Poważny problem szpitali. Może zabraknąć pieniędzy na podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek
Część szpitali nie ma pieniędzy na podwyżki pensji dla medyków. Ci zamierzają kierować sprawy do sądów. Rosną też koszty utrzymania szpitali, a po dodatkowe pieniądze wyciągają ręce również m.in. firmy dostarczające szpitalny catering, sprzątające czy dostawcy materiałów medycznych. Cała ta sytuacja może negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie szpitali i przełożyć się na problemy dla pacjentów - informuje czwartkowa "Rzeczpospolita".
Na kłopoty ze spięciem budżetu skarży się niemal stu członków Polskiej Federacji Szpitali - takie wnioski płyną z szybkiego sondażu, jaki przeprowadziła ta organizacja. Dyrektorzy narzekają na rosnące koszty, zbyt niskie wyceny świadczeń, a także na chaos prawny - donosi gazeta.
Będą dodatkowe środki, ale nie wiadomo, czy to wystarczy
Jak informuje "Rz", z zapowiedzi ministerstwa zdrowia wynika, że resort przekaże dodatkowe 350 mln zł na podwyżki. Nie wiadomo jednak, czy taka suma wystarczy - jak czytamy, są placówki, w których na wyższe pensje już zabrakło pieniędzy, a pracownicy dostali takie same wypłaty, jak za czerwiec (od lipca, zgodnie z zapowiedziami rządu, ich pensje miały wzrosnąć).
Jak tłumaczy na łamach "Rzeczpospolitej" prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, "przepisy są miejscami niejasne i trudno przyporządkować pracowników do grup zaszeregowania, od których zależą wyższe płace. Wielu dyrektorów szpitali, zwłaszcza tych większych, wciąż przelicza środki potrzebne na wyższe wynagrodzenia."
Pracownicy ochrony zdrowia zaczynają się buntować. Będą procesy
"Rz" przypomina, że na podstawie nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych szpitale powinny podnieść pensje minimalne średnio o 28 proc. a niektórym pracownikom nawet o 40 proc. (ustawa wymienia od 17 do 41 proc).
Nowelizacja obliguje również dyrektorów szpitali do podwyższenia pensji także pracownikom administracji placówek. Nie dostaną oni jednak na to pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia w kwotach przypisanych do właściwych osób - sami mają je wygospodarować ze środków otrzymanych na podwyżki procedur medycznych.
Jak donosi "Rz" taka sytuacja budzi zrozumiały sprzeciw medyków. Cytowana przez gazetę Iwona Borchulska, rzecznik prasowy OZZPiP, mówi wprost: będziemy kierować sprawy do sądu.
Medycy upominają się też o dodatki covidowe
"Rzeczpospolita" informuje również, że problem nie dotyczy wyłącznie bieżących podwyżek: w kolejce po pieniądze ustawiają się m.in. pracownicy upominający się o wypłatę innych zaległych środków, w tym dodatków covidowych. O podwyżki walczą także te osoby, którym w latach ubiegłych źle naliczano pensje (na podstawie ustawy o ustalaniu najniższego wynagrodzenia zasadniczego) "- Nie pomaga tłumaczenie pracodawcy, że NFZ nie przekazał pieniędzy. Sądy zasądzają od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych na rzecz jednego pracownika - informuje "Rz".
Jak powiedział w wypowiedzi dla gazety prof. Jarosław J. Fedorowski, po podwyżki zgłaszają się również pracownicy kontraktowi. Wzrastają również koszty codziennego funkcjonowania szpitali, takie jak rachunki za media, umowy szpitalom wypowiadają również firmy świadczące usługi cateringowe czy sprzątające, a także dostawcy materiałów medycznych, proponując zawieranie kolejnych, opiewających już na wyższe stawki.