"Po zawale mój mąż umierał każdego dnia". Elżbieta Witek nie traci nadziei na wybudzenie

2023-04-11 11:03

Elżbieta Witek w najnowszym wywiadzie opowiedziała chorobie swojego męża Stanisława. Wyjaśniła również, dlaczego mężczyzna od dwóch lat na przebywa OIOM-ie legnickiego szpitala.

 Elżbieta Witek
Autor: TOMASZ GOLLA / SUPER EXPRESS

Sprawa nabrała rozgłosu, gdy do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od córki kobiety, dla której zabrakło miejsca na oddziale, na którym przebywa mąż Elżbiety Witek. Pacjentka po kilku dniach zmarła. O szczegółach z Elżbietą Witek rozmawiała redakcja “Super Expressu”. 

Poradnik Zdrowie: Zawał serca - objawy, przyczyny, leczenie

Mąż Elżbiety Witek miał zawał. Od dwóch lat walczy o życie 

Mąż Elżbiety Witek od dwóch lat przebywa na OIOM-ie legnickiego szpitala. Wszystko zaczęło się od zawału, po którym nie wrócił do zdrowia. Pan Stanisław wymaga specjalistycznej opieki. Marszałek Sejmu zapytana o to, skąd decyzja o tak długim pobycie pana Stanisława na OIOM-ie odpowiedziała:

- Przez pierwsze tygodnie po zawale mój mąż umierał każdego dnia. Doznawał niesamowitego cierpienia. Jednak mój mąż ma jakąś wyjątkową wolę życia. Po trzech miesiącach i ja i szpital szukaliśmy odpowiedniego miejsca, by móc go przenieść, ćwiczyć mózg, wybudzić go. Były ośrodki, które mogły rehabilitować intensywnie takiego pacjenta jak mój mąż, ale musiałby być na własnym oddechu, a nie pod respiratorem

W przypadku pana Stanisława, pomoc jednego z Zakładów Opiekuńczo Leczniczych dla pacjentów wentylowanych mechanicznie jest niemożliwa. Pani Elżbieta Witek w uzgodnieniu z lekarzami podjęła decyzję, że mąż pozostanie na legnickim OIOM-ie.

- Wentylacja mechaniczna to nie był wystarczający poziom. To lekarze decydują o sposobie leczenia, każdego pacjenta traktując indywidualnie, zgodnie z najlepszą swoją wiedzą.

To nie pierwszy długi pobyt pana Stanisława na OIOM-ie. Dziewięć lat temu mąż pani Elżbiety Witek pozostawał w śpiączce, a szanse na powrót do zdrowia były niewielkie. Udało się, choć rodzina przeżyła wtedy istny koszmar. Marszałek Sejmu zapytana o to, czy sytuacja z przeszłości dawała jej nadzieję teraz, odpowiedziała:

- Nadzieja cały czas jest. Nigdy jej nie stracę. Pamiętam obawy, sprzed dziewięciu lat, że być może mąż nie będzie już nigdy mógł normalnie funkcjonować. Jednak stało się inaczej. Uczył się na nowo chodzić, sprawnie mówić, utrzymać długopis w ręce. Po roku rehabilitacji doszedł do siebie.

“Nigdy nie prosiłam o specjalne traktowanie”

Jako Marszałek Sejmu, Elżbieta Witek ma ogromne wpływy. Przyznaje jednak, że nigdy nie wykorzystała swojej pozycji do tego, by załatwiać swoje prywatne sprawy.

- Nigdy nie prosiłam o żadne specjalne traktowanie. Tak jak 9 lat temu siedziałam przy łóżku męża, trzymałam go za rękę, mówiłam do niego, nie wiedząc, czy mnie słyszy, modliłam się, ale niczego nie żądałam, o nic nie prosiłam - kontynuowała.

Najważniejsze dla pani Witek było to, aby jej mąż przeżył. Czuwała przy jego łóżku, nie oczekując niczego więcej.

- Mąż leży na normalnej sali z innymi pacjentami, jest traktowany jak inni. Wspaniali lekarze i pielęgniarki z takim samym poświęceniem i empatią podchodzą do każdego pacjenta - powiedziała.

Na koniec rozmowy Marszałek Sejmu podkreśliła, że w związku z oskarżeniami nie ma sobie nic do zarzucenia, a najważniejszy jest dla niej powrót pana Stanisława do zdrowia.

- Niektórzy mówią, że pacjent, który po takich problemach, tak długo żyje, to cud, to się raczej nie zdarza. Jestem osobą wierzącą, wierzę w cuda. Wszędzie szukam, pytam, konsultuję przypadek mojego męża. Pamiętam niemal identyczny przypadek Polaka w Wielkiej Brytanii, pisałam wtedy do brytyjskich parlamentarzystów. Jestem za życiem, a nie za śmiercią. Skazanie kogoś na śmierć głodową, było dla mnie nie do pomyślenia. Dopóki jest nadzieja i szansa, ratowałabym nie tylko swojego męża, ale każdego, kto by mnie poprosił, to przecież oczywiste - podsumowała.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki