Przeżył jeden z najrzadszych i najbardziej ryzykownych przeszczepów. "Mogę doświadczyć życia na nowo"
Stwierdzenie, że podwójny przeszczep płuc Dennisa był cudem, byłoby niedopowiedzeniem – podkreślają lekarze, którzy zajmowali się mężczyzną. Organy miały trafić do zupełnie innej osoby, a on sam o kilka lat przekroczył limit wieku do zabiegu. Mężczyzna zmagał się rozedmą płuc, a po operacji w końcu może cieszyć się pełnią życia.
Gdy do Dennisa Pinkertona i jego żony Rhondy zadzwonił telefon ze szpitala, czuli, że to może być przełomowy moment. Ale nie spodziewali się tego, że w końcu znalazł się dawca. Dennis przyznał: "To było jak cud. Mieszkam tylko ok. 10 minut od Mayo Clinic na Florydzie, więc pospieszyliśmy na dół. Pokazali nam zdjęcie płuc i wyglądały pięknie".
Podwójny przeszczep płuc to skomplikowana operacja
Dennis jest emerytowanym właścicielem firmy i wynalazcą. W 1996 r. zdiagnozowano u niego rozedmę płuc. Z biegiem lat jego płuca miały się coraz gorzej, a operacja zmniejszenia objętości płuc, która pomogła usunąć chorą tkankę, okazała się rozwiązaniem tymczasowym. Już wtedy lekarze byli z nim szczerzy i powiedzieli, że będzie potrzebował przeszczepu, jeśli chce odzyskać zdolność oddychania podczas aktywności fizycznej.
Podwójny przeszczep płuc to jeden z najbardziej ryzykowanych i najrzadszych przeszczepów. Mężczyzna miał już 76 lat, co oznacza, że przekroczył o 6 lat typową granicę wieku do przeszczepu. Na liście oczekujących był już ponad rok. Ale Pinkerton ma czworo wnuków i nastoletniego syna, dla których chciał żyć i być w dobrej formie.
I zdarzył się cud. Rozmiar płuc dawcy z zupełnie innego stanu pasował idealnie dla Dennisa. Mężczyzna przeszedł przeszczep w sierpniu 2022 roku, a już 15 dni później został wypisany do domu. - Czuję się cudownie. Dzięki dawcy i Zespołowi Mayo mogę doświadczyć życia w nowy sposób – powiedział Pinkerton.
"W każdym przeszczepie liczy się czas"
Płuca miały trafić do innego pacjenta w zupełnie innej części Stanów Zjednoczonych. Ale okazało się, że chory nie może ich przyjąć. Zespół transplantacyjny nie chcąc marnować daru życia, postanowił przetransportować organy na Florydę.
Dzięki specjalnej technologii organy utrzymywały żywotność przez nadzwyczajne 15 godzin, aż do przeszczepu. Zazwyczaj limit na zachowanie płuca poza ciałem i z dala od dopływu krwi trwa 6 godzin. Po tym czasie są podatne na uszkodzenia komórkowe.
Torakochirurg Ian Makey, który kierował zespołem transplantacyjnym, podkreśla: "W każdym przeszczepie liczy się czas. Z powodów logistycznych płuca dawcy zostałyby odrzucone, gdybyśmy nie byli w stanie zachować ich z pomocą pompy perfuzyjnej płuc. Podczas pracy maszyny mogliśmy zobaczyć, że płuca funkcjonują dobrze, więc po 15 godzinach mieliśmy pewność, że nadają się do przeszczepu".
Jak zaznaczają naukowcy – zaledwie 23 proc. płuc dawców oferowanych do przeszczepu nadaje się do użycia.