Pan Janusz jest sparaliżowany od 30 lat. Urząd chce zabrać mu zasiłek
Janusz Świtaj przed laty walczył o prawo do godnej śmierci. Dziś walczy o godne życie. Całkowicie sparaliżowany mężczyzna otrzymał informację, że może utracić zasiłek celowy, przeznaczony na opłacenie usług asystenckich.
Sparaliżowany mężczyzna stracił zasiłek
Mężczyzna od 30 lat jest przykuty do wózka (a wcześniej przez lata do łóżka), oddycha za pomocą respiratora. Mimo że jego stan się nie zmienia, otrzymał wiadomość o możliwości wstrzymania zasiłku, który stanowi dla niego podstawę funkcjonowania – pan Janusz wymaga bowiem wsparcia drugiej osoby przez 24 h na dobę. Pan Janusz poinformował o tej niekomfortowej sytuacji za pośrednictwem swojego profilu na Facebooku, gdzie śledzą go tysiące osób, których uczy zarówno siły ducha, jak i pokory wobec życia.
Dlaczego zasiłek dla osoby z niepełnosprawnością może być wstrzymany?
„Tym razem 48 urodziny obchodzę bez fajerwerków, torta i balonów. Chyba że tych ze stoiska LOTTO. Informacje, jakie dotarły do mnie kilkanaście dni temu w sprawie dalszego utrzymania zasiłku celowego, wypłacanego od 17 lat przez MOPS w moim mieście, przeznaczonego na opłacenie usług opiekuńczo/asystenckich, dość mocno zachwiały moją obecną stabilną sytuacją. Po raz pierwszy poczułem się tak niepewnie, jak w latach 2006-2007” – napisał Janusz Świtaj na Facebooku. Przypomnijmy, to właśnie w 2007 roku wystąpił z bezprecedensowym wnioskiem o eutanazję, nie widząc wówczas szans na poprawę losu.
„Dla mnie w tej chwili jest to niewyobrażalny scenariusz. Zrobię wszystko, aby utrzymać ten zasiłek, który od 17 lat jest wypłacany w niezmiennej kwocie 1600 PLN i od tylu lat nigdy nie został poddany rewaloryzacji” – dodaje pan Janusz [pisownia oryginalna]
Pół żartem, pół serio, z właściwym sobie dystansem i odrobiną czarnego humoru dodaje, że z tej okazji zakupił kilka zdrapek i los Eurojackpot. Podkreślił też, że bliscy i jego uczelnia planują zorganizować zbiórkę środków na poczet opłacenia asystenta. Jednak zdaniem Janusza Świtaja sytuacja jest skandaliczna sama w sobie, gdyż świadczenie, w dodatku stanowiące i tak ułamek kosztów asystenta, nigdy nie powinno być w jego sytuacji zabierane.
A w podobnej sytuacji jest przecież wiele innych osób z niepełnosprawnościami. Mimo powracającej jak bumerang dyskusji społecznej na ten temat, wsparcie państwa w rzeczonym zakresie nie poprawia się, a nawet ulega pogorszeniu.
[AKTUALIZACJA] Jak poinformował nas pan Janusz Świtaj, spotkał się z dużą życzliwością ze strony dyrekcji i personelu lokalnego MOPS. - Z punktu widzenia naszej Pani dyrektor ten zasiłek jest jak najbardziej zasadny - przekazał pan Janusz w zaktualizowanym wpisie na Facebooku. Jak się okazało, "to Urząd Wojewódzki w Katowicach poddaje w wątpliwość, czy ten zasiłek w tej formie nadal mi się należy" - dodaje Janusz Świtaj. Sprawa jest w toku, a o jej postępach będziemy informować.
Zasiłek jest wypłacany od 17 lat, urząd teraz ma wątpliwości
Dlaczego doszło do tak kuriozalnej sytuacji, że osoba z niepełnosprawnością, której stan się nie poprawił, może stracić środki na opłacenie asystenta? - Pracownik socjalny przekazał informację, że nasza rodzina, czyli rodzice - tato 79, a mama 77 lat - i ja, po ostatniej rewaloryzacji rent i emerytur, mamy za duże dochody - wyjaśnia pan Janusz.
Tymczasem, jak podkreśla pan Janusz, sam zasiłek nie podlegał rewaloryzacji przez 17 lat. W dodatku sytuacja rodziny nie jest łatwa i realnie nie zmieniła się na lepsze: - Tato wypracował sobie emeryturę górniczą. Mama ma niecałe tysiąc złotych zasiłku emerytalnego, bo od 30 lat mną się opiekuję, a w państwowych zakładach włókienniczych przepracowała 18 i pół roku, więc za mało do pełnej emerytury. Ja sam mam niezmiennie rentę i pół etat w fundacji - wymienia Janusz Świtaj.
- Dodam, że początkowo ten zasiłek był przyznawany nie z tego powodu, że nie potrafimy związać końca z końcem, tylko ze względu na wyjątkową sytuację i tragedię, jaka nas dotknęła. Wprowadzenie dodatkowej pomocy, asystenta, pozwoliło złapać trochę oddechu dla starszych rodziców, a i tak wykonują przy mnie dzień w dzień ogrom pracy. Teraz Urząd Wojewódzki najchętniej by chciał, aby rodzice pracowali przy mnie całą dobę, a w dodatku wszystko finansowali i mnie utrzymywali - tłumaczy rozgoryczony Janusz Świtaj.
Jak mówi pan Janusz, na wtorek 6 czerwca jest umówiony na spotkanie w tej sprawie z dyrektorką lokalnego ośrodka pomocy społecznej. W piśmie, które otrzymał z MOPS podano, że ostateczna decyzja ma zapaść do końca czerwca.
Odezwaliśmy się również do MOPSu z prośbą o wyjaśnienia. Przekazano nam jedynie wiadomość, że "na podstawie art. 100 ustawy o pomocy społecznej Ośrodek Pomocy Społecznej nie będzie udzielał informacji dotyczącej trwającego postępowania administracyjnego".
Kim jest Janusz Świtaj? Historia wypadku
Janusz Świtaj jako niepełna 18-letni chłopak miał wypadek motocyklowy. Po urazie kręgosłupa i rdzenia kręgowego został całkowicie sparaliżowany od szyi w dół, wymagał podpięcia respiratora. Uwięziony w swoim ciele i w czterech ścianach, w desperacji wystąpił przed laty z prośbą o eutanazję - której polskie prawo nie dopuszczało wówczas i nie dopuszcza do dziś, niezależnie od woli i stanu pacjenta.
Paradoksalnie to pragnienie śmierci pchnęło go ku życiu. Janusz Świtaj znalazł się pod opieką Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Otrzymał specjalistyczny wózek, na którym się porusza – wreszcie poza domem. Skończył studia i został psychologiem, wspierającym osoby w podobnej sytuacji, po urazach kręgosłupa. Bywa jako kibic na wydarzeniach sportowych, podróżuje. Jest też swoistym rekordzistą, najdłużej żyjącym Polakiem oddychającym za pomocą respiratora.