Szpital chciał oszczędzić na ogrzewaniu, wybuchła afera. „Jest tak zimno, że nie da się dziecka przewinąć”
Sezon grzewczy jeszcze nie rozpoczął się na dobre, a już pojawiają się konsekwencje zawrotnych cen węgla. Na ogrzewaniu oszczędzają nie tylko obywatele, lecz także administracje placówek publicznych. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że władze jednego z lublińskich szpitali nie chciały się zgodzić na włączenie ogrzewania. Nie docierały nawet apele pacjentów. Interweniować musiała prasa.
Kilka ostatnich dni na Oddziale Zakaźnym Dziecięcym lubelskiego szpitala przy ul. Biernackiego było naprawdę trudne dla małych pacjentów i ich rodziców. Chore dzieci leżały i marzły przykryte po szyję pościelami, rodzice siedzieli w kurtkach. Ziąb był nie do zniesienia. Mimo licznych próśb i apeli rodziców do władz szpitala, grzejniki wciąż były zimne. Administrator nie chciał włączyć ogrzewania, zasłaniając się wysokimi kosztami. Jednak zdrowie pacjentów powinno być najważniejsze.
Pacjenci marzną, grzejniki zimne
O sytuacji poinformowała rodzina jednego z małych pacjentów. W sobotę u 5-miesięcznego chłopca wystąpiły niepokojące objawy. Dziecko potwornie kaszlało, wręcz dusiło się i miało wysoką temperaturę. Po zrobieniu testu na koronawirusa okazało się, że chłopiec uzyskał wynik pozytywny. Stan chłopca był na tyle poważny, że rodzice wezwali pogotowie. Mama, wraz z 5-miesięcznym dzieckiem, została przewieziona do lublińskiego szpitala na Oddział Zakaźny Dziecięcy przy ul. Biernackiego. Wtedy zaczął się koszmar.
„Wnuk jest pod kroplówką. Córka żali mi się do słuchawki, że jest tak zimno, że nie da się dziecka przewinąć. Kaloryfery zimne. Kiedy poprosiła o włączenie ogrzewania, usłyszała od personelu, że administrator nie wyraził zgody” – opowiada babcia chłopca.
Grzejniki były zimne, w budynku panował ziąb. W tak spartańskich warunkach miały być leczone dzieci. Mimo próśb rodziców, ogrzewania nie włączono. Złożono nawet pismo z prośbą o ogrzanie budynku, jednak spotkało się ono z odmową.
Zdesperowani rodzice postanowili zawiadomić o problemie prasę. Dopiero po interwencji dziennikarzy z Dziennika Wschodniego administracja zdecydowała się wydać zgodę na ogrzanie budynku.
„Mam nadzieję, że ta deklaracja zostanie spełniona. Ale na co my płacimy składki zdrowotne, skoro w takich sytuacjach trzeba interwencji prasy” – mówi jedna z czytelniczek Dziennika.
Po nagłośnieniu sprawy sytuację skomentował zastępca dyrektora ds. administracyjno-technicznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie.
„To nie jest taka prosta sprawa. Analizujemy to, bo w kontekście obecnego kryzysu muszą to być bardzo odpowiedzialne decyzje” – tłumaczy Tadeusz Duszyński. „Sytuacja nie jest łatwa, ale nie będziemy oszczędzać na pacjentach” – dodaje.