Przyszedł na rutynowe badanie, nie wyszedł żywy. "Wśród personelu zapanowała panika"

2024-02-15 9:55

49-latek z Wrocławia stawił się na umówione badanie w prywatnej placówce medycznej. Miał to być rutynowy rezonans magnetyczny. Nic nie zapowiadało tragedii. Pacjent wypełnił ankietę w recepcji i udał się do gabinetu. Tam rozegrał się dramat. Żona mężczyzny szuka odpowiedzi i domaga się sprawiedliwości.

Przyszedł na rutynowe badanie, nie wyszedł żywy. Wśród personelu zapanowała panika
Autor: Getty Images Przyszedł na rutynowe badanie, nie wyszedł żywy. "Wśród personelu zapanowała panika"

49-latek zmarł w trakcie rutynowego badania

Wrocławianin od jakiegoś czasu miał problemy gastryczne, ale poza tym czuł się dobrze. Wraz z żoną przyjechał na zaplanowane badanie diagnostyczne jamy brzusznej. Żadne z małżonków nie spodziewało się, że przyjazd do placówki medycznej to ich ostatnie wspólne chwile.

Mężczyzna zmarł podczas policyjnej interwencji

Po wypełnieniu dokumentów w rejestracji pacjent przeszedł do gabinetu rezonansu magnetycznego. Żona oczekiwała pod drzwiami. - Po paru minutach zauważyłam, że zaczął się jakiś taki niepokój wśród personelu, były jakieś szepty. Po kolejnych kilku minutach doszła do mnie informacja, że pacjent stracił przytomność, że zasłabł – relacjonowała żona 49-latka w rozmowie z Radiem Wrocław.

Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna, a pierwsza pomoc, zdaniem żony pacjenta, była udzielana nieprawidłowo i nieudolnie.

- Byłam przy mężu, pani klepała go po plecach, próbowała go ocucić. W pewnym momencie zauważyłam, że jakaś taka panika zapanowała, bezradność (...) personelu. Próbowały coś zrobić, szukać jakichś leków antywstrząsowych, jak wtedy zrozumiałam. Cały czas było mówione, że pacjent zasłabł – wspomina te traumatyczne chwile.

Jak dodaje żona poszkodowanego, pogotowie wezwano po upływie ponad 10 minut. Pacjenta zawieziono do szpitala, gdzie wkrótce potem żona mężczyzny usłyszała, że nie udało się uratować jego życia.

Pacjent nie żyje, placówka nie chce komentować sprawy

Placówka, w której wykonano zabieg, odmówiła komentowania sprawy w mediach. Do Radia Wrocław przesłano krótkie oświadczenie: „W świetle ostatnich okoliczności faktycznych i prawnych dotyczących formalnego ustalenia przyczyn tragedii, która dotknęła Pana (nazwisko do wiadomości redakcji) i jego rodzinę jesteśmy zmuszeni do odmowy komentarza w podawanej sprawie, wyrażając jednocześnie głębokie ubolewanie nad nieszczęściem, jakie ich spotkało".

Zdarzenia miały miejsce w styczniu ubiegłego roku, ale sprawa do tej pory jest badana w prokuraturze. Jak podała adwokatka Ilona Kwiecień w rozmowie z Radiem Wrocław, w sprawie toczą się równolegle trzy postępowania.

- Postępowanie karne, które zostało wszczęte po zawiadomieniu przez szpital o zgonie pacjenta. W postępowaniu karnym ze swojej strony zwracamy uwagę przede wszystkim na zaniechania wywiadu przy udzielaniu świadczenia medycznego ze strony personelu oraz na nieprawidłowości w toku akcji ratowniczej. Powołany został zespół medycyny sądowej z terminem na lipiec 2024. W przypadku przebiegu akcji ratunkowej mamy mnóstwo zastrzeżeń co do tego, jak długo to trwało, jak ogromny chaos panował w placówce, (...) czy rzeczywiście potrafili oni przeprowadzić akcję ratunkową.

Żona zmarłego chce wyjaśnień, sprawiedliwości i tego, żeby już nigdy inny pacjent i jego bliscy nie musieli przechodzić przez to, co spotkało ją i męża.

- Pojechałam ze zdrowym człowiekiem, to miało być rutynowe badanie i w ciągu jednej godziny zawaliło się całe nasze życie. Ja wiem, że mojemu mężowi nikt życia nie zwróci (…) ale wiem, że to było ogromne zaniedbanie osób, które prowadziły i prowadzą tę przychodnię, jak i całego personelu, który (…) nie potrafił mu pomóc.

CZYTAJ TEŻ: Tajemnicza śmierć rosyjskiego miliardera. Miał umrzeć z powodu alergii na kontrast

Rzecznik Praw Pacjenta wskazuje nieprawidłowości w przychodni 

O nieprawidłowościach w czasie badania mówi także Rzecznik Praw Pacjenta. Jak wykazuje, przed badaniem nie zweryfikowano, czy pacjent ma astmę lub alergie, a więc „czy pacjenta należy zakwalifikować do grupy o podwyższonym ryzyku reakcji niepożądanej i odpowiednio podjąć działanie redukujące ryzyko wystąpienia ostrej reakcji na gadolinowe środki kontrastowe”.

Ponadto personel nie był wyszkolony w zakresie postępowania w razie reakcji alergicznej na kontrast. Zdaniem RPP akcja ratunkowa po wystąpieniu wstrząsu anafilaktycznego była prowadzona niewłaściwie i nie wszystkie działania mogące ratować życie zostały podjęte.

CZYTAJ TEŻ: Wstrząs anafilaktyczny - jak udzielić pierwszej pomocy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki