowód osobisty – opowiada z uśmiechem Paweł Salwa. – Rzeczywiście, wyglądam bardzo młodo, ale to zasługa genów. Poza tym, wraz z całą moją rodziną prowadzimy zdrowy tryb życia, właściwie się odżywiamy, dużo czasu spędzamy na świeżym powietrzu i w ruchu. Ale nie jestem zapalonym sportowcem.
- Myślę, że dla chorego niezwykle ważne jest, aby odpowiedzieć na wszystkie zadawane pytania – mówi dr Salwa. – Ja tak robię. Mówię prostym językiem, bez medycznego żargonu, który byłby niezrozumiały. Poza tym, nie spieszę się, nie ponaglam pacjenta. Inaczej, rozmawiamy tak długo, aż wszystko stanie się jasne. Tylko wtedy chory wie, że dołożymy wszelkich starań, aby mu pomóc. Dla pacjenta liczy się także doświadczenie operatora.
Wiedzą do kogo przychodzą, bo przecież nietrudno obecnie sprawdzić kto i gdzie się kształcił, jakie ma zawodowe osiągnięcia. W naszej klinice rocznie wykonuje się 400 zabiegów prostatektomii, podczas gdy w standardowych klinikach robi się ich 70-80. To też nasi podopieczni wiedzą. Ich wybory są świadome. Do naszych pacjentów przemawia także to, że w naszym szpitalu obowiązują bardzo wysokie standardy, nawet niekiedy wyższe niż te obowiązujące w zachodnich klinikach, w których pracowałem. Dla personelu bywa to czasem uciążliwe, ale za ich utrzymaniem przemawia korzyść, jaką ma z tego pacjent. Chodzi o skuteczność leczenia i bezpieczeństwo.
Mój przyjaciel da Vinci
Urologia robotyczna pozwala na niebywałą precyzję z jaką można przeprowadzić operację w miejscu, które jest bardzo trudno dostępne.
- Da Vinci jest doskonałym narzędziem, ale tylko narzędziem – mówi dr Salwa. – Ale doskonałość tej maszyny polega na tym, że możemy osiągać rzeczy, które były poza naszym zasięgiem. Często jestem pytany, dlaczego da Vinci jest lepszy niż operacja laparoskopowa czy klasyczna. Wszystko sprowadza się do precyzji. Dzięki da Vinci mogę nie tylko dokładniej usunąć komórki nowotworowe, ale także przeprowadzić zabieg tak, aby pacjent zachował sprawność w trzymaniu moczu, stolca oraz funkcjach seksualnych. A decydują o tym milimetrowe cięcia tkanek, na które pozwala da Vinci.
Doskonałe powiększenie operowanego pola to też zaleta naszego robota. Wszystko widzę tak dokładnie, jakbym patrzył komuś w twarz. Nie ma cieni, żadnej wizualizacji, wszystko jest bezpośrednie. To tak jakbym wszedł do brzucha pacjenta i poruszał się tam z wielką dokładnością. Możliwości jakie daje nam da Vinci przekładają się na wyniki leczenia. Jeżeli rak nie wyszedł poza prostatę, to w ponad 90% przypadków osiągamy całkowite wyleczenie.
Gdy rak jest bardziej zaawansowany skuteczność leczenia będzie mniejsza. Dlatego tak ważny w onkologii jest czas. Odkładanie operacji może być bardzo niebezpieczne, ponieważ nie wiemy, kiedy komórki nowotworowe wydostaną się z narządu i zaatakują inne. Ważne jest także na ile dokładnie guz został usunięty. Od tego zależy też dalsze leczenie, czyli konieczność zastosowania radioterapii, hormonoterapii czy – w skrajnych przypadkach - chemioterapii.
Mniej wstydu
Mężczyźni niechętnie odwiedzają lekarzy, a do urologa idą w ostateczności. Niestety, w społeczeństwie naszym wciąż pokutuje pogląd, że choroba urologiczna musi się łączyć z nietrzymaniem moczu, noszeniem pieluch, z impotencją. To stygmatyzuje, więc mężczyźni, często wolą udawać, że nie ma żadnego problemu.
- Jest wiele powodów, dla których mężczyźni mniej niż kobiety dbają o swoje zdrowie – mówi dr Salwa. – Ale to się zmienia. Ogromną rolę w szerzeniu świadomości mają stowarzyszenia pacjenckie np. Gladiatorzy, portale medyczne, fora dyskusyjne itd.
Moi pacjenci, co obserwuję z zadowoleniem, coraz częściej mają sporą wiedzę na temat zdrowia. Jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. O chorobach urologicznych trzeba mówić bez wstydu, bo to takie same schorzenia, jak choroby serca czy oczu. Dlatego bardzo chętnie współpracuję z organizacjami, które propagują wiedzą o zdrowiu, a szczególnie o prostacie. Są już fajne inicjatywy w niektórych prywatnych firmach, gdzie zachęca się panów do zbadania PSA za darmo. Okazuje się, że chętnie z tego korzystają. Im więcej będzie takich działań, tym mniej będzie mężczyzn z zaawansowaną postacią raka prostaty.
Znaleźć równowagę
Między pracą, a życiem prywatnym musi być równowaga. Paweł Salwa czuje się człowiekiem spełnionym. Wraz z żoną Jagodą wychowują dwie córki Blankę i Sarę i rozpieszczają psa Bubcię.
- Żyjemy dość aktywnie – opowiada. Ale nie uprawiamy sportów ekstremalnych. Normalna codzienna aktywność, spacery, jazda na rowerze. Moje dziewczyny uwielbiają wodę. Ja nie jestem wodniakiem. Żona dba o naszą dietę, która przede wszystkim polega na odrzuceniu produktów wysokoprzetworzonych, gotowych dań itp.
To wystarczy, aby zachować zdrowie fizyczne i dobre samopoczucie. W życiu najważniejsze jest szczęście, które można osiągnąć na różne sposoby i w różnych aspektach życia. Szczęście w rodzinie to dla mnie oznacza tyle, co być z najbliższymi, spędzać wspólnie czas. Szczęście to także dbałość o zachowanie zdrowia, chociaż na to nie zawsze mamy wpływ. Szczęście w życiu zawodowym, to wytyczanie sobie kolejnych celów i dążenie do nich poprzez systematyczność i pracowitość.
A to będzie się przekładało na wyniki mojej pracy, czyli również na powrót do zdrowia moich pacjentów. Szczęście to także serdeczność dla ludzi, bo jak mówią mędrcy, najpierw trzeba być dobrym człowiekiem, a później dobrym lekarzem.