Tatuaże mogą być toksyczne. W ponad połowie tuszy wykryto substancje rakotwórcze
Tatuaże są bardzo popularne, jednak – jak się okazuje – część z nich może być również niebezpieczna dla zdrowia. Do takiego wniosku doszli badacze z Nowego Jorku po przeanalizowaniu składów prawie stu najpopularniejszych na świecie tuszy do tatuaży. W części próbek wykryli toksyczne substancje, których nie wymieniono na etykiecie, a także cząsteczki barwników tak małe, że mogą uszkadzać komórki.
Wyniki badań, przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Binghamton w Nowym Jorku zaprezentowano w trakcie spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego.
I chociaż badacze na swojej stronie internetowej podkreślają, że tatuaże ogólnie wydają się bezpieczne, to jednak zaznaczają, że w części barwników obecne są substancje, które pod wpływem światła słonecznego lub bakterii mogą stawać się rakotwórcze. Analiza na poziomie molekularnym wykazała zaś, że cząsteczki niektórych barwników są tak małe, że są w stanie przenikać przez błony komórkowe, wnikać do jądra komórek a następnie powodować uszkodzenia na poziomie komórkowym.
O składzie tuszy do tatuaży nadal niewiele wiadomo
Zespołem badawczym kierował dr John Swierk. Jak przyznał naukowiec, na początku interesowało go to, to się dzieje w trakcie usuwania tatuaży za pomocą lasera. Zbierając informacje na ten temat uznał jednak, że znacznie ciekawszą kwestią - w kontekście analiz chemicznych - jest skład tuszy używanych w salonach tatuaży. Jak powiedział: „Zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę niewiele wiadomo o składzie tuszy do tatuaży, więc zaczęliśmy analizować popularne marki”.
Początkowo badacze zaprosili do swojego laboratorium artystów tatuaży i przeprowadzili szereg wywiadów, by sprawdzić, co wiedzą o stosowanych przez siebie tuszach. Mimo, że artyści szybko byli w stanie zidentyfikować marki tuszów, to już o ich składzie wiedzieli niewiele.
Zdumienie naukowców wzbudził fakt, że na amerykańskim rynku nie ma żadnej firmy, produkującej barwniki wyłącznie do tatuaży: są one wytwarzane przez duże firmy, produkującej pigmenty różnego rodzaju, w tym do tkanin i farb. Jak zauważył dr Swierk, artyści tatuażu muszą w USA mieć licencję, jednak składu atramentów do tatuaży nie reguluje żaden urząd ani agencja rządowa. Dla porównania przepisy obowiązujące w krajach UE są pod tym względem bardziej surowe, a od tego roku ze względu na zawartość substancji mogących powodować mutacje nowotworowe obowiązuje zakaz używania tuszu niebieskiego i zielonego (kolory te nadal są dozwolone w USA).
W dodatku – co wykazała późniejsza analiza za pomocą spektroskopii - co drugi barwnik analizowany przez naukowców zawierał substancje, których nie wymieniono na etykiecie jego opakowania.
Co więcej, 23 z 56 analizowanych atramentów zawierało związki azotowe. Nie są one szkodliwe, jednak mogą się w takie zmienić pod wpływem światła słonecznego czy bakterii, które mogą je rozłożyć na potencjalnie rakotwórcze związki – twierdzą naukowcy. Jak wyjaśniał dr Swierk w rozmowie z The Independent, największy problem w tym, że obecnie nie zawsze wiadomo, na co rozkładają się pigmenty stosowane w barwnikach do tatuaży.
Pojedyncze składniki obecne w barwnikach, analizowane w laboratoriach w nienaruszonym stanie i oddzielone od innych czynników uznawane są za bezpieczne. Jednak w warunkach naturalnych podlegają one różnym reakcjom chemicznym, za sprawą których mogą zmieniać się ich właściwości, przez co substancje te mogą być groźne dla zdrowia.
Wielkość cząsteczek niektórych barwników budzi niepokój
Badacze przyjrzeli się również atramentom na poziomie molekularnym. Wielkość cząstek i skład molekularny pigmentów badany był przy użyciu różnych technik, w tym pod mikroskopem elektronowym, a także przy wykorzystaniu spektroskopii Ramana i spektroskopii magnetycznego rezonansu jądrowego.
Ta analiza nie tylko pozwoliła potwierdzić obecność składników niewymienionych na etykietach, ale też określić, jakie konkretne pigmenty obecne są w określonych atramentach, a nawet podać wielkość ich cząsteczek. Okazało się, że w części tuszy wykryto cząsteczki mniejsze niż 100 nm.
Jak wyjaśnił dr Swierk, to niepokojące rozmiary, gdyż cząstki tej wielkości są w stanie przedostać się przez błonę komórkową i potencjalnie dokonać spustoszeń bezpośrednio w komórkach. Uszkodzenia takie mogą zaś prowadzić m.in. do rozwoju nowotworów.
Wyniki badań są stale aktualizowane i można się z nimi zapoznać na prowadzonej przez badaczy stronie www.whatisinmyink.com.