Psychotraumatolog o tym, co czuł Kamilek: "Wiem, jak cierpiał. Sama się paliłam"
"Nie wierzę, że nikt nic nie widział i nie słyszał. Kiedy odwiedzam swoich oparzonych pacjentów w ich domach, to najbliżsi mówią, że słyszą ich ból. Tego chłopca zapamiętam do końca życia. Czuję ten ból osobiście, wiem, jak bardzo cierpiał, leżąc oparzony w domu przez kilka dni " - powiedziała w rozmowie z PAP Jolanta Golianek, jedyna w Polsce psychotraumatolog specjalizująca się w chorobie oparzeniowej. Pogrzeb Kamila z Częstochowy odbędzie się 13 maja o g. 13, chłopiec zostanie pochowany na cmentarzu Kule w Częstochowie.
Tragedia maltretowanego 8 letniego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła całą Polską. Chłopiec został ciężko skrzywdzony przez ojczyma 29 marca bieżącego roku.
Sprawa wyszła na jaw kilka dni później, 3 kwietnia, gdy obrażenia zauważył biologiczny ojciec dziecka. Kamilek z ciężkimi obrażeniami przetransportowany został do szpitala śmigłowcem. Lekarze stwierdzili u niego rozległe oparzenia głowy, tułowia i kończyn, chłopiec miał też połamane kończyny.
Chłopczyk czuł niewyobrażalny ból, ale cierpiał w ciszy
Jolanta Golianek z Kwidzyna, jedyna w Polsce psychotraumatolog specjalizująca się w przede wszystkim w chorobie oparzeniowej powiedziała w rozmowie z PAP, co czują ciężko poparzeni ludzie, i co mógł odczuwać Kamilek.
Jolanta Golianek śledziła los chłopca do jego śmierci. "Mam różnych pacjentów, dorosłych i dzieci, ale tego chłopca zapamiętam do końca życia. Czuję ten ból osobiście, wiem, jak bardzo cierpiał, leżąc oparzony w domu przez kilka dni. Ten ból powstał w wyniku świadomego skrzywdzenia" – powiedziała w rozmowie z PAP.
Jej zdaniem trudno byłoby nie słyszeć cierpienia chłopca w tak małym mieszkaniu. "Dlatego nie wierzę, że nikt nic nie widział i nie słyszał. Kiedy odwiedzam swoich oparzonych pacjentów w ich domach, to najbliżsi mówią, że słyszą ich ból" – oświadczyła.
Według ekspertki Kamilek mógł tracić przytomność w domu, przesypiać ten stan, starać się zachowywać się jak najciszej. "Dla dziecka rodzice, nie ważne, co będą z nim robić, są najważniejszymi osobami na świecie. Może sobie tłumaczył, że jeżeli będzie siedział cicho, to nadejdzie pomoc. Podświadomie wiedział, że nie może nic zrobić, bo wcześniej uciekał z domu, szukał pomocy na zewnątrz i jej nie dostał. Dlatego w pewnym sensie przyzwyczaił się do bólu, który znosił w ciszy" – powiedziała.
Poparzeni często nie chcą dalej żyć
Jolanta Golianek dobrze wie, o czym mówi. Jak wyznała, kilkanaście lat wcześniej sama była ciężko poparzona: zapaliła się podczas dokładania drewna do rozpalonego kominka. "Miałam oparzone 30 procent powierzchni ciała – głowa, szyja, ucho, cała klatka piersiowa, prawa dłoń i nogi" – wymieniła.
Przez wiele miesięcy nie mogła się odnaleźć, wstydziła się wyjść z domu, wytykano ją palcami, straciła część znajomych. Po wypadku kobieta nie mogła już wrócić do zawodu logopedy m. in. z powodu problemów z mową. Znalazła lukę na rynku, okazało się, że osoby po oparzeniach nie mają wsparcia psychoterapeutycznego ze względu na brak fachowców w tej konkretnej dziedzinie. Postanowiła więc nauczyć się pracować z osobami po takiej traumie. Założyła też Fundację Poparzeni.
Jak wyjaśniła, poparzony człowiek na początku swojego leczenia nie chce dalej żyć, ponieważ przeżywa ogromny ból. Na jego złagodzenie dostaje dożylnie dawki morfiny lub inne silne leki. Poparzeni, nawet gdy ból już minie, często mają PTSD, czyli zespół stresu pourazowego: problemy ze snem, koszmary senne, trudności z koncentracją, jedzeniem, tzw. flashbacki, czyli przypominają sobie to, co się wydarzyło.
Pogrzeb Kamila z Częstochowy. Chłopiec spocznie na cmentarzu Kule
Kamilek zmarł 8 maja, po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu. Pogrzeb chłopca odbędzie się 13 maja o 13 na cmentarzu Kule w Częstochowie. Prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem pod prysznicem i rzucając na rozgrzany piec węglowy. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.
Powodem tego agresywnego zachowania było zrzucenie przez chłopca telefonu sprawcy ze stołu na podłogę. Ojczym znęcał się nad Kamilkiem ze szczególnym okrucieństwem - bił go i kopał, przypalał papierosami, połamał kości. O narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia podejrzana jest również matka dziecka, Magdalena B., która nie reagowała i nie udzieliła chłopcu pomocy.
Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące. Dawid B. ma usłyszeć zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, prokurator rozważa wobec matki uzupełnienie zarzutów o pomocnictwo przy zabójstwie.