Sięgamy po nie średnio co 6 minut. Konsekwencje psychiczne są opłakane
Żyjemy zanurzeni w technologii. Telewizja, telefon i przede wszystkim on – internet. Dający okno na świat i zarazem zatrzymujący w wirtualnej rzeczywistości jak w więzieniu. Technologia nam pomaga, ale współcześnie coraz częściej widzimy, że również szkodzi. Zdaniem psychologów – szkodzi coraz bardziej.
Polacy dziennie spędzają sześć godzin w telefonie
Internet – w teorii – łączy nas z całym światem. W praktyce – często izoluje, przez zamykanie się w wirtualnej rzeczywistości albo przeciwnie, przez cyfrowe wykluczenie. Straszy przez napływ złych wiadomości. Uzależnia.
Sześć minut – statystycznie tyle wytrzymujemy bez zerkania w telefon. Sześć godzin – tyle czasu dorośli użytkownicy spędzają „w telefonie” każdego dnia.
Nowe gadżety, subskrypcje, streamingi – wiele osób kupuje, na zasadzie pocieszacza, wypełniacza czasu. Przypisujemy im rolę taką, jaką powinny pełnić spotkania ze znajomymi, spacery. Tylko że tych realnych spotkań jest coraz mniej. Zamiast odpoczynku, wpadamy w błędne koło nadmiaru informacji i bodźców.
Przeładowanie informacjami działa niszcząco na psychikę
Żeby się czegoś dowiedzieć – patrzymy w telefon. Żeby pracować. Żeby z kimś rozmawiać. Żeby się zrelaksować. Żeby zaistnieć i żeby się dowartościować. Tylko że nie czujemy się wcale lepiej.
Życie online staje się coraz bardziej wyniszczające i wymieniane jest jako jedna z przyczyn pogarszającego się stanu psychicznego wielu osób.
Dr Konrad Maj kierownik Centrum Innowacji Społecznych i Technologicznych HumanTech i adiunkt w Katedrze Psychologii Społecznej na Wydziale Psychologii w Warszawie Uniwersytetu SPWS, w rozmowie z Markiem Mataczem na łamach portalu Medycyna Praktyczna, zwrócił uwagę, że wszechobecność telefonów z internetem to problem.
- Niestety atrakcyjność tych urządzeń to dla wielu pułapka. (…) Przez to, że w jednym miejscu jest dostęp do tylu informacji i funkcji, nie potrafimy się bez niego obejść. Można powiedzieć, że tracimy przez to jedną trzecią ze swojego życia. A do tego taki smartfon jest symbolem statusu, daje „dostęp do świata”, jednak płacimy za to własnym czasem - wyjaśnił dr Maj.
Jak zauważył dr Konrad Maj, współcześnie urządzenia elektroniczne są też coraz częściej wymieniane na nowe. - Dawniej kupowało się jeden telewizor co kilka lat, potem komputer, a dzisiaj trzeba aktualizować telewizor, komputery, telefony, smartwatche, gogle VR… Trudno nadążyć – powiedział w wywiadzie dla Medycyny Praktycznej.
Jak zauważył psycholog, jest to szczególny problem dla młodzieży. - Taka rywalizacja jest wypalająca. (… ) Takie kupowanie nowinek to dla niektórych również sposób na podniesienie poczucia własnej wartości.
Technologia wysysa szczęście, zamiast je dawać
Technologia, jak zakładano, miała uszczęśliwiać, ale tak się nie dzieje. Przeciwnie – nadmiar gadżetów i przeładowanie informacjami niekorzystnie odbija się na samopoczuciu.
- Dawniej to ludzie szukali informacji, a dzisiaj jest odwrotnie – to informacja szuka ludzi. Coraz mniej oglądamy telewizję, ale co z tego – przenieśliśmy się na mały ekran na telefonie - zauważył psychiatra dr Maj.
Bezustannie wysyłane przez telefon powiadomienia i bodźce negatywnie oddziałują na pracę mózgu. Dr Maj przywołał eksperyment dotyczący wyników w testach. Osoby bez telefonu pod ręką, osiągają lepsze wyniki niż te, które mają smartfon blisko, gdyż jego bliskość rozprasza.
Zamiast naturalnych aktywności – jak ruch, spacer, taniec czy po prostu odpoczynek – serwujemy sobie aktywności w sieci. Nie dają one odpoczynku ani upragnionej regeneracji. Przeciwnie – działają wypalająco.
Do tego stałe porównywanie się z innymi osobami w sieci, jak zauważył psycholog: „może rodzić silny stres, smutek, rozdrażnienie”.
Sam internet również jest stresogennym środowiskiem i coraz mniej wiarygodnym, z uwagi na popularność fake-newsów i rozwój treści generowanych przez SI. Niektórzy obawiają się też, że niebawem sztuczna inteligencja zastąpi ich w pracy, co dodatkowo obciąża ich emocjonalnie.
W pułapce internetu
- W internecie powstaje zatem silnie stresogenne środowisko. Próbujemy sobie z tym jakoś radzić – wiele osób odrzuca media społecznościowe, ale potem często do nich wraca, bo brakuje im dostępu do wartościowych, ważnych informacji, które tam również można znaleźć. Również ze względów zawodowych czy promocyjnych nie możemy się obejść platform społecznościowych. Tkwimy zatem w pewnego rodzaju pułapce – powiedział dr Maj w rozmowie z Medycyną Praktyczną.
Drugą stroną medalu jest wykluczenie cyfrowe szczególnie seniorów. To, że przestrzeń internetu jest dla nich obca i niezrozumiała, również może być przyczyną poczucia niepokoju, niskiej wartości, nieadekwatności, nienadążania, samotności.
CZYTAJ TEŻ: Chorzy na samotność. Polskie badania pokazują, co się dzieje z ciałem
Jednak przebywanie w Internecie nie jest remedium na samotność, bo daje wyłącznie fałszywe poczucie kontaktu, do tego skrótowego, płytkiego, czasem ograniczonego do emotikonki, gdy potrzebujemy realnej rozmowy. Ale nie znajdujemy jej, bo nieraz nawet nie wiemy, kto i co robi po drugiej stronie.
- Badania pokazują, że w czasie spotkań na żywo w organizmie człowieka wydziela się wiele hormonów, czego brakuje nawet w czasie rozmów wideo. Powiedziałbym, że wciąż nie jesteśmy przygotowani do życia w świecie tak pełnym technologii – podkreślił dr Maj.
Zauważa się, że czy to w kolejce, czy w komunikacji, czy w toalecie, ludzie nieustannie patrzą w telefon. W sklepach czekają na nas samoobsługowe kasy, na lotniskach stanowiska do automatycznej odprawy.
- Świat zmierza w kierunku bezkontaktowości. Zaczyna nam brakować emocjonalnych połączeń z innymi ludźmi, a jesteśmy istotami społecznymi i emocjonalnymi. Bez realnych kontaktów społecznych nie da się zbudować więzi, a bez tego nie da się zachować psychicznego zdrowia – zauważył psycholog.
Specjalista zwrócił też uwagę, że dramatyczny wzrost liczby prób samobójczych szczególnie wśród dzieci i młodzieży, to m.in. efekt trudności w komunikacji międzyludzkiej.
- Niestety jednak za rzadko mówi się o negatywnych konsekwencjach postępu technologicznego - podkreślił dr Maj, dodając, że w związku z tym w przyszłość patrzy z „umiarkowanym pesymizmem”.