"Spożywanie alkoholu jest czymś normalnym". Jak przemysł alkoholowy wpływa na politykę dotyczącą alkoholu?
Przemysł alkoholowy jest obecnie jedną z najpotężniejszych branż na świecie i wydaje ogromne sumy pieniędzy na podtrzymywanie swojej uprzywilejowanej relacji z naszymi ustawodawcami. Działania związane z politycznym lobbingiem w dużej mierze odbywają się zakulisowo (…).
Przemysł alkoholowy podjął aktywne kroki, aby chronić publiczny wizerunek swoich produktów, mimo że dowody na ich szkodliwość stały się niepodważalne. Podobnie postępował wcześniej przemysł tytoniowy. Europejski Ośrodek Monitorowania Sprzedaży Alkoholu opublikował (…) raport pt. Siedem kluczowych komunikatów ze strony przemysłu alkoholowego, który podsumowuje, za pomocą jakiego rodzaju komunikatów przemysł alkoholowy próbuje oddziaływać na politykę dotyczącą alkoholu:
- „Spożywanie alkoholu jest czymś normalnym, powszechnym, zdrowym i bardzo odpowiedzialnym”.
- „Za szkody związane z alkoholem odpowiada grupka dewiantów, którzy nie potrafią się z nim obchodzić”.
- „Tak naprawdę nie ma normalnych dorosłych osób, które nie spożywają alkoholu”.
- „Zignorujcie fakt, że alkohol jest szkodliwą dla ciała i uzależniającą substancją chemiczną”.
- „Problemy alkoholowe można rozwiązać tylko wtedy, gdy wszyscy współpracują”.
- „Działania marketingowe dotyczące alkoholu nie są szkodliwe. Mają one po prostu pomóc klientowi w wybraniu określonego produktu albo marki”.
- „Edukacja na temat odpowiedzialnego użycia alkoholu jest najlepszym sposobem na chronienie społeczeństwa przed problemami alkoholowymi”.
Powyższe komunikaty w najlepszym razie są zniekształceniami rzeczywistości, a w najgorszym – zwyczajnymi kłamstwami. Ich celem jest odwracanie uwagi ustawodawców od działań, które faktycznie pomogłyby w redukcji szkód, i kierowanie jej ku strategiom, które pozwolą przemysłowi dalej czerpać ogromne korzyści kosztem publicznego zdrowia i dobrostanu. Przyjrzyjmy się każdemu z tych twierdzeń po kolei.
1a. Spożywanie alkoholu jest czymś normalnym
Nie ulega wątpliwości, że w historii ludzkości większość społeczeństw przyrządzała jakiś rodzaj napojów alkoholowych i że stanowią one część ludzkiej diety od tak dawna, że jesteśmy genetycznie przystosowani do ich spożywania. Kiedy alkohol etylowy rozpada się wewnątrz naszych ciał, prowadzi do powstawania aldehydu octowego, który jest jeszcze bardziej toksyczny i musi zostać utleniony, aby nie wywoływał nieprzyjemnych i niebezpiecznych efektów. Za rozkład aldehydu octowego odpowiada enzym o nazwie ALDH2. U przedstawicieli grup etnicznych znających alkohol od niedawna (na przykład północnoamerykańskich Indian, Inuitów i wielu Chińczyków) często występuje on w formie, która mniej skutecznie wywołuje proces utleniania. Kiedy więc piją, poziom aldehydu octowego w ich ciałach jest niezwykle wysoki, a wynikające z tego wypieki na twarzy, nudności, bóle głowy i ogólne poczucie dyskomfortu przeważają nad przyjemnymi efektami intoksykacji. Te grupy zasadniczo spożywają mniej alkoholu niż grupy mające bardziej aktywną formę enzymu ALDH2 (takie jak większość Europejczyków, Afrykanów i mieszkańców Ameryki Południowej) i rzadziej zmagają się z uzależnieniem od alkoholu i chorobami wątroby.
Picie alkoholu w pewnym sensie faktycznie jest więc czymś „normalnym” – ludzie z wysoce aktywnym wariantem tego enzymu pochodzą od długiej linii przodków, których ciała przystosowały się do spożywania i rozkładania alkoholu. Co więcej, aż do lat 50. XIX wieku słabe piwa często były „zdrowe”: były najbezpieczniejszym napojami, ponieważ większość wody była skażona wirusami albo bakteriami. Proces warzenia piwa powodował, że wiele z tych patogenów ginęło w wyniku aktywności drożdży, a niektórzy nawet uważają, że drożdże wytwarzają alkohol, żeby uśmiercać swoich rywali w świecie przyrody! W dawnych czasach przeważnie pijano jednak stosunkowo słabe piwa i wina, a ich spożycie otaczano różnymi zwyczajami i rytuałami, aby zminimalizować potencjalne szkody społeczne.
Najnowsza historia alkoholu wygląda zupełnie inaczej i wiąże się przede wszystkim z zamętem i uszczerbkiem na zdrowiu. Społeczności niezaznajomione z jego działaniem doznają poważnych szkód, gdy pojawiają się jego nowe rodzaje (zwłaszcza jeśli są agresywnie reklamowane). Wiele wspólnot nie było w stanie poradzić sobie z nim pod względem społecznym i medycznym, czego przykładem może być katastrofalny wpływ „szaleństwa na punkcie ginu” na Brytyjczyków w XIX wieku (uwieczniony na akwafortach Williama Hogartha) albo wysoki współczynnik alkoholizmu w indiańskich rezerwatach w Stanach Zjednoczonych. Wielka Brytania mierzy się obecnie z podobnym problemem: ludzie dysponują niemal bezprecedensowym dostępem do taniego i wysokoprocentowego alkoholu, a niektórym z nich regularnie zdarza się pić do upadłego. Nasi przodkowie rzadko mogli pozwolić sobie na coś takiego, nawet jeśli mieli na to ochotę. Duża liczba nastolatków codziennie upijających się do nieprzytomności nie jest czymś, co jakiekolwiek społeczeństwo powinno uznawać za „normę”.
1b. Spożywanie alkoholu jest czymś zdrowym
A co z korzyściami zdrowotnymi płynącymi z picia alkoholu? Substancja ta może wywoływać pewne pozytywne efekty psychologiczne i uspokajać niektórych ludzi z zaburzeniami lękowymi (przykładem jest „Studium przypadku nr 1” przedstawione poniżej). Kiedy jednak ludzie przyjmują ją w dużych ilościach, po jakimś czasie pojawiają się u nich objawy abstynencyjne, za których sprawą po wytrzeźwieniu doświadczają jeszcze większego niepokoju.
Korzyści z picia alkoholu nigdy nie zostały udowodnione pod względem fizjologicznym, ale wiele osób wierzy, że picie jego niewielkich ilości pomaga chronić organizm. Mit ten jest wszechobecny i niezwykle pożyteczny dla przemysłu alkoholowego. Wiemy, że określona grupa ludzi (mężczyzn w średnim wieku) spożywających małe dawki alkoholu (zwłaszcza czerwonego wina) zmaga się z chorobami serca nieco rzadziej niż osoby niepijące. Efekt ten może jednak wynikać ze zdrowszego stylu życia albo z „efektu chorującego abstynenta”, który polega na tym, że wielu ludzi rzuca alkohol, ponieważ źle się czują (prawdopodobnie z powodu innych chorób); ich gorsze parametry zdrowotne mogą nie mieć żadnego związku z piciem alkoholu, ale powodują, że statystyki dotyczące osób niepijących wyglądają gorzej. Aby mieć absolutną pewność, że alkohol naprawdę chroni przed chorobami serca, musielibyśmy zrealizować randomizowane badanie, w którym część osób w ogóle nie piłaby napojów alkoholowych, inna część piłaby je w małych ilościach, a jeszcze inna część piłaby je w dużych ilościach. Dopóki nie przeprowadzimy takiego eksperymentu, nie będziemy mieć dowodu, że alkohol przynosi korzyści dla zdrowia. Tego rodzaju badanie teoretycznie jest wykonalne, ale byłoby niezwykle drogie, ponieważ wymagałoby zwerbowania setek tysięcy uczestniczek i uczestników. Związane z nim koszty byłyby trudne do udźwignięcia nawet dla brytyjskiego rządu, więc niedawno kilku wysoko postawionych urzędników służby zdrowia zaproponowało, aby zostało sfinansowane przez producentów alkoholu. Ten pomysł wywołał łatwy do przewidzenia sprzeciw ze strony przeciwników branży alkoholowej, więc z niego zrezygnowano.
Być może odpowiedź poznamy ostatecznie za sprawą Chińczyków. Spożywają oni połowę całego alkoholu na świecie i zaczęli wykorzystywać ogromną liczebność swojej populacji do prowadzenia nowatorskich analiz epidemiologicznych. Raport z 2019 roku obalił teorię, jakoby niskie dawki alkoholu mogły pomagać w zapobieganiu udarowi. Podejrzewam, że wkrótce zostaną przeprowadzone badania z podobną liczbą uczestników dotyczące ataków serca.
Często mówię i piszę o tym, że nie istnieje coś takiego jak bezpieczny poziom spożycia alkoholu. Alkohol to toksyna, która zabija komórki i organizm; właśnie dlatego używamy go do konserwowania żywności i sterylizowania igieł. Kiedy ciało go rozkłada, powstaje aldehyd octowy, który jest jeszcze bardziej toksyczny. Gdyby jakikolwiek artykuł spożywczy lub napój był skażony ilością aldehydu octowego wytwarzaną przez jednostkę alkoholu, natychmiast zostałby zakazany jako produkt stwarzający nieakceptowalne zagrożenie dla zdrowia.
Choć zdarza się to rzadko, u małego odsetka ludzi uzależnienie od alkoholu pojawia się nawet po wypiciu jednego drinka (widać to w „Studium przypadku nr 2” przedstawionym poniżej); nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kogo dokładnie dotknie ten problem, więc jakikolwiek kontakt z alkoholem wiąże się u niektórych użytkowników z ryzykiem nałogu. Nawet jeśli niewielki poziom spożycia alkoholu faktycznie ma korzystny wpływ na układ krążenia u niektórych mężczyzn w średnim wieku, ryzyko wystąpienia wszystkich pozostałych chorób powiązanych z alkoholem nieubłaganie wzrasta wraz z częstotliwością picia. Nie twierdzę, że wszyscy powinni całkowicie zrezygnować z alkoholu – sam czasem go przyjmuję i lubię jego działanie. Bynajmniej nie robię tego jednak dla dobra mojego zdrowia i zdaję sobie sprawę, że zawsze wiążą się z tym pewne zagrożenia.
1c. Spożywanie alkoholu jest czymś odpowiedzialnym
„Odpowiedzialne picie” to jedno z ulubionych wyrażeń przemysłu alkoholowego. Biorąc pod uwagę rzeczywiste efekty wywoływane przez alkohol, jest ono niezwykle osobliwe. Substancja ta jest depresantem (podobnym do GHB i benzodiazepin takich jak Valium), który w wysokich dawkach wywołuje amnezję, sedację i ostatecznie śmierć. Pobudza receptory GABA w mózgu, zmniejszając niepokój i osłabiając koordynację motoryczną. Jednocześnie blokuje określone receptory dla glutaminianu, wyłączając części mózgu odpowiedzialne za czujność i przytomność, a włączając części odpowiedzialne za poczucie senności i zmęczenia.
Substancja ta pośrednio pobudza również obwód noradrenalinowy, wywołując pewne efekty stymulujące. Właśnie to prowadzi do powstania hałaśliwej energii, która kojarzy nam się ze stanem upojenia, mimo że alkohol jest depresantem. Niedawno przeprowadzono niezwykle interesujące badania, które pokazały, że napoje alkoholowe zmniejszają naszą zdolność do rozpoznawania emocji w wyrazach twarzy, co może być jednym z powodów, dlaczego pijani ludzie tak szybko się obrażają i wszczynają bójki. W ostatecznym rozrachunku wzrost poziomu GABA i noradrenaliny w mózgu powoduje, że ludzie stają się odhamowani, zwracają mniejszą uwagę na normy społeczne i standardy zachowania, częściej podejmują ryzyko i mniej przejmują się długofalowymi konsekwencjami. Obecnie na świecie żyje kilka miliardów użytkowniczek i użytkowników alkoholu i jestem przekonany, że większość z nich poważnie traktuje swoje obowiązki w codziennym życiu, ale niemal wszyscy – być może z wyjątkiem nałogowców przechodzących przez zespół abstynencyjny – są bardziej odpowiedzialni w stanie trzeźwości!
2. Za szkody związane z alkoholem odpowiada grupka dewiantów, którzy nie potrafią się z nim obchodzić
Statystyki przedstawione wcześniej w tym rozdziale pokazują, że w samym Zjednoczonym Królestwie miliony ludzi cierpią z powodu szkód wynikających ze spożywania alkoholu albo po pijanemu wyrządzają krzywdę innym osobom. Bynajmniej nie jest to niewielka mniejszość. Wzrasta liczba przypadków uzależnienia od alkoholu, co wywiera negatywny wpływ na społeczeństwo i rujnuje życie wielu obywatelkom i obywatelom. Tendencja do picia na umór zabija setki ludzi rocznie, a na dodatek powoduje marskość wątroby u ogromnej liczby pacjentów, którzy mają w niektórych przypadkach zaledwie dwadzieścia kilka lat. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że gwałtowny wzrost szkód spowodowanych użyciem alkoholu w dużej mierze dotyczy osób, które nie przejawiają tak ekstremalnych zachowań. Liczba nowotworów i problemów z żołądkiem zwiększyła się za sprawą ludzi, którzy piją alkohol na co dzień i postrzegają go jako niezbędną część swojego życia, a nie jako produkt luksusowy, którym był w dawnych czasach. Wskutek tego choroby wątroby rywalizują obecnie z chorobami serca o miano najczęstszej przyczyny śmierci w Zjednoczonym Królestwie.
Sytuacja w Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie jest jeszcze gorsza, ponieważ jest to jedyny kraj zachodni, w którym obserwuje się spadek oczekiwanej długości życia wśród mężczyzn w średnim wieku. W pewnej mierze wynika to ze spożycia alkoholu, ale pewną rolę odgrywają również takie czynniki jak otyłość, brak aktywności fizycznej i palenie tytoniu. Nowa tendencja do codziennego spożywania napojów alkoholowych pojawiła się między innymi za sprawą tego, że w stosunku do zarobków cena alkoholu jest obecnie trzy razy niższa, niż była w latach 50. ubiegłego wieku, a także za sprawą dostępności tanich alkoholi w supermarketach.
3. Tak naprawdę nie ma normalnych dorosłych osób, które nie spożywają alkoholu
Przemysł alkoholowy przedstawia sam siebie jako branżę o ważnej funkcji społecznej i często przypomina rządom o tym, jak niemile widziane byłyby wszelkie działania ograniczające dostęp do alkoholu. Istnienie osób niepijących w oczywisty sposób zagraża temu sposobowi prezentowania społeczeństwa, więc branża alkoholowa odnosi się do nich lekceważąco i wypowiada się o nich tak, jakby coś było z nimi nie w porządku. Choć niektórzy abstynenci i abstynentki byli niegdyś alkoholikami, wiele innych po prostu postanowiło nie pić alkoholu. Niektórzy z nich podjęli tę decyzję, ponieważ mają w swojej rodzinie alkoholików i wiedzą z własnego doświadczenia, że gdyby sięgnęli po napoje alkoholowe, byliby szczególnie narażeni na uzależnienie. Inni (zwłaszcza osoby uprawiające sporty) zdają sobie sprawę, że etanol obniża sprawność, więc nigdy go nie spożywają – przykładem może być chociażby David Beckham. Oczywiście wielu ludzi unika alkoholu ze względów religijnych albo kulturowych. Wszystkie powyższe powody są w pełni zasadne, ale mimo to na osoby niepijące często wywiera się silną presję, żeby dopasowały się do innych i również spożywały alkohol. Ten komunikat bezustannie jest wzmacniany w prasie, telewizji i reklamach napojów alkoholowych.
W ciągu ostatnich kilu lat wśród młodzieży z wielu zachodnich krajów obserwowano kulturową tendencję do rezygnacji z przyjmowania dużych ilości alkoholu. Na przykład jedna trzecia mieszkańców Londynu poniżej trzydziestego roku życia deklaruje, że pije z umiarem albo w ogóle nie pije. Dokładne przyczyny tej niezwykłej zmiany podejścia nie są jasne, ale nie ulega wątpliwości, że ludzie chcą być zdrowi i zachowywać nad sobą kontrolę.
4a. Zignorujcie fakt, że alkohol jest szkodliwy dla ciała
Alkohol zdecydowanie nie jest bezpieczny, a wręcz żaden inny środek psychoaktywny nie wywiera równie destrukcyjnego wpływu na wiele różnych układów narządów w ciele. Ilustracja 7.2 pokazuje, że z powodu swojej toksyczności może on powodować szkody w niemal każdej części organizmu. (Ilustracja nie uwzględnia innych szkód fizycznych wynikających z upadków, wypadków drogowych i aktów przemocy). Większość innych narkotyków uszkadza przede wszystkim jeden albo dwa obszary – na przykład kokaina powoduje głównie problemy z sercem, a ketamina – głównie problemy z pęcherzem moczowym. Alkohol natomiast jest szkodliwy niemal we wszystkich częściach organizmu.
4b. Zignorujcie fakt, że alkohol jest uzależniający
Alkohol nie jest najbardziej uzależniającym środkiem psychoaktywnym, ale jego powszechna dostępność i akceptowalność społeczna zwiększają ryzyko popadnięcia w nałóg. Ten kontekst społeczny przyczynia się również do tego, że alkoholicy po odwyku są bardziej narażeni na powrót do picia (widać to w „Studium przypadku nr 3” przedstawionym poniżej). Odmówienie drinka zaproponowanego w celach towarzyskich może być trudne dla każdego człowieka, a tym bardziej dla nałogowca. Mniej więcej jedna czwarta dorosłych mieszkanek i mieszkańców Zjednoczonego Królestwa przekracza zalecane tygodniowe limity dotyczące spożycia alkoholu; w przypadku 6% mężczyzn i 2% kobiet można mówić o „szkodliwym piciu”, co oznacza, że osobom tym grozi poważny uszczerbek na zdrowiu. Te odsetki są jeszcze wyższe w Szkocji. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych środków psychoaktywnych, uzależnieni użytkownicy doświadczają objawów zespołu abstynencyjnego po odstawieniu alkoholu. Alkoholowy zespół abstynencyjny charakteryzuje się drgawkami, nudnościami i ogromną drażliwością, a czasem także napadami padaczkowymi i delirium, które może stanowić zagrożenie dla życia. (…)
7.Edukacja na temat odpowiedzialnego użycia alkoholu jest najlepszym sposobem na chronienie społeczeństwa przed problemami alkoholowymi
Podkreślanie wartości edukacji jest korzystne dla przemysłu alkoholowego, ponieważ odciąga uwagę od regulacji prawnych: jeśli poziom spożycia alkoholu zależy po prostu od indywidualnej decyzji człowieka, wówczas nie trzeba kontrolować ilości, do której ma on dostęp. Tego rodzaju rozumowanie jest nieprzekonujące w przypadku alkoholu, który zmniejsza jednostkową samokontrolę, a dowody zebrane przez WHO z różnych części świata pokazują, że samo dostarczanie informacji i edukowanie bez wprowadzania innych środków politycznych nie zmienia zachowań związanych z piciem. W najlepszym razie te programy edukacyjne są stratą pieniędzy – choć we wszystkich krajach zachodnich kwoty wydawane na tego rodzaju cele (kilka milionów funtów rocznie) i tak są żałośnie małe w porównaniu z budżetami reklam napojów alkoholowych. W najgorszym razie mogą one wzmacniać tendencję do nadużywania alkoholu poprzez polepszanie wizerunku przemysłu alkoholowego, zwłaszcza gdy są przez niego sponsorowane. Jest to szczególnie niepokojące w Zjednoczonym Królestwie, ponieważ w latach 1989–2006 kierowana przez branżę alkoholową organizacja Portman Group sfinansowała i przeprowadziła w tym kraju wiele kampanii edukacyjnych dotyczących alkoholu.
Oczywiście wierzę, że informowanie ludzi o szkodach wywoływanych przez środki psychoaktywne odgrywa ważną rolę w redukowaniu owych szkód (właśnie dlatego napisałem tę książkę), ale samo w sobie nie jest wystarczające. Gdy chodzi o uzależniającą substancję, która osłabia naszą zdolność do realistycznej oceny sytuacji, nie możemy zakładać, że ludzie zaczną przyjmować jej mniej tylko dlatego, że racjonalnie zrozumieją jej szkodliwość. Jeżeli produkt jest powszechnie dostępny i agresywnie reklamowany wszędzie wokół nich, a na dodatek zmienia ich mózgi w taki sposób, że niemalże odbiera im samokontrolę, niezbędne są również inne rodzaje interwencji.
Porady eksperta