Prof. Maciej Banach: Polska jest klasyfikowana jako kraj wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego
Kiedy w Polsce rodzi się dziecko, to automatycznie ma przypisywane wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe - podkreślił prof. Maciej Banach. To właśnie on podczas X. Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach był naszym pierwszym gościem. Specjalista w rozmowie z Poradnikiem Zdrowie wskazał na problemy Polaków oraz możliwości ich rozwiązań.

Okazuje się, że mamy sporo do zrobienia, by sytuacja pacjentów z chorobami sercowo-naczyniowymi w Polsce uległa poprawie. Prof. Maciej Banach, kardiolog, Hipertensjolog i lipidolog. Prorektor Collegium Medicum KUL, Przewodniczący Międzynarodowego Panelu Ekspertów ds. Lipidów (ILEP) oraz profesor nadzwyczajny w Johns Hopkins Medicine wyjaśnia, że przede wszystkim musimy zmierzyć się z czynnikami ryzyka, których jest ogrom.
- W Polsce nawet 30% pacjentów boryka się z chorobą niedokrwienną serca.
- "Mamy 21 mln pacjentów z zaburzeniami lipidowymi, 11 mln pacjentów z nadciśnieniem tętniczym i 9-10 mln pacjentów z otyłością, a kiedy pod uwagę weźmiemy także osoby z nadwagą, to ta liczba się podwaja" - wskazuje prof. Maciej Banach.
- Brak aktywności fizycznej powoduje rocznie 1 mln zgonów.
- Wysoki poziom cholesterolu LDL odpowiada za 4,5 mln zgonów rocznie.
- Na świecie z powodu chorób sercowo-naczyniowych umiera rocznie 20 mln ludzi.
Choroba niedokrwienna serca - czynniki ryzyka
Prof. Maciej Banach podkreślił, że jednym z głównych problemów kardiologicznych wśród Polaków jest np. choroba niedokrwienna serca. To ona może dotyczyć nawet 30% pacjentów ze schorzeniem sercowo-naczyniowym pochodzenia miażdżycowego.
Problem polega na tym, że pomimo naszych starań, bardzo nowoczesnych leków, pomimo tego, że mamy coraz większy dostęp do leków, czy nowoczesnych metod diagnostycznych, to dużego postępu w leczeniu tak naprawdę nie widzimy
- wskazuje specjalista.
Okazuje się, że problemem jest fakt, iż z badań epidemiologicznych wynika, że nasz kraj jest klasyfikowany jako państwo o wysokim ryzyku sercowo-naczyniowym. To z kolei oznacza, że praktycznie każdy z nas niesie na barkach wspomniane ryzyko.
Można powiedzieć pół żartem, pół serio, że jeżeli w Polsce rodzi się dziecko, to automatycznie ma przypisywane wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe
- dodaje prof. Banach.
Nie oznacza to jednak, że nic nie można zrobić i trzeba wyłącznie pogodzić się z przerażającą statystyką. Jak podkreśla specjalista zarówno Polskie Towarzystwo Lipidologiczne jak i Polskie Towarzystwo Kardiologiczne podejmuje próby poprawy niechlubnych danych. Natomiast przede wszystkim trzeba skupić się na czynnikach ryzyka, w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Mamy 21 mln pacjentów z zaburzeniami lipidowymi, 11 mln pacjentów z nadciśnieniem tętniczym i 9-10 mln pacjentów z otyłością, a kiedy pod uwagę weźmiemy także osoby z nadwagą, to ta liczba się podwaja
- wskazuje.
Kardiolog przypomina, że do czynników ryzyka należy włączyć także palenie papierosów, które dotyczy ok. 8 mln Polaków. Poza tym 6 mln ludzi boryka się z lipoproteiną a o niskiej gęstości, która swoją budową jest zbliżona do cholesterolu LDL i także ma silne właściwości powodujące miażdżycę. Do tego dochodzi ok. 3 mln osób z cukrzycą, a zatem lista czynników, które pogarszają stan serca jest ogromna.
Jak odmienić sytuację? Czas odwrócić piramidę świadczeń
Podczas rozmów wiele razy powracał wątek odwróconej piramidy świadczeń, dzięki której większą uwagę skupia się na roli Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Prof. Maciej Banach wyjaśnia, że w uproszczeniu chodzi o zmniejszenie liczby hospitalizacji, która w naszym kraju jest najwyższa w Europie oraz o redukcji pacjentów zgłaszających się do specjalistów.
W Polsce niemal dominuje medycyna nastawiona na prewencję wtórną, czyli zajmujemy się pacjentem, który już jest chory, ma zawał mięśnia sercowego, udar, otyłość
- komentuje specjalista.
Profesor wyjaśnia, że należy dotychczasowe działania przesunąć w kierunku POZ. Chodzi o to, aby pacjent był lepiej zaopiekowany już na tym podstawowym etapie, miał wykonane badania oraz podlegał weryfikacji kiedy leczenie może być wdrożone jeszcze przez lekarza rodzinnego, a kiedy konieczna jest konsultacja ze specjalistą. Wówczas nawet jeśli taki pacjent trafi np. do kardiologa, to po wizycie wraca do POZ i tam lekarz, mając w systemie wszelkie zalecenia, opiekuje się pacjentem.
W ten sposób można nie tylko zmniejszyć ryzyko pogłębienia problemów zdrowotnych, ale także wyłapać je na odpowiednio wczesnym etapie. Przykładem jest choćby zbyt wysokie stężenie cholesterolu, nadciśnienie tętnicze czy cukrzyca. Żadna z tych chorób nie daje objawów przez bardzo długi czas.
Kluczem jest wykonywanie prostych badań krwi, konieczność ich weryfikacji co jakiś czas etc. Poza tym, dzięki odwróceniu piramidy świadczeń istnieje realna szansa na zredukowanie kolejek do specjalistów.
- Problem polega na tym, że oprócz słów niewiele się dzieje, żeby to fizycznie zrobić, bo mamy pewne narzędzia i pewne jaskółki, natomiast w tym momencie one są ze sobą nie do końca połączone, jest duży chaos - wskazał prof. Banach.
Specjalista dodaje, że od lat postulowane jest to, aby lekarz rodzinny, który stwierdzi, że pacjent wymaga konsultacji np. kardiologicznej, to wówczas wysyła taką osobę do specjalisty. Natomiast celem nie jest przekierowanie opieki, ale wyłącznie uzupełnienie diagnostyki w tym choćby zlecenie badań obrazowych oraz modyfikacja leczenia. Po wdrożeniu zaleceń pacjent wraca do POZ.
Czas, by mówić o tym głośno. “Zainwestujmy w swoje zdrowie wcześniej”
Kardiolog nie ukrywał, że pod kątem motywowania pacjentów ma mnóstwo zarzutów do Ministerstwa Zdrowia, czy Narodowego Funduszu Zdrowia. Wciąż podejmowana jest tematyka onkologiczna, mówimy o tym, by się badać i słusznie. Natomiast zapominamy, że to właśnie choroby serca stanowią główną przyczynę zgonów na całym świecie. A my wciąż nie mówimy głośno o czynnikach ryzyka.
- Zainwestujmy w swoje zdrowie wcześniej, rozpoznajmy wcześniej nadciśnienie, które nieleczone może spowodować przerost mięśnia sercowego i ostatecznie rozwój niewydolności serca. Podobnie jest z cukrzycą, która daje mnóstwo powikłań, to są powikłania sercowo-naczyniowe pod postacią bardzo szybko postępującej miażdżycy, ale także nefropatia i retinopatia cukrzycowa. A zatem człowiek może stracić wzrok, może dojść do rozwoju niewydolności nerek, a to z kolei nasili choroby serca - podsumowuje prof. Banach
Okazuje się, że brak wysiłku fizycznego powoduje nawet 1 mln zgonów rocznie, a z powodu wysokiego stężenia cholesterolu LDL co roku umiera nawet 4,5 mln ludzi.
- Jeżeli mówimy, że na świecie mamy 20 mln zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych to jedna piąta z nich właśnie dotyczy cholesterolu LDL. Zakładając hipotetycznie, że wszyscy nasi pacjenci mają prawidłowy poziom, to w tym momencie redukujemy liczbę zgonów o 4,5 mln osób - dodaje prof. Banach.
Podczas rozmowy, którą możecie odsłuchać w załączonym wyżej wideo, prof. Banach wyjaśnił jak rozumieć prawidłowe wartości cholesterolu LDL w odniesieniu do poszczególnych grup ryzyka. Specjalista poruszył także wiele innych, ciekawych wątków.
Wspomniał o świadomości pacjentów i o tym, że ona wzrasta, dopytują o różne badania, o działanie leków etc. Podkreśla także, że specjaliści chcą słyszeć pytania od pacjentów, chcą wiedzieć, czy ten wszystko zrozumiał, czy nie towarzyszą mu jakieś wątpliwości. Poruszyliśmy także kwestię niewydolności serca, czy problemy z niedoborem personelu medycznego.