OPINIE: Wyciszanie koronawirusa po polsku
Polacy są w „rozsypce i dużym stresie”. Pomimo natłoku informacji i instrukcji wciąż brak im pewności gdzie szukać pomocy, gdy pojawiają się niepokojące objawy chorobowe zbliżone do tych wywołanych koronawirusem. Strategia izolacji, która właśnie weszła w życie wydaje się być rozumiana przez społeczeństwo, ale jednocześnie potęguje niepokój i niepewność przyszłości – mówi dr Małgorzata Gałązka – Sobotka, ekspert w obszarze ekonomiki i zarządzania w ochronie zdrowia, przywództwa i zdrowia publicznego, Dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Strategia „wyciszania” koronawirusa SARS-Cov-2 wywołującego chorobę COVID-19 to jedyna droga postępowania - jak wynika z doświadczeń krajów, w których pierwotnie rozwinęła się epidemia, a więc przede wszystkim Chin i Włoch. Celem tej strategii jest znalezienie skutecznych rozwiązań, które ograniczą skutki choroby i powstrzymają falę zakażeń koronawirusem, znacząco je opóźnią, a tym samym zmniejszą liczbę osób, które będą w jednym czasie potrzebowały profesjonalnej opieki medycznej. Czas działa na korzyść każdego z nas. Im później pojawi się choroba, tym większa jest szansa na to, że system będzie działać lepiej, dopracuje procedury postępowania, pojawi się szczepionka, a zatem nasze szanse w walce z wirusem wzrosną.
Dziś pytanie pacjenta czy przyjechał z kraju, w którym jest ognisko wirusa np. Chin czy Włoch ma ograniczony sens. Prawie każdy kraj ma już swoje własne lokalne ognisko koronawirusa i konieczna jest nowa strategia. Jej fundamentem jest izolacja, która obejmuje nie tylko chorych, ale także zdrowych, dla których ograniczenie do niezbędnego minimum a nawet całkowita rezygnacja z kontaktów z innymi ludźmi zwiększa szanse na wygaszenie wirusa.
Realizacja strategii wygaszania wykracza poza ramy organizacji systemu ochrony zdrowia. Dostęp do rzetelnej informacji zdrowotnej, jasno określona ścieżka diagnostyki i jej dostępność, w końcu dobrze zorganizowana opieka nad pacjentami, szczególnie z ciężkim przebiegiem choroby to podstawa w walce z koronawirusem i jego skutkami. Ale to warunek niewystarczający, aby pokonać to zagrożenie.
Ogromna dynamika epidemii na świecie zmusza zarządzających kryzysem zdrowotnym do częstego modyfikowania przyjętych założeń, w tym zakresu, rodzaju i zasięgu podejmowanych działań. Na tym etapie rozwoju sytuacji w Polsce kluczowym celem jest ograniczenie zasięgu wirusa i łagodzenie jego następstw.
Dlatego tak ważne jest zidentyfikowanie wszystkich chorych, objęcie ich nadzorem i izolacja. Strategię tę z powodzeniem stosuje Tajwan, Japonia, Singapur, Korea Południowa, tą drogą podąża też Wielka Brytania. W krajach masowo przeprowadza się testy przesiewowe np. w specjalnie do tego stworzonych punktach, do których można podjechać samochodem i nie wychodząc z auta poddać się badaniu, aby zweryfikować czy objawy chorobowe mogą być powiązane są z zakażeniem koronawirusem.
Brytyjczycy uruchomili infolinię dla pacjentów, z której do tej pory skorzystało ponad 400 tysięcy osób, nadzór na pacjentami z łagodnym przebiegiem choroby sprawują lekarze rodzinni, monitorując ich stan zdrowia wykorzystując narzędzia telemedycyny. Kwarantanna domowa jest bowiem najbardziej skutecznym i najbezpieczniejszym sposobem opieki. W przypadku zaostrzenia choroby pacjent trafia do szpitala zakaźnego.
Wprowadzony 13 marca stan zagrożenia epidemicznego ma na celu złagodzenie skutków wirusa poprzez ograniczenie tempa jego rozpowszechniania się.
Zamknięcie placówek edukacyjnych wszystkich poziomów, barów, restauracji, kin, galerii handlowych, ograniczenie nie tylko imprez masowych, ale także tych wydarzeń, które wiążą się ze skupiskiem więcej niż 50 osób, ograniczenie mobilności oraz wprowadzenie obowiązkowej kwarantanny dla Polaków wracający do kraju to działania o udowodnionej skuteczności, po które sięgnęło wiele krajów, niestety jak pokazuje przykład Włochy zbyt późno. Działania te mają umożliwić tak pożądaną kwarantannę profilaktyczną. Każdy kto tylko może wykonywać swoje codzienne obowiązki z domu powinien w nim pozostać.
O naszym sukcesie zadecyduje jednak sprawność naszego systemu ochrony zdrowia, nasza osobista dyscyplina i respektowanie narzuconych zasad.
Z zapowiedzi ekspertów wynika, że już w przyszłym tygodniu liczba zakażonych wzrośnie w Polsce do 1000. A tymczasem społeczeństwo jest w „rozsypce i stresie”. Pomimo licznych audycji, dominacji tego tematu w dyskusji medialnej ludzie wciąż nie wiedzą co robić, gdy zauważą u siebie objawy chorobowe. Do 13 marca, na infolinii NFZ odnotowano ponad 32 tys. połączeń. Pozostaje mieć nadzieję, że Polacy chętniej dzwonią w takiej sytuacji do własnej przychodni lub stacji sanitarnej niż do NFZ.
Ale niestety, często zdarza się, że pacjent po prostu zjawia się „u lekarza”, oznajmiając na korytarzu, że „zdaje się, że ma koronawirusa”, wprawiając w popłoch innych pacjentów i zmuszając placówkę do wdrożenia nadzwyczajnych procedur bezpieczeństwa.
Dziwi, że do tej pory nie dostaliśmy na nasze urządzenia mobilne alertów z instrukcjami postępowania, aby nie stwarzać zagrożenia dla siebie i innych, zadbać o bezpieczeństwo także personelu medycznego. Konieczne jest upowszechnienie informacji, że leczenie łagodnego przebiegu choroby może odbywać się w domu. Dzisiaj pacjenci Ci trafiają do szpitali, co nie jest niezbędne.
Patrząc na inne kraje musimy się liczyć z prawdopodobieństwem, że już niebawem takiej możliwości nie będziemy mieli. Zatem ważne jest abyśmy już dzisiaj zrozumieli, jakiej pomocy potrzebuje pacjent w zależności od przebiegu choroby wywołanej wirusem.
Niepokój potęgują doniesienia o brakach w materiałach zabezpieczenia osobistego: maseczek, rękawiczek, kombinezonów oraz sprzętu ratującego życie tj. respiratorów. Wypowiedzi menedżerów placówek medycznych o niedoborze miejsc intensywnej tak krytycznych przy dynamicznie rosnącej liczbie pacjentów, którzy mogą być w ciężkim stanie, nie nastraja optymistycznie.
Wiele emocji wywołuje również fakt ograniczonej dostępności do testów wykonywanych potencjalnie zarażonym. Deklarowane moce to 2 tys. testów dziennie, tymczasem w Polsce wykonano ich dotychczas tylko ok. 4,5 tys. Nadal w Polsce nie wykonujemy tzw. testów przesiewowych, które pozwoliłyby na szybki triage. Brakuje nie tylko testów, ale przede wszystkim certyfikowanych laboratoriów do ich przeprowadzenia.
Pozostaje mieć nadzieję, że wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, znacznie szybsze niż w innych krajach wdrożenie niektórych instrumentów strategii wygaszania, pozwoli na uzyskanie czasu na dostosowanie systemu opieki do wyzwania, przed którym staniemy w najbliższych dniach i tygodniach. Każda kolejna doba będzie weryfikowała zdolność systemu opieki zdrowotnej do ograniczenia następstw koronawirusa. Na wynik tego egzaminu mamy wpływ także my sami, nasze wybory w zakresie minimalizacji ryzyka zakażenia, nasze postawy wobec najsłabszych oraz w obliczu choroby.
Małgorzata Gałązka – Sobotka - doktor nauk ekonomicznych, ekspertka w obszarze ekonomiki i zarządzania w ochronie zdrowia, przywództwa i zdrowia publicznego. Dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego oraz Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego – akademickiego think-tanku zajmującego się badaniami i analizami w sektorze ochrony zdrowia. Wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia, Prezes IFIC Polska. Jest także Dyrektorem programu „MBA w Ochronie Zdrowia” oraz kierownikiem programowym wielu certyfikowanych przez Uczelnię Łazarskiego programów szkoleniowych przeznaczonych dla lekarzy, kadry zarządzającej w opiece zdrowotnej oraz pracowników instytucji publicznych z sektora ochrony zdrowia. Inicjatorka i liderka Sektorowej Rady ds. Kompetencji w Opiece Zdrowotnej i Pomocy Społecznej. Autorka licznych artykułów i publikacji eksperckich oraz raportów badawczych poświęconych ekonomiczno-społecznym aspektom ochrony zdrowia.
#RazemPrzeciwKoronawirusowi
Czytaj więcej
Porady eksperta