"Rejestr ciąż". Jakie dane trafią do Systemu Informacji Medycznej?
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał w czerwcu rozporządzenie, na podstawie którego w Systemie Informacji Medycznej znajdą się informacje m.in. na temat ciąży. Pomysł nowelizacji tych przepisów wzbudził wiele kontrowersji. Część kobiet obawiała się ingerencji państwa w swoją prywatność. Resort zdrowia zapewnia, że dostęp do danych pacjentek będą mieć tylko medycy, którzy od 1 października są zobowiązani wpisywać dane o ciąży do rejestru zdarzeń medycznych, nawet bez zgody kobiety.
Rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej zostało podpisane w piątek 3 czerwca. Od 1 października lekarz musi wpisać informację o ciąży do rejestru zdarzeń medycznych. Prawo dotyczy także wizyt oraz świadczeń udzielanych prywatnie i zostało skonstruowane w taki sposób, że pacjent nie może ani zakazać lekarzowi wpisania danych, ani zażądać ich usunięcia z systemu.
Jakie dane trafią do systemu?
Jak przekazało ministerstwo zdrowia, celem rozporządzenia jest doprecyzowanie, jakie dane i w jaki sposób będą przekazywane do systemu. Zdaniem urzędników zmiany te pozwolą na zwiększenie przejrzystości danych pacjentów i pacjentek, jakie będą dostępne w Systemie Informacji Medycznej, a to z kolei usprawni pracę medyków i ułatwi obieg dokumentacji.
A te dane to m.in. informacje pozwalające na identyfikację podmiotu medycznego, dane nt. wyrobów medycznych, a także informacje o rozpoczęciu i zakończeniu hospitalizacji, informacje o alergiach, grupie krwi, implantach, a także kod ICF w zakresie rehabilitacji leczniczej. Wreszcie - informacja o ciąży.
"Minister zdrowia podpisał dziś rozporządzenie. Katalog danych zbieranych przez personel medyczny został poszerzony o alergie, ciała obce, grupę krwi oraz o fakt bycia w ciąży. Należy podkreślić, że rozporządzenie nie tworzy żadnych rejestrów, a jedynie poszerza system raportowania” – powiedział PAP Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa.
Dlaczego dokument budził kontrowersje?
To właśnie informacja o zapisanych w systemie danych nt. ciąży wzbudziła mnóstwo kontrowersji, gdy jesienią projekt trafił do konsultacji. W trakcie publicznych debat pojawiło się nawet hasło "rejestr ciąż" - a działacze organizacji broniących praw kobiet, czy politycy zaczęli obawiać się, że "rejestr ciąż" może zastraszać i wpływać na decyzje tych Polek, które chciałyby przerwać ciążę za granicą.
Pojawiały się głosy, że rozporządzenie pozwoli na weryfikację, która kobieta była w ciąży, ale już w niej nie jest. Działaczki Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zaznaczały wtedy: "Podkreślamy, że rozporządzenie Ministra Zdrowia nie zmieni przepisów prawa karnego – legalnym pozostanie więc przerwanie własnej ciąży. Proponowany system potencjalnie utrudnić może za to uzyskanie aborcji osobom szukającym opieki i wsparcia poza państwowym systemem opieki zdrowia – do czego mają one prawo! Projekt niebezpiecznie zbliża nas również do sprawowania ostatecznego nadzoru nad wyborami reprodukcyjnymi mieszkanek i mieszkańców naszego kraju. Już dziś obserwujemy przecież nieuzasadnione prawnie przypadki poszukiwań kobiet po poronieniach czy domowych aborcjach – co stanie się więc w sytuacji, w której ciąża pacjentki widnieć będzie w krajowym rejestrze? Jak ogromny poziom zastraszenia chcą osiągnąć tym projektem rządzący? I jak głęboką traumę projekt ten zgotuje kobietom po poronieniach, które mogą znaleźć się pod ostrzałem pytań lekarzy i organów ścigania, wezwanych na miejsce bez żadnego uzasadnienia prawnego?"
Liczy się tylko bezpieczeństwo ciężarnych
Jak wyjaśnił w wypowiedzi dla PAP Wojciech Andrusiewicz, poszerzenie zakresu danych raportowanych w ramach systemu informacji medycznej wynika z zaleceń wypracowanych przez zespół powołany przez Komisję Europejską - standard raportowania medycznego ma ułatwić lekarzom pracę w ramach coraz szerszego zakresu danych medycznych, które podlegają digitalizacji.
"Trzeba podkreślić, że wszelkie raportowane dane, na które wskazała Komisja Europejska mają służyć przede wszystkim pacjentom, w szczególności tym, którzy dość często przemieszczają się pomiędzy poszczególnymi państwami UE” – powiedział Andrusiewicz. Jak dodał, tak właśnie powstał pomysł powołania Patient Summary (Karty Pacjenta), mającej ułatwiać korzystanie z usług medycznych w Unii Europejskiej w oparciu o posiadane dane, w tym o historię leczenia.
"Patient Summary ma obowiązywać w Unii Europejskiej od przyszłego roku. Jego wdrożenie jest obligatoryjne dla wszystkich państw Wspólnoty. Objęcie ciąży obowiązkiem raportowym jest jak najbardziej zasadne w świetle istotności tej informacji z perspektywy prowadzonego procesu leczniczego” – wyjaśnił rzecznik MZ. Dodał, że przekazywanie informacji o ciąży pacjentki służyć ma wyłącznie jej zdrowiu: pozwoli np na dostosowanie terapii do stanu ciężarnej i wyeliminuje np. przypadkowe wykonywanie procedur medycznych, które mogą szkodzić nienarodzonemu dziecku, np. badań RTG. "To w swoich zaleceniach podkreśla również Komisja Europejska. Dostęp do danych raportowanych będzie miał wyłącznie lekarz prowadzący, a na życzenie pacjenta/pacjentki każdy inny medyk, z którego usług zechce dana osoba skorzystać” – podkreślił.
Do 30 wrześnie - zgodnie z zapowiedziami Wojciecha Andrusiewicza - dane były przekazywane fakultatywnie. Obowiązek raportowania w ramach Systemu Informacji Medycznej wejdzie w życie 1 października. Póki co nie zostały podane sankcje na niewpisanie ciąży do rejestru.
Informacja o ciąży zniknie wówczas, gdy ta zakończy się porodem. Kiedy ciąża zakończy się poronieniem, usługodawca zaraportuje o tym w ramach działalności przeprowadzonej przez pracownika medycznego, który rozpoznał u pacjentki zakończenie ciąży przy udzielaniu jej świadczeń medycznych. W przypadku, gdy do poronienia dojdzie w domu, a kobieta nie uda się do lekarza, ciąża będzie widoczna dla pracowników medycznych w SIM maksymalnie do pierwotnie zaraportowanej przewidywanej daty porodu, uwzględniając odchylenie.
Aborcyjny Dream Team: Wiele zależy od personelu
Do nowego rozporządzenia odniósł się Aborcyjny Dream Team. Jak napisano na instagramowym profilu organizacji: "Ministerstwo zdrowia próbuje uspokajać i twierdzi, że rejestr ciąż wynika z cyfryzacji systemów, a dostęp do danych będzie mieć tylko personel medyczny. Zmiana ta budzi obawy. Czy słusznie? Najważniejsza rzecz, która się nie zmienia to FAKT, że osoby w ciąży nie są karane za przerwanie własnej ciąży i nie ma żadnych propozycji w sejmie które miałyby to zmienić. Niezależnie od tego jak przerwiemy ciąże, to w świetle obowiązujących przepisów nie możemy być za to karane i nie jesteśmy winne nikomu tłumaczeń co się z ciążą stało." - podkreśliły działaczki.
Jak dodały: "Wiele zależy od personelu medycznego i prokuratury. Intencje prokuratury zazwyczaj nigdy nie są dobre. Z personelem medycznym tez bywa różnie - czasem im się wydaje, że muszą zaraportować policji, że ciąża została przerwana, choć żadne prawo od nich tego nie wymaga. Może zdarzyć się, że personel będzie to komentować. Pamiętajcie, że poronienia samoistne zdarzają się w niemal w 25% ciąż. Nie jest to naprawdę nic zaskakującego dla personelu medycznego. Czy rejestr ciąż to zmieni i sprawi, że do poronień będzie wzywana policja? Nie sądzimy. Serio. Fajnie byłoby usłyszeć uspokajający głos środowiska medycznego, że nie powinno się i nie będzie wykorzystywać tego rejestru ciąż przeciwko pacjentkom. Czekamy‼"