OPINIE: Komunikacyjne ukoronowanie głupoty
"Walka z epidemią… kłamstw" – czytam na pasku w wieczornym wydaniu "Wiadomości". I już nawet nie przecieram oczu ze zdumienia, gdy materiał o walce z epidemią kłamstw poprzedza materiał, który kłamstwo zawiera - mówi Milena Kruszewska, Prezes Fundacji Watch Health Care. #RazemPrzeciwKoronawirusowi
W materiale "Wiadomości" usłyszeliśmy krzepiącą informację dotyczącą koronawirusa. 13 osób wyzdrowiało! Teraz chwila na fact-checking. Czy na pewno? Kilku dziennikarzy użyło tego sformułowania. Ale Jarosław Pinkas, szef GiS mówił wyraźnie: "Mamy 13 ozdrowieńców".
Sięgam zatem do definicji, nie trzeba długo szukać: ozdrowieniec to osoba, u której (jedynie!) ustąpiły objawy. O wyzdrowieniu możemy mówić, gdy u ozdrowieńca dwa wyniki testu na koronawirusa pobrane w odstępie 24 godzin będą ujemne. Zmienia postać rzeczy, prawda?
Nie mogę jednak powiedzieć, że media się nie obudziły. Obudziły się. Letarg początkowo przerwały akty strzeliste dotyczące ministra zdrowia. Otóż zostało odnotowane, że jest zmęczony. A jak jest zmęczony, to wiadomo, szacunek, dawno nie widzieliśmy takiego ministra, co znaczy, że jest najlepszym ministrem.
Istniała co prawda obawa, że walkę z koronawirusem rozpocznie od cyklu niekończących się (lub kończących się niczym) debat, które w branży określamy już mianem przewlekłej debatozy, ale zgodnie z obecnymi zaleceniami musiałyby się odbywać bez publiczności, więc byłyby jeszcze bardziej bezproduktywne niż zwykle. Bez sensu, szanujmy się.
Przypominam jednak, że na pierwszym froncie walki są pracownicy ochrony zdrowia i to oni są najbardziej zmęczeni. Są zmęczeni, piekielnie zmęczeni od lat, nie od tygodnia. Kiedyś w końcu pewnie uda nam się zdobyć te brakujące maseczki, rękawiczki, fartuchy, środki do dezynfekcji i respiratory. Ale – bez personelu medycznego – nie zrobimy nic. Personel medyczny nie ma kadencji i nie ma zastępstwa.
Kolejnym znakiem przebudzenia mediów jest zapraszanie ekspertów. Wreszcie nie polityków, ale osoby z tytułami. Osobą z tytułem jest na przykład prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Bardzo aktywny w mediach. Przestrzega: "W tej chwili mamy trzy problemy. Zły zapis w ustawie o chorobach zakaźnych wprowadzony bez żadnych konsultacji z lekarzami z pierwszej linii frontu. Brak sprzętu ochraniającego personel. I brak diagnostyki".
Ja dostrzegam czwarty problem. Otóż jeszcze 23 stycznia pan z tytułem twierdził, że "koronawirus być może będzie w Polsce, a być może nie – z dużym prawdopodobieństwem – nie". Według mnie jest to brak myślenia, który powinien eliminować z udziału w debacie publicznej.
Oczywiście ton tej debacie nadają kluczowe instytucje w państwie.
Po kolei: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów cytuje w mediach społecznościowych niezręczną wypowiedź Jarosława Pinkasa, szefa GiS: "Będziemy mieli coraz lepsze informacje".
Tak. Ale najpierw sporo coraz gorszych. Po mojej uwadze, że taka wypowiedź ma potencjał memogenny zbliżony do wypowiedzi minister Jadwigi Emilewicz o tym, że koronawirus może być szansą dla polskich przedsiębiorców, wpis szczęśliwie zniknął.
Ja wiem, że każdemu zdarza się powiedzieć coś nieprzemyślanego, szczególnie w tak napiętej atmosferze. Ale, na Boga, rząd nie jest od tego, by promować takie wpadki. Nawet w sytuacji, gdy opozycja śpi tak bardzo, że ich nie dostrzega i nie umie wykorzystać.
Ministerstwo Zdrowia ogłosiło stan zagrożenia epidemicznego. Komunikowało jednak także stan zagrożenia "epidemiologicznego". Tak jakbyśmy nie obawiali się tylko epidemii, ale i epidemiologii. Takiej nauki. Dziennikarze powtórzyli. Być może to ci, którzy są przekonani, że nie muszą się obawiać właściwie niczego, więc im wszystko jedno, co zagraża nam.
I perełka. Narodowy Fundusz Zdrowia. Cały świat już wie, że na zakażenie koronawirusem narażeni jesteśmy wszyscy. Dlatego wszyscy siedzimy w domach albo trzymamy się z dala od innych ludzi. Tymczasem NFZ zaczął ostrzegać w mediach społecznościowych, że na zakażenie najbardziej narażone są osoby starsze, z obniżoną odpornością, które chorują na inne choroby…
Nie. One są najbardziej narażone na ciężki przebieg choroby COVID-19, którą wywołuje ten koronawirus. Po kilku godzinach i powtórzeniu nieprawdziwej informacji przez kilkunastu rzeczników oddziałów wojewódzkich NFZ, a nawet przez jedną z powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych (tak to te miejsca, do których mamy się zwracać, gdy podejrzewamy, że jesteśmy zakażeni), wpis został usunięty. Ktoś gdzieś przeczytał i pomyślał.
Polecam myślenie także przed napisaniem. Jakiś czas temu nie pomyślało na przykład Ministerstwo Zdrowia i sugerowało, że wirus mogą przenosić zwierzęta domowe. Weterynarze prostowali, ponieważ nie ma na to dowodów. Ale co poszło w świat, to poszło. Po odnotowaniu pierwszego przypadku koronawirusa w Sosnowcu, odnotowano tam także porzucenia zwierząt domowych z obawy przez zakażeniem.
"Walka z epidemią… kłamstw" – myślę znowu o tym pasku. I jednak przecieram oczy ze zdumienia. Właśnie usłyszałam, że redakcja "Wiadomości" musiała tak "spłaszczyć" tę informację o ozdrowieńcach, bo inaczej widz by nie zrozumiał. To co jest mądrzejsze – "spłaszczanie" informacji czy uwypuklanie faktów?
PS. Już po odesłaniu tego materiału do redakcji, minister Szumowski na konferencji bardzo ładnie wyjaśnił, czym się różni ozdrowieniec od osoby zdrowej. Nic nie spłaszczał. Mam nadzieję, że redakcja "Wiadomości" zrozumiała.
#RazemPrzeciwKoronawirusowi
Porady eksperta