To miał być "tylko stres". 24-latka miała w płucach 15-centymetrowy guz
Młoda kobieta sądziła, że jest okazem zdrowia. W jej ciele rozwijał się jednak groźny nowotwór, który bardzo długo nie dawał objawów. A gdy te w końcu się pojawiły, lekarz uznał, że to tylko stres. Kobieta czuła się jednak coraz gorzej i w końcu zasłabła w supermarkecie. Dopiero wtedy zlecono jej badania. "Wiedziałam, że jest źle, ale nie sądziłam, że aż tak" - wspomina.
Mollie Mulheron ma 24 lata i mieszka w Skipton w Leeds. Od dzieciństwa marzyła o podróżach. Po studiach wyjechała na Wyspy Galapagos, gdzie pracowała jako nauczycielka angielskiego, a w wolnym czasie zwiedzała i nurkowała.
W trakcie jednej z wycieczek, gdy zanurkowała z rurką, nagle poczuła się bardzo źle - nie mogła złapać tchu. Poszła do lekarza, ten jednak stwierdził, że "wszystko jest w jej głowie" - za jej problemy odpowiada stres, napięcie i za wąskie łóżko. Zalecił też odpoczynek.
Po dziewięciu miesiącach spędzonych na Galapagos kobieta wróciła do Wielkiej Brytanii. Powodem, jak wspomina w opisie założonej przez siebie zbiórki na portalu gofoundme, było "swędzenie nie do opanowania", ale też inne objawy - ból przy oddychaniu, problemy z połykaniem, ciągłe zmęczenie, wysypka na całym ciele.
To nie był stres, lecz chłoniak
Po powrocie do domu czuła się fatalnie - sądziła, że przyczyną jest 35-godzinna podróż i jet lag. Niecałe dwie doby później jej życie legło jednak w gruzach. "Zasłabłam w supermarkecie" - wspomina Mollie.
Pogotowie zabrało ją do szpitala. Tam kilkakrotnie miała atak serca, lekarzom w końcu udało się ustabilizować jej stan. Pobrano jej krew, szczegółowo wypytano o objawy, miała również wykonane badanie RTG. To, co lekarze zobaczyli na zdjęciu, zaniepokoiło ich do tego stopnia, że Mollie została wysłana na pilną tomografię komputerową. Wyniki przyszły w środku nocy.
Okazało się, że w jej klatce piersiowej rozwinął się guz o wymiarach 14 na 6 cm, który obejmował całe serce i część płuc. Diagnoza zwaliła ją z nóg: chłoniak nieziarniczy w 4 stopniu zaawansowania. "Byłam w stanie tylko zapytać lekarza o to, czy umrę, a ten odparł, że nie może ani potwierdzić, ani zaprzeczyć" - wspomina Mollie.
"Nie byłam gotowa na śmierć w wieku 24 lat"
Czas spędzony w szpitalu Mollie wspomina jako koszmar. "Trudno nawet opisać, co się czuje po usłyszeniu takiej diagnozy. Krzyczałam, że mam jeszcze tyle planów, chciałam mieć rodzinę i dzieci, nie byłam gotowa na śmierć w wieku 24 lat" - wspomina kobieta.
Dalsze badania wykazały, że guz rósł szybko - w ciągu ostatnich dwóch miesięcy powiększył się do tego stopnia, że uciskał na tętnicę doprowadzającą krew do serca, co z kolei wywoływało częste ataki serca - to właśnie dlatego Mollie czuła się tak źle.
"Aż do tego momentu nie byłam pewna, czy wierzę w przeznaczenie. Teraz już tak. Pierwotnie planowałam zostać na Galapagos do maja, ale coś ciągnęło mnie do Wielkiej Brytanii, czułam, że muszę wrócić. Gdybym została, guz prawdopodobnie rozrósłby się do tego stopnia, że bym tego nie przeżyła. Gdybym zarezerwowała lot dzień później, prawdopodobnie umarłabym na pokładzie samolotu" - pisze na gofoundme.
Obecnie Mollie jest w trakcie leczenia. By zatrzymać wzrost guza lekarze podali jej duże dawki sterydów, kobieta przechodzi też chemioterapię. Dalsze badania potwierdziły, że guz jest co prawda agresywny, ale ten podtyp raka - pierwotny chłoniak rozlany śródpiersia z dużych komórek B - zazwyczaj dobrze reaguje na leczenie.
Wyzwaniem jest jego czwarty stopień zaawansowania co oznacza, że nowotwór dał już przerzuty. "Lekarze są jednak dobrej myśli i chcą wypróbować różne metody leczenia, ponieważ jestem młoda, sprawna i nie mam innych chorób" - podsumowała kobieta.