Tak wygląda warszawski żłobek - dziecięca rzeczywistość po pandemii
Chcesz wiedzieć, jak wygląda teraz życie maluszków w żłobku? Spytaliśmy o to jedną z opiekunek placówki na warszawskie Woli.
Życie dzieci w żłobku wcale nie jest takie straszne, jak przewidywali to niektórzy. Dla maluchów niewiele się zmieniło, dużo więcej pracy mają za to opiekunki.
- Staramy się, żeby dzieci nie odczuły zmian. Na razie się to udaje, ponieważ liczba maluchów jest niewielka, ale od poniedziałku może się to zmienić, gdy skończą się zasiłki dla rodziców - mówi pani Ania. - U mnie w grupie jest 5 dzieci na 12 miejsc. Potem może być komplet. I pracy będzie wtedy dużo więcej niż przed pandemią.
Pomiar na dzień dobry
Aby wejść do żłobka, trzeba udać się do bocznego wejścia. Tam w środku siedzi pielęgniarka, która od razy mierzy dziecku temperaturę. Rodzice i maluchy podchodzą pojedynczo – reszta czeka na zewnątrz na swoją kolej.
Gdy temperatura jest sprawdzona i jest prawidłowa, pielęgniarka wypisuje informacje na kartce, którą rodzic przekazuje dalej opiekunce dziecka. Aby się z nią zobaczyć, musi pokonać szatnię, gdzie dziecko się rozbiera, a rodzic telefonicznie wzywa opiekunkę. Ta – w przyłbicy i maseczce schodzi po malucha i zabiera go do sali.
- W salach mamy zdjęte wykładziny, ponieważ podłogę łatwiej dezynfekować – opowiada pani Ania, opiekunka najmłodszej grupy. – Pochowane są pluszaki i zabawki, które trudno zdezynfekować. Reszta klocków, samochodzików i grzechotek jest do dyspozycji dzieci: gdy idą spać, my je czyścimy wodą z mydłem, ponieważ płyny do dezynfekcji na bazie alkoholu nie powinny być stosowane przy tak małych dzieciach.
Zabawa bez dystansu
Pani Ania zajmuje się najmłodszą grupą dzieci, więc jej podopieczni większość dnia spędzają na podłodze. Dlatego wszystko, co się da, jest regularnie czyszczone i myte. – To po to, żeby dzieci mogły się normalnie bawić, jak dawniej. Żeby nie odczuły jakiś zakazów, których i tak by nie zrozumiały – mówi opiekunka.
– Dzieci oczywiście bawią się razem i nie zachowują dystansu, ale one mają rok, półtora. Gdy jednak widzimy, że któreś zajmie się np. klockami, a drugie obok czymś innym, to staramy je odsuwać od siebie - dodaje pani Ania.
Dzieci wychodzą na dwór raz dziennie, grupami, tak, aby nie stykały się ze sobą. Raz dziennie kładą się na drzemkę – pościel z ich łóżeczek jest każdego dnia zabierana przez rodziców do prania.
Opiekunki, które chodzą w „firmowych” strojach, też każdego dnia oddają je w torebce foliowej do żłobkowej pralni, aby następnego dnia mieć w pracy czyste ubranie. Cały dzień spędzają w maseczkach.
Jedzenie przy osobnych stołach
W żłobku pani Ani jest kuchnia, nie ma więc konieczność korzystania z zewnętrznego cateringu. Jak dawniej gotują w nich przeszkolone kucharki, które teraz oczywiście również pracują w rękawiczkach i maskach.
Jedzenie dostarczane jest windą na górę do sal. Młodsze dzieci w krzesełkach są karmione przez opiekunki. Starsze - jedzą przy stolikach – każdy przy innym lub na dwóch różnych krańcach stołu, choć zdaniem opiekunek to bez sensu, bo dzieci i tak w ciągu dnia bawią się razem. Ale przepisy to przepisy.
- Myślę, że dzieci nie czują różnicy, tego, że teraz jest inaczej niż wcześniej. Niestety, dla wielu z nich powrót do żłobka po długiej przerwie był problemem – mówi pani Ania. – Przyzwyczaiły się do siedzenia z mamą, więc było trochę płaczu. Teraz jest już coraz lepiej.
Czytaj: W przedszkolu po przerwie - dzieci znów przechodzą okres adaptacji
Otwarcie żłobków i przedszkoli: wytyczne GIS. Czy dzieci będą bezpieczne?
Czy można bezpiecznie posłać dziecko do przedszkola i żłobka?
Kto kogo zaraża koronawirusem? Znany pediatra wyjaśnia, czy winne są dzieci