Producenci masowo dodają je do wędlin. Mogą powodować raka
Już trzy plasterki różowej szynki lub bekonu dziennie zwiększają ryzyko zachorowania na groźne nowotwory: raka jelita grubego, raka prostaty i raka piersi - ostrzegają eksperci. Wszystko przez dodatki - azotany i azotyny -stosowane w produkcji wędlin po to, by miały one ładny różowy kolor i dłużej nadały się do jedzenia. Ponownie ostrzegają przez nimi francuskie i brytyjskie służby medyczne, wzywając do zakazu stosowania tych substancji w produkcji żywności i jednocześnie apelując o zmniejszenie ilości przetworzonego mięsa w diecie. Substancje te stosuje również większość polskich producentów.
Wędliny od kilku lat wpisane są na czarną listę produktów mogących wywoływać raka - naukowcy z Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem (IARC) ocenili, że istnieją wystarczające dowody ich rakotwórczego działania na ludzi. W 2015 roku Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegała, że osoby jedzące wędliny, w tym bekon (do którego tradycyjnie dodaje się azotyny w procesie dojrzewania) są bardziej narażone na nowotwory, w tym na raka jelita grubego.
Azotany i azotyny są również powiązane ze wzrostem zachorowań na raka piersi i raka prostaty. Francuskie i brytyjskie służby chcą zakazu stosowania tych dodatków w produkcji wędlin.
Zjadamy je codziennie, co grozi rakiem
Azotyny i azotany to związki powszechnie używane w produkcji wędlin (oznaczenia stosowane na opakowaniach to m.in. nitrite, nitrate, NOC, N-nitroso-compounds, NDMA, nitrozaminodietyloamina, azotynu sodu E250). Substancje te mogą przyczyniać się do tworzenia grupy związków zwanych nitrozoaminami, z których niektóre są rakotwórcze.
Obecność tych substancji producenci tłumaczą koniecznością ochrony m.in. przed pałeczką jadu kiełbasianego i salmonellą czy listeriozą. Prawda - zdaniem lekarzy - jest jednak nieco inna. Jak pisze na swoim blogu Doktor Magda, lekarz endokrynolog: "Dotychczas producenci obecność tej substancji tłumaczyli jako niezbędną do konserwacji przetworów mięsnych. Miał być to składnik zabezpieczający przed pałeczką jadu kiełbasianego. Rozmija się to jednak z prawdą – nie jest ona jedynym konserwantem posiadającym te właściwości. Z powodzeniem można stosować również i inne."
Dlaczego więc nadal używa się właśnie tych? Odpowiedź jest prosta: nadają wędlinom ładną, różową barwę. Bez nich wyglądają one mniej apetycznie, a więc gorzej się sprzedają.
Eksperci domagają się całkowitego zakazu ich stosowania
Obecne dopuszczalne dzienne spożycie azotanów, według Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), wynosi 3,7 miligrama na kilogram masy ciała dziennie, azotynów zaś - 0,07 mg na kilogram wagi. Zgodnie z wyliczeniami francuskich ekspertów oznacza to, że dziennie każdy z nas powinien jeść nie więcej, niż 20 g wędlin (odpowiada to mniej więcej jednemu plasterkowi szynki), a tygodniowo - zaledwie 150 g. Nieco mniej restrykcyjne zalecenia mają Brytyjczycy - aktualne wytyczne w tym kraju dopuszczają zjadanie 70 g przetworzonego mięsa dziennie.
Jak jednak donosi Daily Mail, w związku z rosnącą liczbą przypadków zachorowania na raka jelita grubego, część brytyjskich polityków za namową konserwatywnego posła dr Daniela Poultera (byłego ministra zdrowia) wzywa do całkowitego zakazu stosowania azotanów i azotynów w produkcji żywności na rzecz bardziej naturalnych alternatyw.
Wniosek ten zyskał uznanie wielu polityków również z innych partii, ma również poparcie naczelnego lekarza Wielkiej Brytanii, sir Chrisa Whitty. Do ograniczenia stosowania azotanów i azotynów do "ściśle niezbędnych ilości" zobowiązał się również rząd Emmanuela Macrona, jednak Francja póki co nie zakaże producentom stosowania tych składników.