Poznań: podawali pacjentom niezatwierdzone leki. Skończyło się to śmiercią, jest wyrok
W Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu dochodziło do powikłań i zgonów pacjentów, po podawaniu niezatwierdzonego leku. Sprawę zgłosił lekarz, który za to… został zwolniony, a przedtem doświadczył mobbingu i publicznej dyskredytacji ze strony dyrektora placówki. Lekarz pozwał szpital, zapadł wyrok w tej bulwersującej sprawie.
Podawano niezatwierdzony lek, pacjenci umierali
Skandal wybuchł, gdy ujawniono, że pacjenci Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu przy ul. Długiej, hospitalizowani z powodu zakrzepicy w obrębie kończyn dolnych, dostawali niedopuszczony do leczenia takich schorzeń na terenie Unii Europejskiej preparat Actilyse.
Z uwagi na brak wytycznych, poznańscy lekarze nie znali prawidłowego dawkowania, przez co podawali zbyt duże dawki. Zamiast wyleczenia zakrzepów, dochodziło do krwotoków i zgonów.
Chirurg naczyniowy doktor Krzysztof zawiadomił przełożonych, przygotował raport, protestował przeciw tej terapii. Informował też o sytuacji rektora Uniwersytetu Medycznego, któremu podlega placówka. Bez skutku, a raczej z serią negatywnych skutków dla siebie. Lekarza czekał mobbing i zwolnienie z pracy.
Zwolniony lekarz pozwał szpital i uniwersytet
Obecny Naczelny Lekarz Szpitala, ówczesny dyrektor Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu, doktor Szczepan Cofta bagatelizował sprawę i dyskredytował publicznie lekarza, który zawiadomił, że w poznańskiej placówce pacjenci po Actilyse dostają krwotoków i umierają. W wywiadzie dla branżowych mediów dyrektor podważał wiarygodność lekarza zgłaszającego problem i umniejszał całe zdarzenie.
Doktor Krzysztof nie poddał się. Pozwał uniwersytet o mobbing i szpital o naruszenie dóbr osobistych, gdyż był wyśmiewany, słyszał, że zostanie wysłany "na kasę w Lidlu", jego protesty w trosce o pacjentów ignorowano, a jego samego finalnie zwolniono. Lekarz oba procesy wygrał i zarówno szpital, jak i uniwersytet muszą zapłacić odszkodowania.
Przy skandalu ze śmiercią pacjentów w tle, wyszło na jaw, że koncern Boehringer Ingelheim produkujący Actylise wynagradzał lekarzy ordynujących ten środek poza wskazaniami, w ten sposób omijając konieczność drogich oficjalnych testów klinicznych. Pacjentów nie informowano, jaki preparat dostają i nie ustalano dawek.
Sprawę śmierci pacjentów umorzono
Tymczasem rodziny zmarłych wciąż walczą o sprawiedliwość. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Gdy jednak je wszczęto - po medialnym nagłośnieniu sprawy - to zostało szybko umorzone z uwagi na rzekomy brak biegłych. Gdy rodziny złożyły zażalenie, śledztwo ruszyło, na biegłego powołano osobę znającą się z byłym szefem kliniki w Poznaniu, Grzegorzem O. (który obecnie jest zatrudniony poza Wielkopolską), prof. Wacława Kuczmika ze Śląska. Po jego opinii znowu umorzono sprawę Actilyse.
Actilyse przebadano jako lek w leczeniu udarów i zawałów i ustalono oficjalne dawkowanie w tych schorzeniach. Uważa się jednak, że w przeszłości był nagminnie podawany w przypadkach zakrzepicy, jako niezgłoszony eksperyment, niepoprzedzony badaniami klinicznymi. Lek wciąż ma swoich zwolenników, którzy twierdzą, że choć nie jest oficjalnie dopuszczony do leczenia zakrzepicy nóg, to jest jednak wyjątkowo skuteczny i lepszy niż zabieg chirurgiczny.