Poruszające wyznanie Olgi Bończyk. "Wielu ludzi odchodziło na moich rękach"
W świecie show-biznesu, gdzie życie często wydaje się być jedną wielką sceną, rzadko mówi się o tych momentach, które są najbardziej ludzkie i nieuniknione dla każdego z nas – o śmierci. Olga Bończyk, znana polska aktorka i piosenkarka otworzyła się na ten trudny temat, dzieląc się swoimi osobistymi doświadczeniami i refleksjami na temat śmierci i umierania.
Olga Bończyk o śmierci
Olga Bończyk, w trakcie panelu dyskusyjnego podczas konferencji "Zmiana jest kobietą", wyznała, że śmierć była obecna w jej życiu wielokrotnie. Strata bliskich osób, z którymi aktorka miała możliwość być do ostatnich chwil, niejednokrotnie zmieniła jej perspektywę na życie i śmierć. Aktorka i piosenkarka otwarcie i wprost mówi o przemijaniu.
- Zmian w moim życiu było bardzo dużo. Podzieliłam je na różne kategorie. Do jednej z nich należą ludzie – mistrzowie, którzy widząc mój potencjał artystyczny, dodawali mi skrzydeł, rozwijali mnie i pomagali uwierzyć w siebie, czy wskazywali drzwi, które należy otworzyć, żeby zrealizować swoje marzenia. Ci ludzie generowali we mnie zmiany, żeby się rozwijać, żeby sięgać wyżej i sięgać gwiazd. Jest też druga strona życia, i nie wiem, czy to jest przywilej, czy taki dar losu, że bardzo wielu, bardzo ważnych dla mnie ludzi odchodziło niemal na moich rękach. Grażyna Szapołowska powiedziała, że to pewien przywilej i honor od losu, że można być z kimś w tej ostatniej minucie, w ostatnim tchnieniu, które z siebie wydaje – opowiada „Super Expressowi” Olga Bończyk.
Olga Bończyk wymienia komu towarzyszyła w godzinie śmierci
Wśród tych, którym aktorka towarzyszyła podczas ostatnich chwil, byli jej najbliżsi: matka, ojciec oraz przyjaciółka. Każde z tych pożegnań miało głęboki wpływ na Bończyk, ucząc ją doceniania życia i każdej chwili, którą można spędzić z bliskimi. Olga Bończyk wymieniała, komu towarzyszyła w ostatnich chwilach życia.
– Na początku to była moja mama, potem mój tato. Później moja przyjaciółka… i jeszcze kilka osób odchodziło na moich rękach. Pomijając głębię rozpaczy, która w każdym z nas się budzi, ten moment jest tak wyjątkowy i niewątpliwie zmienia perspektywę patrzenia na życie i sprawia, że w nas też coś się zmienia. Te odejścia bardzo bliskich mi ludzi, również zmieniały mnie i to w człowieczą stronę również i w poczucie, że nikt z nas nie trwa wiecznie. Trzeba się cieszyć życiem, póki trwa, kochać je, zakochać się w nim, zakochać się w sobie i po prostu żyć i brać wszystko pełnymi garściami – twierdzi znana artystka.
– Wchodziłam na salę szpitalną bez lęku. W ogóle nie boję się śmierci. Mam przekonanie, że tam po drugiej stronie jest lepiej. Szaleństwem byłoby powiedzieć, że nie mogę się doczekać, kiedy przejdę na drugą stronę i spotkam moich bliskich, bo aż tak nie garnę się do tego, żeby kończyć żywot na ziemi. Mam naprawdę bardzo dobre życie. Uważam jednak, że odejścia moich bliskich dały mi wiarę w to, że to ziemskie życie nie jest najlepszym momentem w życiu naszych dusz i wszystko można zmienić, jeśli nie w tym wcieleniu, to warto przejść w następne wcielenie, żeby pozmieniać dużo rzeczy dla siebie i dla innych – opowiada gwiazda.